Ubiegłoroczne praktyki w przedszkolu pozostawiły w mojej głowie szereg przykrych wniosków dotyczących fatalnych nawyków żywieniowych u małych dzieci. Oczywiście wiem, że w tym wieku wiele dzieciaków jest niejadkami i każde ma coś, czego nie lubi i za nic w świecie nie zje.
Ale przecież sama jeszcze niedawno byłam dzieckiem i dobrze pamiętam, że co jak co, ale np. sałatkę owocową czy ciasta z owocami lubiliśmy wszyscy. W ogóle owoce były wielkim przysmakiem. Maliny zrywane prosto z krzaków, truskawki „odmuchane” z piasku (w najlepszym wypadku opłukane wodą z węża ogrodowego), śliwki zbierane prosto spod drzewa i obtarte byle jak o brudne spodenki.
Sałatka owocowa była hitem każdej imprezy urodzinowej koleżanek z klasy w podstawówce. Niedzielne ciasto z owocami – pysznym zwieńczeniem tygodnia.
Jaka więc była moja konsternacja na widok dzieci, które autentycznie... boją się owoców. Które na widok sałatki owocowej reagują płaczem, histerią, chowają się pod stołami lub krzyczą: „fuuuuuuuuuuu!!!”. Które nie tkną ciasta, dopóki pani nie wydłubie im z niego nie tylko każdej śliwki, ale i nie wyskrobie tej części ciasta, które ufarbowało się na fioletowo od owoców.
I nie są to pojedyncze przypadki. To raczej dzieci jedzące owoce były w żałosnej mniejszości.
Trochę smutne zjawisko, o którym mogłabym jeszcze pisać i pisać.
***
Tymczasem ja, jako że wciąż lubię sałatki owocowe, zrobiłam takową, tyle że w wersji dla dorosłych – z ajerkoniakiem. Ajerkoniak jest odpowiedzią na 12 zaproszenie Peli do Baru Sałatkowego, w którym zadaniem było przygotowanie sałatki na literę „A” w ramach „Sałatkowego abecadła” ;)
Pomysł bardzo mi się spodobał. Początkowo planowałam po prostu polać owoce ajerkoniakiem, ale natrafiłam na ten przepis i zrobiłam ajerniakowy sos z dodatkiem kremowego serka.
Sałatka wyszła bardzo pyszna.
AJERKONIAKOWA SAŁATKA OWOCOWA
1 puszka ananasa,
1 puszka brzoskwiń,
2 banany,
kiść czerwonych winogron,
3 kiwi,
1 duże lub 2 mniejsze jabłka,
2 łyżki konfitury truskawkowej,
2 łyżki soku z cytryny,
120g kremowego serka,
120 ml jogurtu naturalnego,
ok. 100 ml ajerkoniaku
Banany i jabłka obrać i pokroić w kostkę, wymieszać, skropić sokiem z cytryny i jeszcze raz wymieszać. Kiwi obrać i pokroić w ćwierćplasterki. Winogrona umyć, przekroić na ćwiartki, odrzucając pestki. Ananasy i brzoskwinie pokroić w kostkę. Wszystkie owoce wymieszać.
Konfiturę wymieszać z 2-3 łyżkami zalewy z puszki z brzoskwiniami. Dodać do owoców, wymieszać i odstawić na pół godziny do lodówki.
Serek wymieszać z jogurtem i ajerkoniakiem. Tuż przed podaniem każdą porcję polać sosem.
Może zainteresuje Cię również
Rok temu Patrycja zainicjowała akcję „Waniliowy Weekend”, która spotkała się ze sporym zainteresowaniem. Nic dziwnego – mało kto nie lubi aromatu wanilii. Ja, przyznam szczerze, nie lubię jej zapachu w perfumach i kosmetykach. Za to waniliowe łakocie mogłabym jeść bez przerwy :) Dlatego w tym roku to ja zapraszam Was do wzięcia udziału w Waniliowym Weekendzie. W dniach 8-10 kwietnia przygotujcie i opublikujcie na Waszych blogach przepisy z użyciem tej niezwykłej przyprawy. Najlepiej, by była to naturalna wanilia, ale nie zawsze jest ona dostępna – dlatego przepisy z udziałem aromatu i cukru wanilinowego również są mile widziane :) Proszę jedynie nie dodawać przepisów archiwalnych – chodzi o wspólną zabawę przez ten jeden weekend.
Przyłącz się do tej akcji!
Kod bannera znajduje się poniżej.
Może zainteresuje Cię również
Zupa z miodem? To mnie zaintrygowało – do tego stopnia, że nie mogłam pozostać jej obojętna. Kupiłam pora i marchewki, z szafki wygrzebałam słoiczek miodu. Zrobiłam, zgodnie z planem. Na samym końcu, przed wlaniem finalnego, słodkiego składnika, drgnęła mi ręka. Czy to na pewno dobry pomysł?
A jednak! A jednak dobry, ba, wręcz świetny :) Miód złagodził smak zupy, która stała się delikatna i naprawdę pyszna. I - żeby nie było - wcale nie słodka, mdła czy dziwaczna w smaku.
Polecam :)
Ale jeśli zupa ma być podana na obiad smakowym konserwatystom, radzę im o tym miodzie nie mówić „przed faktem” – na pewno się nie domyślą, a zupa będzie im smakować ;)
ZUPA-KREM Z MARCHWI I PORA Z DODATKIEM MIODU
(4 porcje)
- 1 średniej wielkości por,
- 4 duże marchewki,
- 5 szklanek bulionu drobiowego lub warzywnego,
- 2 łyżki masła,
- 1 łyżka miodu (ja dałam łagodny w smaku – akacjowy),
- ok. pół płaskiej łyżeczki pieprzu cayenne,
- kilka łyżek śmietanki kremówki (opcjonalnie)
- zielona cebulka, listki kolendry lub natka pietruszki
Pora oczyścić i pokroić w plasterki. Marchewki obrać i pokroić w kostkę. W rondlu roztopić masło, dodać oba warzywa i dusić na małym ogniu 5-10 minut. Następnie zalać bulionem i gotować przez ok. 10 minut, aż będą miękkie. Zdjąć z ognia i zmiksować blenderem na gładki krem. Dodać miód i pieprz cayenne do smaku. Dokładnie wymieszać.
Na talerzu każdą porcję udekorować śmietanką oraz zieleniną.
