Wczoraj mój M. świętował urodziny i z tej okazji upiekłam mu mały torcik ;) A ponieważ od dłuższego czasu ostrzyłam sobie zęby na Red Velvet Cake, stwierdziłam, że to doskonała okazja, by przygotować właśnie to ciacho. Nie jestem zwolenniczką barwienia żywności, ale stwierdziłam, że niech tam – raz można ;)
Red Velvet to ciasto pochodzące z USA, charakterystycznie czerwone i przełożone białym kremem na bazie serka Philadephia. Te dwa kontrastujące ze sobą kolory dają bardzo ciekawy efekt wizualny. W trakcie przygotowań naszły mnie wątpliwości, czy to aby nie jedno z tych ciast, które znacznie lepiej wyglądają, niż smakują. Obawiałam się, że ciasto będzie zbyt tłuste i mdłe. Ostatecznie okazało się jednak, że smakowało nam znacznie bardziej, niż przypuszczałam. Wilgotne, ale wcale nie zakalcowate ciasto przełożone intrygującym, słodko-słonawym kremem z pewnością nie podbije każdego serca, ale my byliśmy w pełni usatysfakcjonowani :)
Skorzystałam z przepisu od Dorotus, zmniejszając ilość składników do mniejszej foremki.
RED VELVET CAKE
1,5 szklanki mąki,
¾ szklanki cukru,
1 łyżeczka kakao,
szczypta soli,
1 jajko,
2/3 szklanki oleju,
2/3 szklanki maślanki,
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego),
2 łyżeczki octu winnego,
2/3 łyżeczki sody,
czerwony barwnik spożywczy (użyłam niecałe ½ łyżeczki barwnika w proszku)
krem:
120g masła (w temperaturze pokojowej),
375g (3 opakowania) serka Philadelphia (również w temperaturze pokojowej),
1 szklanka cukru pudru,
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
Dno tortownicy o średnicy 18 cm wyścielić odpowiednio dociętym kawałkiem papieru do pieczenia.
W jednej misce wymieszać suche składniki: mąkę, cukier, kakao i sól. W drugiej misce wymieszać jajko, olej, maślankę, ekstrakt z wanilii oraz barwnik (jeśli jest w płynie lub w żelu; ja miałam barwnik w proszku więc wymieszałam go z suchymi składnikami). Składniki suche przelać do mokrych i krótko wymieszać łyżką lub trzepaczką – tylko do połączenia składników.
Masę rozdzielić na 2 równe części. Do szklanki wlać 1 łyżeczkę octu i dodać 1/3 łyżeczki sody. Powstanie piana. Pianę szybko wlać do jednej porcji ciasta i wymieszać. Wlać do tortownicy i wyrównać powierzchnię.
Piec w 180 stopniach ok. 20-25 minut (aż wbity patyczek będzie suchy po wyjęciu). Ciasto lekko przestudzić i wyjąć z tortownicy.
Analogicznie upiec drugą porcję ciasta: do szklanki wlać drugą łyżeczkę octu i pozostałe 1/3 łyżeczki sody. Powstałą pianę wymieszać z drugą porcją ciasta, przelać do tortownicy wyścielonej papierem do pieczenia i piec tak samo jak pierwszą porcję.
Oba ciasta zostawić do całkowitego wystudzenia.
Przygotować krem: Masło utrzeć z cukrem pudrem na jasną, puszystą masę. Następnie stopniowo dodawać serki, cały czas miksując. Ucierać dość długo i dokładnie, aż masa będzie biała, jednolita i puszysta. Na koniec dodać ekstrakt z wanilii i jeszcze raz dokładnie zmiksować.
Z obu krążków ciasta ściąć milimetrową warstwę ciasta i pokruszyć ją w misce.
Pierwszy krążek ciasta ułożyć na paterze, posmarować kremem, przykryć drugim krążkiem. Całość obłożyć kremem. Wierzch posypać okruchami ciasta.
Przechowywać w lodówce.
Może zainteresuje Cię również
Ruchanki to słodkie drożdżowe racuchy pochodzące z kuchni kociewskiej (województwo pomorskie). Pierwotnie przyrządzane były z ciasta chlebowego, na mące żytniej i zakwasie. Gospodyni odejmowała nieco ciasta na chleb i na piecu smażyła placki na szybkie śniadanie, które potem spożywano z cukrem. Od czasów powojennych popularność zyskały ruchanki na mące pszennej i drożdżach, często również z dodatkiem jabłek. W 2008 roku ruchanki wpisane zostały na Listę Produktów Tradycyjnych. Cytując źródło, nazwa "ruchanki" pochodzi od słowa "wyruchane", czyli wyrośnięte i wyrobione.
