Zrazy po estońsku
To były moje pierwsze zrazy :) I muszę się pochwalić – debiut uważam za udany :) Jestem zadowolona tym bardziej, że o zrazach nie miałam dotąd zielonego pojęcia, bo w moim domu nigdy nie było zwyczaju ich przygotowywać.
Dzięki temu, że do ich duszenia użyłam szybkowaru, przygotowanie nie zajęło mi dużo czasu, a mięso było miękkie i kruche.
Wykorzystałam ciekawy, moim zdaniem, przepis od grumków na loomaliharullid ingveriga, czyli estońskie zrazy z dodatkiem imbiru i liści selera. Efekt końcowy był interesujący i mimo nietypowego zestawienia składników, smakowały wszystkim :)
ZRAZY PO ESTOŃSKU
(na 4 porcje)- 800g wołowiny zrazowej (u mnie z udźca),
- 4 łyżeczki musztardy (opcjonalnie),
- mielony imbir lub tarty świeży,
- 1 cebula,
- kilka liści selera,
- olej lub klarowane masło do smażenia,
- 1 łyżka mąki,
- 1/3 szklanki śmietanki 30%
Mięso pokroić na 4 duże plastry i rozbić je cienko tłuczkiem. Posmarować z obu stron musztardą, przełożyć do miski, przykryć i odstawić do lodówki na całą noc (nie jest to obowiązkowe, ale ja tak zrobiłam) :)
Na każdy płat mięsa położyć posiekaną cebulę, posypać imbirem i dodać liście selera. Zwinąć i obwiązać nitką lub spiąć wykałaczkami.
Zrazy obsmażyć ze wszystkich stron do zbrązowienia. Podlać wodą i dusić na małym ogniu do miękkości mięsa (ja dusiłam w szybkowarze – były gotowe po 30 minutach). Pod koniec duszenia powstały sos zagęścić mąką rozmieszaną w śmietance.
Podawać z ziemniakami i powstałym sosem.
Ja jako dodatki podałam ziemniaki hasselback oraz marchewkowe ragout.
3 komentarze
Uwielbiam zrazy. Jak na debiut - wyszły Ci super :)
OdpowiedzUsuńMuszą być pyszne :]
OdpowiedzUsuńPycha! uwielbiam zrazy wołowe. Moja mama robi z ogórkiem kiszonym, boczkiem i cebulką na święta.
OdpowiedzUsuń