Może zainteresuje Cię również
Im jestem starsza, tym bardziej doceniam Święta Wielkanocne i tradycje z nim związane. Piękna, wyjątkowa mozaika chrześcijańskiej wiary i ludowych zwyczajów.
Z tej okazji zapraszam Was serdecznie do wzięcia udziału w akcji „Wielkanocne Smaki”. Zachęcam do publikowania na swoich blogach przepisów – nie tylko słodkich – na potrawy, które goszczą na Waszych wielkanocnych stołach i które chcielibyście polecić innym. Zabawa trwa od 1 do 30 kwietnia, czyli cały miesiąc. Proszę nie dodawać archiwalnych wpisów :)
Przyłącz się do tej akcji!
Kod bannera znajduje się poniżej.
*********************************
AKCJA ZAKOŃCZONA!
Zebraliśmy 436 wielkanocnych przepisów :)
Kliknij TUTAJ i zobacz podsumowanie akcji!
Może zainteresuje Cię również
Choć na co dzień staram się szerokim łukiem omijać fast-foody, są sytuacje, w których wizyta w owych przybytkach jest koniecznością. Na przykład podróż. Albo gastrofaza, która często łapie mnie po piwie ze znajomymi ;)
Niedawno miałam okazję próbować promocyjnej, greckiej wersji Twistera w KFC. Smakowało. I jak to zwykle bywa w moim przypadku, już zaczęłam kombinować, jak tu zrobić podobne danie w domu.
Przepisów na kurczaka „jak w KFC” można znaleźć w Internecie mnóstwo. Niemal wszystkie proponują dodania do panierki płatków kukurydzianych, co dla mnie jest nieporozumieniem, bo co jak co, ale w KFC nigdy ich nie używali. Ja nie kombinowałam i zrobiłam kawałki kurczaka w „normalnej” panierce, bo przecież taka też jest smaczna. Jeśli ktoś chce dodawać płatków, smażyć w głębokim tłuszczu lub stosować inne triki – proszę bardzo :) Wszak całe sedno tkwi w zwinięciu ich w tortille razem z sosem tzatziki. I tak otrzymujemy pyszne danie, w którym na pewno wiemy, co jemy i z czego to jest zrobione ;)
|
domowy Twister Atikos |
DOMOWY 'TWISTER ATIKOS'
- 8 pszennych tortilli,
- 2 duże filety z piersi kurczaka,
- 1 długi ogórek-wąż,
- 1 ząbek czosnku,
- ok. 250 ml gęstego jogurtu (greckiego lub bałkańskiego),
- kilka liści sałaty,
- kilka sztuk oliwek (opcjonalnie),
- 4 łyżki bułki tartej,
- 1 jajko,
- przyprawa do kurczaka,
- sól i pieprz,
- olej do smażenia
Mięso umyć, osuszyć, pokroić na kawałki wielkości pudełka od zapałek. W miseczce wymieszać bułkę tartą z łyżeczką przyprawy do kurczaka. Kawałki mięsa zanurzać w roztrzepanym jajku, a następnie panierować w bułce. Usmażyć na patelni na złoty kolor.
Przygotować sos tzatziki: 2/3 ogórka obrać i zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Oprószyć szczyptą soli i odstawić, aż puści sok. Posiekany ząbek czosnku rozetrzeć w moździerzu, rozprowadzając łyżką jogurtu (można też po prostu czosnek przecisnąć przez praskę i wymieszać z jogurtem, ale ja nie lubię czosnkowych farfocli, wolę jednolity sos). Dodać do reszty jogurtu. Ogórka lekko odcisnąć z soku i dodać do jogurtu. Dokładnie wymieszać, doprawiając do smaku pieprzem i ewentualnie jeszcze odrobiną soli.
Pozostałe 1/3 ogórka umyć i wraz ze skórką pokroić na ćwierćplasterki. Sałatę umyć i porwać na mniejsze części. Oliwki pokroić w plasterki.
Tortille zwilżać kolejno wodą i kłaść na gorącej, suchej patelni, po kilkanaście sekund z obu stron, aż będą miękkie. W jeszcze ciepłą tortillę zawinąć sałatę, kurczaka, ogórek, oliwki i sos tzatziki. Podawać od razu.
Może zainteresuje Cię również
Prawo Murphy’ego dotyczące osiedlowych sklepików (wyłączając te, w których zakupy robi pan Prezes K. :P) jest takie, że im bardziej czegoś potrzebujesz, tym większe jest prawdopodobieństwo, że akurat tego dnia w tym akurat momencie tego czegoś nie będzie. Do dzisiejszej zupy potrzebowałam mielonego mięsa, pieczarek i bułkę do grzanek (por czekał na swój los grzecznie w lodówce). Oczywiście dziwnym trafem w sklepie było wszystko prócz tych trzech rzeczy i w efekcie krótki wypad na zakupy zamienił się w dłuższą podróż autobusem do innego, większego sklepu. Mogłam oczywiście zrobić na obiad coś innego, ale po prostu uparłam się na TĘ zupę. I dobrze zrobiłam! Okazała się przepyszna, a zachwytom rodzinki nie było końca. Już otrzymałam polecenie, że muszę robić ją częściej ;)
Przepis znalazłam u ilonaw26. Poniżej podaję go z moimi niewielkimi zmianami.
ZUPA POROWO-PIECZARKOWA Z PULPECIKAMI
- 400g mielonego mięsa (wołowo-wieprzowego),
- 5 szklanek bulionu drobiowego,
- 1 duży por,
- 200g pieczarek,
- 1 kostka serka topionego (100g),
- 1 jajko,
- 1 mała cebula,
- 1 łyżeczka oleju,
- 2 łyżki masła,
- sól, pieprz,
- zioła prowansalskie,
- zielona cebulka do posypania
Cebulę drobno posiekać i podsmażyć na łyżeczce oleju na złoty kolor. Mięso mielone przełożyć do miski, dodać cebulkę, wbić jajko, doprawić solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi. Wyrobić ręką, aż składniki się połączą. Wilgotnymi dłońmi formować małe pulpeciki i kłaść je na zmoczonej desce do krojenia. W garnku zagotować bulion i gotować klopsiki 10-12 minut. Następnie wyjąć je łyżką cedzakową i odstawić na bok.
Pora i pieczarki oczyścić. Pora posiekać, a pieczarki pokroić w cienkie półplasterki. Razem poddusić na maśle, aż pieczarki puszczą sok, który następnie odparuje.