Jakkolwiek nazwa może budzić chichot i różnorakie skojarzenia, trzeba przyznać, że racuszki te są absolutnie przepyszne, a przy tym łatwe do zrobienia i wcale nie takie pracochłonne. W sam raz na słodki obiad :)
RUCHANKI
(5-6 porcji)
500g mąki,
50g drożdży,
3 jajka,
100g stopionego masła,
500ml mleka,
1 łyżka cukru,
1 łyżka cukru waniliowego,
2 duże lub 3 średnie jabłka,
szczypta soli,
olej do smażenia,
cukier puder do posypania
Drożdże wkruszyć do kubka i rozetrzeć z cukrem. Połączyć z ½ szklanki ciepłego mleka i odstawić na ok. 10 minut, aż rozczyn zacznie rosnąć.
Resztę mleka podgrzać, wsypać cukier waniliowy i szczyptę soli. Cały czas mieszając (ja użyłam miksera z hakami do ciasta drożdżowego), stopniowo dodawać mąkę, stopione masło i roztrzepane w kubeczku jajka, a na koniec rozczyn drożdżowy. Jabłka obrać i pokroić w kostkę, wymieszać z ciastem. Ciasto zostawić na ok. 20 minut do lekkiego przestudzenia.
Łyżką nakładać porcje ciasta na rozgrzany na patelni olej. Smażyć na średnim ogniu z obu stron rumiane placuszki. Po usmażeniu odsączyć na ręcznikach papierowych z nadmiaru tłuszczu.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem.
(na podstawie przepisu z bloga Majany)
Może zainteresuje Cię również
Szybkie spaghetti z wykorzystaniem resztki serka mascarpone, który został mi po przygotowaniu tortu na Dzień Babci ;) Kremowy, delikatny serek świetnie uzupełnia pikantnego pora i słonawą szynkę, a całość orzeźwiają małe pomidorki. Bardzo fajne zestawienie składników :)
SPAGHETTI Z SZYNKĄ, POREM I MASCARPONE
(2 porcje)
- 200g makaronu spaghetti (u mnie kolorowy, ale to akurat nie jest konieczne),
- 75g szynki,
- ½ dużego pora,
- 100g mascarpone,
- garść pomidorków koktajlowych,
- 2 łyżki świeżo startego parmezanu,
- 1 łyżka oliwy,
- bazylia i oregano (świeże lub suszone),
- sól i pieprz
Makaron ugotować wg przepisu na opakowaniu.
W tym czasie na patelni rozgrzać łyżkę oliwy. Dodać pora pokrojonego w plasterki i szynkę pokrojoną w paski. Smażyć na niedużym ogniu kilka minut, aż por i szynka lekko się zarumienią. Wlać kilka łyżek wody, dodać mascarpone, doprawić do smaku solą, pieprzem, bazylią i oregano. Gotować chwilę, aż ser się rozpuści i powstanie sos.
Ugotowany makaron odcedzić i wymieszać z sosem. Przełożyć na talerze. Na wierzchu każdej porcji nałożyć połówki pomidorków koktajlowych i posypać parmezanem.
Może zainteresuje Cię również
Były rolady wołowe i kluski śląskie, powinna być zatem i modro kapusta, jednakże nie przepadam za zasmażaną czerwoną kapustą... Podałam zatem zasmażane buraczki, które od zawsze bardzo mi smakowały. Lubię ten ich łagodny i słodkawy smak. W buraczkach fajne jest też to, że gdy coś zostanie, to nieźle nadają się też na kanapki z wędliną. Można wtedy dodać do nich trochę chrzanu, jeśli ktoś lubi :)
BURACZKI ZASMAŻANE
(4 porcje)
- 6 średnich buraków,
- ½ niedużej cebuli,
- 2 łyżki masła,
- 1 czubata łyżeczka mąki,
- 1 łyżka kwaśnej śmietany,
- sól i pieprz
Buraki ugotować w łupinach lub upiec*. Wystudzić, obrać i zetrzeć na tarce o drobnych oczkach (niektórzy trą na grubych – można i tak, ja jednak wolę drobno starte).