Z gotującego się bulionu, w którym wcześniej gotowały się pulpeciki, odlać szklankę. Rozpuścić w niej serek topiony (ja miksuję go w tym bulionie blenderem, żeby nie było żadnych farfocli). Do reszty bulionu w garnku dodać pora i pieczarki i gotować jeszcze 10 minut. Następnie wlać rozpuszczony serek, dodać klopsiki i ponownie zagotować, ewentualnie doprawiając do smaku. Posypać zieloną cebulką. Gotowe :)
Do zupy można podać dodatkowo grzanki czosnkowe – wówczas takie danie wystarczy na cały obiad :)
Może zainteresuje Cię również
Co jest lepsze niż kawałek czekolady?
Świeżo upieczone ciasto z kawałkami czekolady :)
A jeśli jeszcze do tego znajdziemy w nim rodzynki, orzechy i żurawinę, otrzymamy idealne ciasto na „czekoladowego głoda” dopadającego nas w środku tygodnia.
Przepis wzięłam od kucharzytrzech i lekko go zmodyfikowałam, dopasowując ilość ciasta do mniejszej formy.
Ciasto wyszło mi trochę mało zwięzłe i lekko rozpadające się, ale w smaku jest po prostu przepyszne i zdecydowanie wynagradza ten mały mankament :)
|
ciasto czekoladowe z bakaliami |
CIASTO CZEKOLADOWE Z BAKALIAMI
- 130 g miękkiego masła,
- 75 g cukru,
- 3 roztrzepane jajka,
- 170 g mąki,
- 1,5 płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia,
- 2 czubate łyżeczki kakao,
- 1 tabliczka (100 g) grubo posiekanej gorzkiej czekolady,
- mała garść rodzynek,
- mała garść suszonej żurawiny,
- mała garść posiekanych orzechów włoskich
W misce utrzeć masło z cukrem na pulchną masę. Stopniowo dodawać roztrzepane jajka, cały czas miksując. Dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i kakao i krótko zmiksować – do połączenia składników. Na koniec wsypać czekoladę i bakalie i wymieszać ciasto łyżką.
Przelać do niedużej formy (24 x 11 cm) wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w 170 stopniach przez około 45-50 minut (najlepiej sprawdzić patyczkiem; nie powinno być na nim śladu surowego ciasta, co najwyżej trochę stopionej czekolady).
Może zainteresuje Cię również
Poczciwy schabowy na niedzielę, zapieczony z porem i marchewką. Mięso pozostało miękkie i soczyste, a samo danie okazało się smaczniejsze, niż się spodziewałam ;) Przepis godny polecenia znalazłam na blogu kuchniana5.
SCHAB ZAPIEKANY Z POREM I MARCHEWKĄ
- 4 plastry schabu,
- por (kawałek długości 15-20cm),
- 1,5 marchewki,
- 4 łyżki pikantnego ketchupu,
- 4 łyżki majonezu (najlepiej Kieleckiego),
- 1 ząbek czosnku,
- sól, pieprz,
- olej
Plastry schabu umyć, osuszyć, rozbić niezbyt mocno tłuczkiem i obsmażyć na silnie rozgrzanym oleju. Oprószyć solą i pieprzem i przełożyć do lekko natłuszczonego żaroodpornego naczynia.
Pora umyć i pokroić w cienkie półplasterki. Marchewkę obrać, umyć i zetrzeć w cienką zapałkę. Obrany ząbek czosnku przecisnąć przez praskę i wymieszać w miseczce z majonezem.
Plastry mięsa posmarować z wierzchu ketchupem, na to układać kolejno pora, czosnkowy majonez i marchewkę.
Piec w 170 stopniach przez 20 minut.
Może zainteresuje Cię również
Na koniec akcji "Zielono mi" proponuję sałatkę (coś dużo ich ostatnio jadam, ale to przecież dobrze ;) ). Inspirowałam się słynną, znaną i uwielbianą sałatką caprese. Kiwi z mozarellą? Dlaczego nie :) Skropione oliwą z oliwek, oprószone pieprzem smakuje świetnie. Wiem, że są tacy, którym ten pomysł może wydawać się szokujący. Ja jednak zachęcam do przełamywania barier i odkrywania nowych smaków. Sama już niejednokrotnie przekonałam się, że owoce nadają się nie tylko do ciast i słodkich deserów.
SAŁATKA Z MOZZARELLĄ I KIWI
(dla 1 osoby)
3 liście sałaty lodowej,
pół kulki sera mozzarella (ok. 65g),
1 dojrzałe kiwi,
kilka listków świeżej bazylii,
sól,
świeżo mielony pieprz,
oliwa z oliwek
Sałatę umyć, osuszyć, porwać na kawałki i ułożyć na talerzu. Mozzarellę i obrane kiwi pokroić w plasterki. Na sałacie układać naprzemiennie plastry sera i kiwi. Posypać listkami bazylii, oprószyć solą i pieprzem, skropić oliwą. Jeść od razu :)
Może zainteresuje Cię również
Gdy pierwszy raz zobaczyłam u agnieshi zielone pierogi, wiedziałam, że muszę je zrobić. Rok temu o tej porze robiłam zielone naleśniki, dziś przyszedł czas na pierogi. Nadzienie z mięsa jednak nie do końca mi odpowiadało, więc zainspirowana przepisem na farsz z fetą i suszonymi pomidorami, który opublikowała m.in. Wiosanna - zrobiłam podobny.I okazało się, że zielone pierogi nie tylko pięknie wyglądają, ale również są pyszne :)
ZIELONE PIEROGI Z NADZIENIEM SEROWYM
ciasto:
- 200g siekanego, mrożonego szpinaku,
- 450g mąki,
- 1 jajko,
- 2 łyżki oleju,
- 3-4 łyżki ciepłej wody
- szczypta soli
nadzienie serowe:
- 250g sera feta,
- 250g twarogu,
- 6-7 kawałków suszonych pomidorów w oliwie,
- kilka sztuk oliwek,
- 1 żółtko,
- zioła prowansalskie,
- pieprz
- + dodatkowo masło lub śmietana
Szpinak rozmrozić i zmiksować razem z wodą, która wyciekła, końcówką tnącą miksera na jak najbardziej jednolitą „papkę” ;) Dzięki temu ciasto będzie miało soczyście zielony kolor.
Na stolnicę przesiać mąkę, wbić jajko, dodać szpinak, sól i olej i zagnieść na gładkie, elastyczne ciasto – w razie potrzeby można dodać trochę ciepłej wody. Uformować kulę, przykryć i odstawić na pół godziny.
W tym czasie przygotować nadzienie: twaróg przetrzeć przez sitko (jeśli jest nie mielony), wymieszać z fetą i żółtkiem. Dodać drobno pokrojone pomidory osączone z oliwy oraz oliwki. Doprawić do smaku ziołami prowansalskimi i pieprzem. Dokładnie wymieszać.
Ciasto podzielić na dwie części. Każdą z nich cienko rozwałkować, podsypując mąką. Szklanką wycinać kółka, nakładać po małej łyżeczce farszu i sklejać pierogi.
W dużym garnku zagotować wodę z dodatkiem płaskiej łyżki soli oraz 2 łyżek oleju. Gotować pierogi na małym ogniu, 3-4 minuty od wypłynięcia.
Podawać polane stopionym masłem lub śmietaną.
Może zainteresuje Cię również
Już dawno temu przekonałam się, jak świetnie smakuje zupa dyniowa z mlekiem kokosowym. Gdy więc zobaczyłam u chimerax przepis na krem z groszku z dodatkiem właśnie mleczka kokosowego, od razu wiedziałam, że to coś dla mnie. Przepis jednak zapodział się w stercie innych i odnalazłam go dopiero niedawno.
Wypróbowałam i potwierdzam – pyszne! Od siebie dodałam do zupy pieprzu cayenne, który dodał delikatnej zupie pikantnego „pazura”. Polecam, bo to łatwy, szybki i bardzo smaczny przepis.
ORIENTALNY KREM Z GROSZKU
- 1 paczka mrożonego groszku (400g),
- 3 szklanki bulionu warzywnego,
- mała puszka mleka kokosowego,
- pieprz, sól, cukier,
- przyprawa curry,
- pieprz cayenne,
- 1 łyżka wiórków kokosowych (opcjonalnie, ja nie dałam),świeża kolendra, ewentualnie natka pietruszki
Zagotować bulion, wsypać groszek i gotować na małym ogniu 12-15 minut, aż groszek będzie miękki. Zdjąć z ognia i zmiksować. Doprawić do smaku solą, pieprzem, szczyptą cukru, odrobiną curry i pieprzu cayenne. Wlać ¾ puszki mleka kokosowego i jeszcze raz zmiksować całość na gładki krem. Ponownie zagotować.
Po rozlaniu na talerze, zupę udekorować resztą mleka kokosowego.
Podawać z groszkiem ptysiowym, grzankami albo z ryżem (ja najbardziej lubię wersję z ryżem). Można posypać kolendrą / natką pietruszki albo podprażonymi na suchej patelni wiórkami kokosowymi.
Może zainteresuje Cię również
Elegancki, niebanalny obiad, cieszący zarówno oczy jak i podniebienie. Pikantny smak pora łamie delikatny sos beszamelowy. A wszystko w zgrabnym pakieciku...
Oryginalny przepis znalazłam w jednym ze starszych numerów magazynu PANI. Ja swój przepis trochę zmodyfikowałam (poniżej podając go w mojej wersji), dodając trochę więcej cukinii kosztem pora i więcej sosu beszamelowego.
NALEŚNIKOWE SAKIEWKI Z FARSZEM Z PORÓW
- 8 naleśników (przepis podstawowy - klik!),
- 250-400 g młodych porów,
- 250 g cukinii,
- 2 łyżki masła,
- 125 g sera ricotta,
- 8 liści grubego szczypioru lub cebulki dymki albo 'nitek' z pora
sos beszamelowy:
- ¾ szklanki mleka,
- 10 g masła,
- 10 g mąki,
- 2-3 łyżki startego parmezanu,
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa do smaku
Pory i cukinię pokroić w cienkie paseczki. Lekko podsmażyć na maśle, tak żeby zmiękły, ale się nie zrumieniły.
W garnuszku stopić masło, wsypać mąkę i połączyć oba składniki. Powoli wlać mleko i mieszać intensywnie, aż sos zgęstnieje. Doprawić do smaku parmezanem, solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Podsmażone warzywa wymieszać z beszamelem i ricottą.
Naleśniki napełnić farszem z porów, formując „sakiewki”. Każdą przewiązać szczypiorkiem lub wstążką z pora. Udekorować cząsteczkami pomidorków koktajlowych i gałązkami tymianku.
Podawać od razu po przygotowaniu.
Może zainteresuje Cię również
Kiedy Pela ogłosiła 11 zaproszenie do swojego Baru Sałatkowego, zachęcając do zrobienia dowolnej sałatki o określeniu „kobieca”, początkowo nic nie przychodziło mi do głowy. Wiadomym było, że sałatka powinna być lekka i delikatna w smaku. Myślałam o rukoli i o truskawkach, ale teraz nie sezon, a tego pędzonego paskudztwa z hipermarketu nie zamierzałam kupować.
A potem przyszło mi do głowy, że przecież „maliny” brzmią bardziej zmysłowo niż „truskawki”. Kiedy wymawia się słowo „maliny”, brzmi ono niemal jak „Lolita” (na pewno pamiętacie obsesję bohatera książki Nabokova na punkcie tego imienia), tyle że na początku wargi subtelnie stykają się ze sobą. A „truskawki”? Brzmią, jakby Niemiec chciał wypowiedzieć jakieś słowo w swoim języku, ale w połowie dostał ataku czkawki :P
Stanęło więc na malinach. Przybrały one postać domowej roboty, kwaskowatego dżemu pachnącego latem. Do tego brokuły, kiełki i płatki migdałów. Myślę, że są to składniki jak najbardziej odpowiednie do „kobiecej sałatki”. Razem utworzyły naprawdę pyszny zestaw.
KOBIECA SAŁATKA
- 200 g brokułów (u mnie mrożone),
- łyżka płatków migdałowych,
- garść kiełków z czerwonej kapusty (lub innych),
- 3 łyżeczki kwaskowatego dżemu malinowego lub świeżych rozgniecionych malin,
- 1 łyżeczka oleju z pestek winogron,
- 1 łyżeczka octu balsamico,
- sól i pieprz
Brokuły ugotować al dente w wodzie z odrobiną soli i cukru. Odcedzić, przelać zimną wodą i osączyć.
Płatki migdałowe zrumienić na suchej patelni.