W rondlu stopić masło, dodać drobno posiekaną cebulę i smażyć chwilę na małym ogniu, aż się zeszkli. Dodać mąkę, wymieszać, dodać buraczki i smażyć, mieszając, około 10 minut. Doprawić solą i pieprzem do smaku. Na koniec zdjąć z ognia, dodać śmietanę i wymieszać.
Podawać na ciepło.
*Upieczone buraki są nieco słodsze i bardziej aromatyczne. Ja swoje buraki upiekłam przy okazji pieczenia ciasta, więc nie musiałam marnować energii ;) Każdy z buraków trzeba wyszorować i owinąć osobno w folię aluminiową. Pieką się przez ok. godzinę w 180 stopniach.
Może zainteresuje Cię również
Sama się dziwię, że nie wstawiałam tu jeszcze tego przepisu, skoro tak je uwielbiam. Kluski śląskie, zwane przez Ślązaków również „gumiklyjzy” należą do ścisłej czołówki moich ulubionych potraw. Z jakimkolwiek sosem – czy to mięsnym, czy grzybowym, stanowią moje idealne „comfort food” wprawiając w stan delikatnej błogości ;)
Tym razem kluski towarzyszyły – a jakże - śląskim roladom :)
Kluski śląskie są banalnie proste do przygotowania i jest to jedna z potraw, które nauczyłam robić mojego M., a skoro on to ogarnął, to jestem pewna, że poradzi sobie z nimi dosłownie każdy ;)
Zasadniczo robi się je z ziemniaków (powinny być z gatunku tych sypkich, a nie sałatkowych) i mąki ziemniaczanej. Jajko (lub samo tylko żółtko) nie jest konieczne, jednak podnosi wartość odżywczą klusek i nadaje im trochę bardziej żółty kolor. Ilość dodanej mąki zależy od wilgotności ziemniaków – im bardziej są sypkie, tym mniej mąki potrzeba. Jeśli dodajemy jajko, trzeba również zwiększyć nieco ilość mąki, tak, by ciasto było elastyczne i miękkie. To jeden z tych przepisów, w których wyczucie sprawdza się dużo lepiej niż waga kuchenna ;)
KLUSKI ŚLĄSKIE
(4-5 porcji)
- 1 kg ziemniaków,
- ok. 130g mąki ziemniaczanej,
- 1 żółtko lub jajko (opcjonalnie),
- sól
Ziemniaki obrać, ugotować w osolonej wodzie, odcedzić i zostawić na chwilę, by nieco odparowały. Następnie przełożyć do miski i jeszcze ciepłe dokładnie utłuc praską. Ugnieść je, a następnie łyżką wybrać ćwiartkę – tak, by zostało puste miejsce. Miejsce to wypełnić mąką – jest to prosty sposób by bez użycia wagi dobrać proporcje mąki do ilości ziemniaków. Dodać szczyptę soli, wbić jajko lub samo żółtko (można je w ogóle pominąć, ja jednak zwykle daję żółtko) i wraz z wyjętą wcześniej ćwiartką ziemniaków zagnieść gładkie ciasto. Dłońmi nabierać porcje ciasta, formować kulki i palcem zrobić w każdej z nich wgłębienie.
W dużym garnku zagotować lekko osoloną wodę i na wrzątek wrzucać kluski, po czym delikatnie zamieszać. Gotować 2-3 minuty od momentu wypłynięcia ich na powierzchnię. Ostrożnie wyjąć łyżką cedzakową i od razu podawać.
Może zainteresuje Cię również
Na moim blogu pojawił się już kiedyś przepis na zrazy po estońsku, ale żeby nie było, że cudze chwalę, a swojego nie znam – teraz zamieszczam przepis na tradycyjne śląskie rolady wołowe, czyli absolutną klasykę kuchni tego rejonu. Przyznam, że wszelakie śląskie przepisy publikuję zawsze z pewną tremą, ponieważ już dawno temu zauważyłam, że chyba żadna społeczność w Polsce nie jest tak przywiązana do swojej regionalnej kuchni jak Ślązacy. Oczywiście jest to wspaniałe, bo uważam, że kuchnia regionalna to coś, co należy pielęgnować i promować, niemniej jednak wielu Ślązaków przejawia pewną hm... porywczość, której nie skrywa, jeżeli publikowany przepis choć w minimalnym stopniu odbiega od tego, który znany jest w jego domu ;)
Zanim więc przygotowałam swoje śląskie rolady, przejrzałam chyba z kilkanaście nań przepisów, które oczywiście różniły się pewnymi elementami, ale zasadnicza koncepcja jest ta sama. A efekt – wyraziste w smaku mięso, miękkie i kruche zarazem.