Dżem malinowy przetrzeć przez sitko, aby oddzielić pestki, następnie wymieszać z olejem i octem balsamicznym. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Brokuły ułożyć na talerzu, posypać kiełkami, polać malinowym sosem. Wierzch posypać płatkami migdałów.
Może zainteresuje Cię również
Sałatka „imprezowa” – bo cieszy się powodzeniem na każdej niemal imprezie. Kwaskowato-pikantna, idealna na „zagrychę” ;) Przepis dostałam kilka lat temu od znajomej i od tego czasu wypróbowałam ją już wielokrotnie. Robiłam ją między innymi na tegorocznego sylwestra i mimo ogromu jedzenia, jakie pojawiło się wówczas na stołach, sałatka została zjedzona niemal całkowicie.
|
sałatka z porem, kukurydzą i serem - sałatka na imprezy |
„IMPREZOWA” SAŁATKA Z POREM
- 1 duży por,
- 1 czerwona papryka,
- 1 słoiczek marynowanych pieczarek,
- 1 puszka kukurydzy,
- 3 ogórki konserwowe,
- 2 jajka ugotowane na twardo,
- 100 g żółtego sera,
- pół szklanki pikantnego majonezu (najlepszy jest „Kielecki”),
- 2 łyżki gęstego jogurtu naturalnego,
- sól, pieprz, cukier
Pora oczyścić, przekroić wzdłuż i pokroić na cienkie półplasterki – całą białą część oraz trochę zielonej. Przelać na sitku wrzątkiem aby pozbyć się goryczki, osączyć i przełożyć do miski.
Paprykę, pieczarki, ogórki, białka jajek oraz żółty ser pokroić w kostkę i wrzucić do miski z porem. Dodać osączoną z zalewy kukurydzę. Wymieszać.
Żółtka jajek przetrzeć przez sitko. Dodać majonez, jogurt, solidną szczyptę soli, płaską łyżeczkę cukru i pół łyżeczki pieprzu. Dokładnie wymieszać. Gotowym sosem polać sałatkę, wymieszać i odstawić do lodówki na 1-2 godziny, aby „się przegryzła”.
Może zainteresuje Cię również
Surówka, jaką podają w niemal każdej chińskiej knajpie nie jest wprawdzie tradycyjnym chińskim daniem, ale za to świetnie komponuje się z azjatyckimi potrawami. Nie wszyscy ją lubią, ale ma też ogromną ilość fanów, do których i ja należę :)W Internecie można spotkać wiele przepisów na „chińskie” surówki, jednak nie z każdego można przygotować właśnie taką, jaką podają „u Chińczyka”.
Podaję więc przepis, jaki poznałam, kiedy sama pracowałam w chińskiej restauracji. Uwielbiam ją, zwłaszcza posypaną orzeszkami ziemnymi.
|
surówka chińska |
„CHIŃSKA” SURÓWKA Z KAPUSTY
pół niedużej główki białej kapusty,
1 duża marchewka,
można dodać 1 ząbek czosnku
zalewa:
1/3 szklanki wody,
4 łyżki octu winnego,
3-4 łyżki oleju,
3 łyżki cukru,
szczypta mielonego imbiru (opcjonalnie)
pół łyżeczki chili w płatkach (opcjonalnie, ja nie miałam),
sól i pieprz
do posypania:
2 łyżki prażonych, niesolonych orzeszków ziemnych
Kapustę oczyścić z wierzchnich liści i pokroić lub poszatkować na cieniutkie paski. Marchewkę obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Wymieszać razem z kapustą. Składniki zalewy wymieszać razem dokładnie i zalać nimi surówkę. Następnie należy ją dobrze ugnieść – najlepiej rękami, jeśli nie to np. drewnianą pałką taką jaką dawniej ucierało się lukier. Chodzi o to, by kapusta puściła soki.
Surówkę odstawić w chłodne miejsce na kilka godzin, aby „się przegryzła”. Można też przygotować ją dzień wcześniej i zostawić na noc w lodówce.
Przed podaniem każdą porcję posypać niewielką ilością posiekanych orzeszków.
Może zainteresuje Cię również
Przepisów na kurczaka z zieloną pastą curry znalazłam na necie sporo. Właściwie przy takiej potrawie można improwizować. Bazą jest oczywiście zielona pasta curry oraz mleko kokosowe, natomiast warzywa można dać takie, „jakie akurat ma się w lodówce”. Ja użyłam fasolki szparagowej i groszku, ale równie dobrze może być papryka, marchewka, malutkie kolby kukurydzy (tzw. baby corn) lub inne warzywa. Tak czy siak, danie wyjdzie pyszne ;)
Dodatek papryczki chili jest wskazany, jeśli lubimy pikantne potrawy. Ja dałam trochę chili i dla mnie było ok., ale dla mojej mamy jednak już ciut za ostre. Tak więc i tutaj jest możliwość improwizacji :)
Tajską zieloną pastę curry można kupić w hipermarketach i delikatesach na półkach z egzotycznymi artykułami. Można też zrobić ją samemu – przepis na nią podaje m.in. Komarka. Ja, póki co, posłużyłam się gotowcem, dzięki temu obiad „zrobił się” błyskawicznie.
TAJSKIE ZIELONE CURRY Z KURCZAKA
(dla 4 osób)
- 2 filety z piersi kurczaka,
- 2/3 słoiczka tajskiej zielonej pasty curry,
- mała puszka mleka kokosowego,
- szklanka mrożonej fasolki szparagowej,
- 2/3 szklanki mrożonego groszku,
- 1 cebula,
- 1 łyżeczka świeżego, startego imbiru,
- kawałek papryczki chili,
- pieprz i ewentualnie sól,
- listki kolendry
Na lekko osolony wrzątek wrzucić fasolkę i groszek. Gdy woda ponownie zacznie wrzeć, odcedzić i odstawić warzywa.
Cebulę pokroić w „piórka” i zeszklić w woku na oleju. Dodać imbir, posiekane chili (bez pestek) oraz pokrojone na paseczki mięso i smażyć do zrumienienia. Dodać pastę curry, wlać mleko kokosowe i wymieszać. Dodać warzywa i gotować razem 2-3 minuty. Ewentualnie doprawić do smaku solą i pieprzem.
Podawać z ryżem lub makaronem ryżowym, posypane posiekanymi listkami kolendry.
Może zainteresuje Cię również
Oto drugi przepis, który jest odpowiedzią na 10 zaproszenie do baru sałatkowego Peli, tym razem z wykorzystaniem sosu musztardowego.
Początkowo myślałam, by przygotować sałatkę ziemniaczaną podobną do tej, którą robiłam daaawno temu.
Ale w Bomi była promocja sałaty lodowej, wylazła ze mnie moja pazerność, nakupiłam tej sałaty jak wariatka i potem musiałam ją w wielkich ilościach zjeść ;)
SAŁATKA Z KURCZAKIEM, SUSZONYMI POMIDORAMI I GRZANKAMI
- pół główki sałaty lodowej,
- 1 filet z kurczaka,
- 4-5 kawałków suszonych pomidorów marynowanych w oliwie,
- ok. 100 g żółtego sera (u mnie gouda) w kawałku,
- 1 bułka pszenna (np. kajzerka),
- sól ziołowa,
- pieprz,
- zioła prowansalskie,
- słodka papryka w proszku,
- 1 łyżka oliwy z oliwek,
- ł1 solidna łyżka masła
sos musztardowy:
- ćwierć czerwonej cebuli,
- pół ząbka czosnku,
- 1 łyżeczka musztardy,
- 2 łyżeczki octu balsamico,
- 3 łyżki oleju (u mnie z pestek winogron) lub oliwy ze słoika z suszonymi pomidorami
- sól i pieprz
Filet z kurczaka umyć, osuszyć, delikatnie rozbić tłuczkiem, przyprawić solą, ziołami prowansalskimi i pieprzem. Natrzeć mięso oliwą i usmażyć na patelni (najlepiej grillowej). Odstawić do ostudzenia, po czym pokroić na paski.
Bułkę pokroić w drobną kostkę.
Na patelni stopić masło, wsypać bułkę pokrojoną w kostkę, wymieszać. Posypać solą ziołową i papryką w proszku. Opiekać na niedużym ogniu, aż grzanki będą złociste i chrupiące.
Sałatę umyć, osuszyć, porwać na kawałki. Ułożyć na niej paski kurczaka, drobno pokrojone pomidory i żółty ser pokrojony w małą kostkę.
Przygotować sos: cebulę drobno posiekać, czosnek zmiażdżyć. Dodać musztardę i ocet. Mieszając, stopniowo wlewać olej, aż składniki ładnie się połączą.
Bezpośrednio przed podaniem polać sałatkę sosem i posypać grzankami.
Może zainteresuje Cię również
Korzystając nadal z kiełkowego dobrodziejstwa, sałatkuję sobie w najlepsze. Tym razem ze swoim pomysłem postanowiłam dołączyć do baru sałatkowego Peli i skorzystać z 10 zaproszenia do zabawy. Pela podała 3 przepisy na sosy do sałatek, reszta – czyli dobór składników – zależał już od naszej fantazji. Mnie najbardziej spodobał się dressing pomarańczowo-imbirowy i to nim polałam swoją sałatkę. Dodałam do niego odrobinę oliwy z oliwek, aby witaminy A i E lepiej się wchłaniały (jak wiadomo, są to jedne z witamin rozpuszczalnych w tłuszczach) :)
|
sałatka z wędzonym indykiem, pomarańczą i kiełkami |
SAŁATKA Z WĘDZONYM INDYKIEM, POMARAŃCZĄ I KIEŁKAMI
- pół główki sałaty lodowej,
- pół pomarańczy,
- ok. 100g wędzonej piersi indyczej,
- 2 łyżki grubo posiekanych orzechów włoskich,
- kiełki (u mnie słonecznika)
sos pomarańczowo-imbirowy:
- 1 łyżka oliwy z oliwek,
- 1 łyżka soku z cytryny,
- 2 łyżki soku z pomarańczy,
- mała łyżeczka płynnego miodu,
- ¼ łyżeczki imbiru w proszku,
- 1 łyżeczka skórki startej z pomarańczy,
- pół łyżeczki skórki startej z cytryny
Sałatę umyć, osuszyć, porwać na kawałki. Połówkę pomarańczy obrać ze skóry, poszczególne cząsteczki z błon i pokroić na kawałki. Pierś indyka pokroić w paseczki. Orzechy uprażyć na suchej patelni.
Ułożyć w misce warstwami: sałata – indyk – pomarańcza – orzechy – kiełki.
Sos przygotować mieszając ze sobą podane składniki i polać nim sałatkę.
Może zainteresuje Cię również
Smażyłyśmy je z mamą dziś rano. Wczoraj przeglądnęłam mnóstwo przepisów na pączki, ale w końcu zdecydowałyśmy się połączyć przepis Ewy Wachowicz z tym zapisanym w starym zeszycie mamy.
Pączki wyszły pyszne. Może trochę za małe, bo wykrawałyśmy je zwykłą szklanką, a trzeba było jednak trochę szerszą. Nie wszystkie wyglądały pięknie, bo nie mam jeszcze wprawy i niektóre wyszły dość nieforemne ale bez względu na to, wszystkie smakowały super. Są wyrośnięte i sprężyste, po ściśnięciu palcami natychmiast wracają do poprzedniego kształtu, nie nasiąkły tłuszczem... czego więcej chcieć? ;)
PĄCZKI
1 kg mąki,
100g świeżych drożdży,
100g cukru,
ok. 500ml letniego mleka,
10 żółtek,
cukier wanilinowy,
skórka i sok z 1 cytryny,
szczypta soli,
6 łyżek stopionego masła,
1 mały kieliszek spirytusu,
olej do smażenia (ok. 1,5 l),
marmolada różana lub inna konfitura do nadziewania.
Drożdże wymieszać z łyżką cukru, gdy się rozpuszczą dodać 2 łyżki mąki i trochę mleka, tak żeby zaczyn miał konsystencję śmietany. Przykryć naczynie ściereczką i zostawić na 20 minut do wyrośnięcia.
W tym czasie żółtka ubić na parze z resztą cukru i cukrem wanilinowym na jasną, puszystą masę.
Mąkę przesiać do miski, dodać szczyptę soli, wyrośnięty zaczyn, żółtka z cukrem, sok i skórkę z cytryny, spirytus i resztę mleka. Wymieszać, a następnie wyrabiać ciasto. Gdy przestanie kleić się do rąk, wlać masło i jeszcze chwilę wyrabiać, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. W razie potrzeby dodać więcej mąki lub mleka. Miskę z wyrobionym ciastem przykryć ściereczką i zostawić na pół godziny w ciepłym miejscu.