Nie jest to jednak szybki obiad i przygotowując go, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Wołowina wymaga czasu, który zdecydowanie działa na jej korzyść. Oczywiście trudno jest przewidzieć dokładny czas duszenia rolad – te z dobrej, młodej wołowiny mogą być gotowe już po godzinie, ale może się okazać, że trzeba je gotować i dwa-trzy razy tyle, lepiej więc być przygotowanym na taką ewentualność. Ja swoje rolady dusiłam trochę ponad dwie godziny i były doskonałe, bardzo miękkie i kruchutkie. Na pewno jeszcze nieraz je przygotuję :)
ŚLĄSKIE ROLADY WOŁOWE
(4 porcje)
4 cienkie plastry wołowiny (u mnie z udźca),
4 łyżeczki musztardy,
1 spory ogórek kiszony (ewentualnie konserwowy),
mały kawałek wędzonego boczku,
½ niedużej cebuli,
sól i pieprz,
2 łyżki mąki,
2 łyżki oleju
Mięso umyć, osuszyć i dokładnie rozbić na cienkie płaty (najlepiej przez folię spożywczą, żeby nie pryskało). Oprószyć solą i pieprzem. Każdy płat posmarować łyżeczką musztardy. Wzdłuż jednego końca nałożyć trochę posiekanej cebuli, ćwiartkę ogórka i słupek boczku. Całość ciasno zwinąć, formując zgrabne rolady, a następnie obwiązać nicią lub spiąć wykałaczkami.
Rolady oprószyć łyżką mąki i obsmażyć ze wszystkich stron na rozgrzanej patelni. Wlać ok. 2/3 szklanki wody i dusić pod przykryciem do miękkości (ok. 2 godziny). W razie potrzeby uzupełniać braki wody. Gdy mięso będzie już gotowe, wyjąć je i usunąć nici lub wykałaczki.
Drugą łyżkę mąki wymieszać z ½ szklanki zimnej wody i wlać do sosu. Gotować chwilę, intensywnie mieszając trzepaczką, aż powstanie zawiesisty sos.
Rolady podawać polane sosem.
Może zainteresuje Cię również
Smažený sýr (inaczej smažák) to klasyka kuchni czeskiej i słowackiej, która nawet w Polsce stała się tak popularna, że można zjeść ją w knajpach od gór aż po morze ;) Jest to jedna z niewielu czeskich potraw jarskich. Nie ma co, wegetarianie nie mają w Czechach łatwo ;)
Smażony ser jest pyszny, sycący i ma jakieś trzy miliony kalorii, zwłaszcza, że podawany jest prawie zawsze w towarzystwie hranolek, czyli frytek, a często również z tatarskou omáčkou . W Czechach najpopularniejszy do smażenia jest ser edamski, a potrójna panierka – tzw. trojobal – chroni zawartość kotleta przed wycieknięciem.
SMAŻONY SER Z SOSEM TATARSKIM
(2 porcje)
- 2 grube plastry sera (najlepiej edamskiego),
- słodka lub ostra papryka w proszku,
- 1 łyżeczka mąki,
- jajko,
- bułka tarta,
- olej do smażenia,
- 1 łyżka majonezu,
- 2 łyżki śmietany,
- 2 średnie ogórki konserwowe,
- sól i pieprz
+ frytki do podania
Ser oprószyć papryką, następnie obtoczyć najpierw w mące, potem w roztrzepanym jajku, a na koniec w bułce tartej.
Na patelni rozgrzać olej i na dość dużym ogniu usmażyć z obu stron serowe kotlety, aż będą złociste.
Ogórki bardzo drobno posiekać i połączyć z majonezem i śmietaną. Doprawić sos solą i pieprzem.
Usmażony ser podawać z frytkami i sosem.