Stolnicę podsypać lekko mąką i wyłożyć na nią ciasto. Natłuszczonymi dłońmi delikatnie rozpłaszczyć ciasto na grubość ok. 1,5 cm i szeroką szklanką wykrawać kółka (żeby łatwo wychodziły i nie kleiły się do szklanki, jej brzegi można natłuścić olejem). Formować z nich w dłoniach kulki, układać na lekko natłuszczonym pergaminie w odstępach, przykryć ściereczką i zostawić na pół godziny, żeby podrosły. Resztki ciasta zagnieść i postąpić tak samo aż do zużycia całego ciasta.
W tym czasie rozgrzać w garnku olej. Na początek warto wrzucić niewielką porcję ciasta – powinno od razu wypłynąć na powierzchnię, smażyć się, ale nie przypalić. Temperatura oleju powinna wynosić ok. 175 stopni, jeśli ktoś nie ma termometru, musi smażyć je na wyczucie, jak my ;)
Pączki kłaść ostrożnie na olej, po kilka sztuk. Smażyć z obu stron na jasnobrązowy kolor. Gotowe wyjmować łyżką cedzakową na papierowe ręczniki, które wchłoną nadmiar tłuszczu.
Jeszcze ciepłe pączki nadziewać marmoladą za pomocą szprycy z długą końcówką.
Na koniec pączki można posypać cukrem pudrem lub polukrować i ozdobić kandyzowaną skórką pomarańczową.
Inna metoda: pączki można też nadziewać przed smażeniem, rozpłaszczając je, nakładając nadzienie, składając i formując z nich kulkę. Ja nie próbowałam, bojąc się, że jak coś niedokładnie skleję, to podczas smażenia dżem wypłynie i cały olej mi się zapaskudzi (a znając moje szczęście, jest to prawdopodobne) ;)
Z tej ilości składników wyszło nam ok. 50 mniejszych pączków. Normalnej wielkości wyszłoby ok. 40 :)
Może zainteresuje Cię również
Odrywając się na chwilę od słodkich karnawałowych faworków, oponek, rozetek i pączków, chciałam poruszyć dziś temat z zupełnie innej beczki, bo dotyczący kiełków. Do tej pory zdarzało mi się tylko wysiewać rzeżuchę na talerzyku wyłożonym mokrą watą, ale odkąd niedawno mama kupiła kiełkownicę, dopadło nas kiełkowe szaleństwo ;) Na pierwszy rzut wysiałam kiełki słonecznika i rzodkiewki. Wszystko zostało zjedzone i wczoraj wysiałam kolejne: tym razem soczewicy i czerwonej kapusty.
Kiełki najczęściej dodaję do kanapek, ale zrobiłam też kilka sałatek, które – mam nadzieję – uda mi się tu w najbliższym czasie zamieścić.
Uważam, że kiełki są idealne na tę porę roku, kiedy nasz organizm jest osłabiony po zimie, a na straganach nie ma jeszcze wiosennych, gruntowych warzyw. Nie sposób wymienić jednym tchem ich zbawiennego dla naszego organizmu składu, bo gdy zaczęłam o nich czytać, doszłam do wniosku, że zawierają chyba wszystko, co dobre: mnóstwo witamin, makro- i mikroelementów, błonnik, kwasy tłuszczowe omega-3, wartościowe białka... :)
Na pierwszy ogień – nieco improwizowana sałatka.
|
sałatka z pieczonym indykiem i kiełkami |
SAŁATKA Z PIECZONYM INDYKIEM I KIEŁKAMI
- pół główki sałaty lodowej,
- pół marchewki,
- 3-4 łyżki kukurydzy z puszki,
- trochę pieczonego indyka (u mnie został z obiadu z poprzedniego dnia),
- kiełki słonecznika,
- kiełki rzodkiewki,
sos:
- 1 łyżka octu jabłkowego,
- 2 łyżki oliwy z oliwek,
- 2 łyżki „sosiku” spod pieczonego indyka,
- 1 łyżka musztardy francuskiej,
- szczypta cukru,
- sól i pieprz do smaku
Sałatę umyć, osuszyć, porwać na kawałeczki. Marchewkę obrać i pokroić w zapałkę. Mięso pokroić na nieduże kawałki. Ułożyć warstwami: sałata, marchewka, kukurydza, indyk, kiełki.
Składniki sosu wymieszać razem i polać nim sałatkę.
***
Druga propozycja to nie sałatka, ale szybka przekąska. Pomysł z forum Gazety.pl.
JOGURT Z MIODEM I KIEŁKAMI
- 2/3 szklanki jogurtu naturalnego (u mnie grecki),
- 1 łyżka miodu,
- trochę kiełków (u mnie kiełki rzodkiewki)
W szklance ułożyć warstwowo: jogurt, miód i kiełki. Zjadać. Koniec ;)
|
jogurt z miodem i kiełkami |
Może zainteresuje Cię również
Kupione faworki jadłam tylko raz. Po raz pierwszy i ostatni. Nie umywają się do tych świeżych, robionych w domu, z dobrego, sprawdzonego przepisu.
Faworki smażymy z mamą co roku w okolicach Tłustego Czwartku. Przeważnie w weekend, tym razem jednak wyjątkowo udało nam się wygospodarować czas w środku tygodnia.
Moja mama próbowała smażyć faworki z wielu przepisów. Z tego, który podaję niżej, korzystamy już od 3 lat i chyba innych receptur już nie będziemy próbować. Te faworki zdają się być idealne: leciutkie, ultrakruche, delikatne, pełne bąbelków, nie nasiąkające tłuszczem i... po prostu pyszne.
Przepis pochodzi z książeczki „Słodki karnawał” Haliny Jachowskiej. Od razu mówię, że taka ilość faworków z tej ilości składników znika niemal od razu, dlatego warto robić je z podwójnej porcji :)
FAWORKI
- 200 g mąki,
- 3 żółtka,
- 3-4 łyżki gęstej śmietany (ok. 80 g),
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1 łyżka spirytusu,
- szczypta soli,
- tłuszcz do smażenia (smalec lub olej rzepakowy lub pół na pół),
- cukier puder do posypania
Mąkę zmieszać ze śmietaną, zrobić zagłębienie, dodać żółtka, spirytus, szczyptę soli i proszek do pieczenia. Wszystkie składniki wymieszać i starannie wyrobić ciasto. Następnie mocno je „wybić”, tzn. uderzać w nie wałkiem, gdy się spłaszczy złożyć na pół znowu uderzać itd. przez ok. 5 minut. Dzięki temu wtłoczone zostanie powietrze do ciasta i faworki będą kruche. Gotowe ciasto rozwałkować jak najcieniej, podsypując możliwie jak najmniejszą ilością mąki. Pokroić na paski mniej więcej 12 x 3 cm. Każdy pasek przeciąć na środku wzdłuż i jeden z końców przewinąć przez powstały otwór.
W rondlu rozgrzać tłuszcz i do gorącego wrzucić kawałeczek ciasta – jeżeli od razu wypłynie, tłuszcz jest dostatecznie rozgrzany. Z przygotowanych faworków pędzelkiem strząsać nadmiar mąki i smażyć je z obu stron na jasnozłoty kolor. Usmażone odsączyć z tłuszczu na papierowych ręcznikach, przełożyć na talerz, posypać cukrem pudrem.
Może zainteresuje Cię również
W zeszłym tygodniu:
Leżała sobie w kuchennej szufladzie foremki do smażenia rozetek. Takie metalowe, z rączką zwieńczoną kawałkiem plastiku. Nie używane od wielu lat, tak wielu, że zupełnie nie pamiętam, by moja mama kiedykolwiek takie rozetki smażyła. Ona twierdzi, że owszem robiła, ale byłam tak mała, że mogę tego nie pamiętać.
Postanowiłyśmy przypomnieć sobie ich smak.
Znalazłam w Internecie przepis, zrobiłam ciasto, zanurzyłam foremkę, włożyłam w rozgrzany tłuszcz i... klapa. Ciasto przywarło do niej niemal na amen ;) Dopiero mama uświadomiła mnie, że ciasto powinno być takie jak na naleśniki – z minimalną ilością cukru lub w ogóle bez niego. Zrobiłam więc ciasto jeszcze raz, tym razem dając tylko płaską łyżeczkę cukru, a nie 2 łyżki jak poprzednio – i tym razem rozetki ładnie odchodziły od foremki :)
W smaku rozetki są bardzo smaczne, chrupiące, ale według mnie dobrym faworkom nie dorównują ;) Za to łatwo się je robi. Najsmaczniejsze są oczywiście świeżo po usmażeniu, ale nawet na drugi dzień są chrupkie i smaczne.
Mama mówi, że babcia smażyła takie rozetki nie tylko w okresie karnawału, ale i latem, bo na takie ciasteczka można nakładać bitą śmietanę i różne owoce, na przykład maliny.
(o, jak mi się zachciało malin teraz...)
|
smażone rozetki |
SMAŻONE ROZETKI
- 1 szklanka mąki,
- 1 szklanka mleka,
- 1 jajko,
- 2 krople aromatu waniliowego,
- płaska łyżeczka cukru,
- ¼ łyżeczki soli,
- olej do głębokiego smażenia,
- cukier puder do posypania
Z podanych składników ubić trzepaczką- lub mikserem ciasto (powinno mieć konsystencję gęstej śmietany). Odstawić na pół godziny, tak jak ciasto na naleśniki.
W garnku rozgrzać tłuszcz. Na kilka minut przed rozpoczęciem smażenia, włożyć foremkę do tłuszczu, aby się dobrze nagrzała (dzięki temu ciasto nie będzie do niej przywierało, albo przynajmniej nie aż tak bardzo;).
Rozgrzaną foremkę zamoczyć w cieście do ¾ wysokości (nie całą, bo inaczej ciasto się nie odczepi), następnie zanurzyć w gorącym tłuszczu i smażyć na jasnozłoty kolor. Czasami rozetki od razu się odczepiają, czasami trzeba pomóc sobie widelcem. Zasadniczo pierwsze kilka razy jest najtrudniejsze, trzeba się namęczyć przy odczepianiu, ale im dłużej smażymy, tym rozetki łatwiej odchodzą od foremek. Rozetki smażyć po kilka sztuk. Nie używane foremki powinny być cały czas zanurzone w gorącym oleju. Usmażone rozetki wyjmować łyżką cedzakową i przełożyć na półmisek wyłożony papierowymi ręcznikami, które wchłoną nadmiar tłuszczu.
Może zainteresuje Cię również
Są to pierwsze oponki jakie robiłam i pierwsze, jakie w ogóle jadłam. I chociaż w związku z tym nie mogę porównać ich do innych, to muszę przyznać, że są bardzo smaczne i miękkie. Dużą zaletą jest ich lekko cytrynowy smak. Najlepsze są świeżo usmażone, następnego dnia nie były niestety już takie dobre, ale tak jest chyba z każdymi oponkami.
Moje oponki powstały na bazie przepisu wioli1100. Przeglądnęłam dziesiątki przepisów zanim wybrałam właśnie ten, ale nie żałuję :) Oponki smakowały wszystkim. Z podanej ilości składników wyszło mi 19 sztuk – myślę, że to w sam raz dla 4 osobowej rodziny + dodatkowego gościa ;)
Jedyne co mnie zastanawia w tym przepisie to dodatek oleju do ciasta – po co, skoro i tak smaży się je w głębokim tłuszczu?...
OPONKI SEROWE (BEZ JAJEK)
200g twarogu,
ok. 270g mąki,
6 łyżek mleka,
5 łyżek oleju,
3 łyżki cukru,
1 łyżka spirytusu,
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
pół płaskiej łyżeczki sody,
1 opakowanie cukru wanilinowego,
skórka starta z 2/3 cytryny (albo kilka kropli aromatu cytrynowego),
olej do głębokiego smażenia,
cukier puder do posypania
Twaróg zmielić lub przetrzeć przez sitko (można też użyć gotowego, mielonego twarogu z wiaderka). Dodać mleko, olej, cukier, cukier wanilinowy, spirytus, proszek do pieczenia, sodę i skórkę z cytryny i zmiksować wszystko razem. Dodać mąkę i zagnieść wszystko razem (w razie czego można dać więcej mąki, jej ilość zależy od wilgotności twarogu). Ciasto rozwałkować niezbyt cienko (ok. 7 mm grubości) na podsypanej mąką stolnicy. Szklanką wykrawać krążki, a na środku każdego krążka wyciąć dziurkę np. metalową zakrętką od butelki. Resztki ciastka zagnieść, rozwałkować itd. aż do zużycia całego ciasta.
Oponki smażyć z obu na złoto w głębokim oleju na średnim ogniu. Gotowe układać na papierowych ręcznikach i posypywać cukrem pudrem.
Może zainteresuje Cię również