Może zainteresuje Cię również
Moskole to potrawa kuchni podhalańskiej, której spróbować można w wielu karczmach i barach przy stokach narciarskich. Pochodzi ona z czasów pierwszej wojny światowej, gdy w te rejony przybyli jeńcy rosyjscy, czyli właśnie „Moskole”. Początkowo moskole pieczono z mąki owsianej, dopiero później zaczęto dodawać do nich ziemniaki i mąkę pszenną. Oczywiście istnieją różne wersje tego przepisu – czasami dodaje się jajko, niektóre zawierają ciasto z samych ziemniaków, a inne samą tylko mąkę, jednak najpopularniejsza receptura to ta, która łączy ziemniaki, mąkę pszenną i wodę, maślankę lub zsiadłe mleko.
Moskole same w sobie są bardzo prostą potrawą i nie smakują jakoś wybitnie, ale w połączeniu z dodatkami, takimi jak masło czosnkowe lub bryndza, nabierają charakteru i stają się naprawdę wyborne :)
|
moskole przepis |
MOSKOLE
(4 porcje)
1kg ziemniaków,
300-400g mąki,
¾ szklanki zsiadłego mleka lub maślanki,
sól i pieprz
Ziemniaki obrać, ugotować w osolonym wrzątku, odcedzić i ostudzić, a następnie utłuc praską. Wlać zsiadłe mleko lub maślankę, dodać szczyptę soli i pieprzu oraz tyle mąki, by dało się zagnieść w miarę elastyczne, zwarte ciasto.
Dłońmi nabierać porcje ciasta i formować podłużne placki o grubości około 1 cm. Placki smażyć z obu stron na suchej patelni, na niezbyt dużym ogniu – tak, by upiekły się również w środku.
Podawać na gorąco, od razu po usmażeniu.
Z tej ilości składników powinno wyjść ok. 14-15 sztuk. Ja robiłam z połowy porcji dla 2 osób.
Proponowane dodatki:
- masło czosnkowe (miękkie masło wymieszane z przeciśniętym przez praskę czosnkiem i odrobiną soli)
- bryndza roztarta z odrobiną śmietany i wymieszana ze szczypiorkiem lub koperkiem
(inspirowane przepisem z blogu Atiny)
Może zainteresuje Cię również
Scones to małe, słodkie bułeczki, popularne w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Najczęściej podaje się je na śniadanie, a czasami na podwieczorek do popołudniowej herbaty. Charakterystyczne dla scones jest ich kształt, lekko walcowaty, z wklęśnięciem w obwodzie, co uzyskuje się poprzez wycinanie ich ostro zakończoną foremką (nie są formowane w dłoniach jak tradycyjne bułki). Dzięki temu można je łatwo rozdzielić na dwie części nawet bez użycia noża.
Scones podaje się na ciepło, z dodatkiem konfitury, śmietany, masła lub miodu.
Istnieje także wytrawna wersja scones, z dodatkiem sera cheddar, jednak póki co – zdecydowałam się na klasyczny, słodkie wariant. A wszystko to w ramach wspólnego pieczenia scones razem z Lejdi, Siaśką, Maggie i Aleksandrą :)
SCONES
(8-9 sztuk)
- 260g mąki,
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
- 70g masła,
- 40g cukru,
- 1 jajko,
- ok. 120g jogurtu + 2 łyżki do posmarowania wierzchu,
- mała szczypta soli,
- garść rodzynek (opcjonalnie)
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia. Dodać masło i dokładnie posiekać go z mąką, aż powstanie kruszonka (ja używam do tego zamykanego blendera, dzięki temu mam masło idealnie posiekane w kilka sekund). Dodać pozostałe składniki i krótko zagnieść ciasto ręką, do połączenia składników (jeśli jest za gęste, można dodać trochę więcej jogurtu). Ciasto powinno być gęste, ale może być trochę kleiste.
Ciasto wyłożyć na blat oprószony mąką i rozwałkować na grubość 1,5-2 cm. Szklanką o cienkich, ostrych krawędziach (czyli najlepiej taką najzwyklejszą) wycinać bułeczki, można też użyć szklanki o większej średnicy. Resztki ciasta zagnieść, rozwałkować i również wyciąć bułeczki.
Scones umieścić na blasze wyścielonej papierem do pieczenia, w kilkucentymetrowych odstępach. Wierzch każdej bułeczki posmarować jogurtem za pomocą pędzelka.
Włożyć do piekarnika nagrzanego do 220 stopni i piec 12-14 minut, aż będą rumiane.
Podawać na ciepło.
(na podstawie przepisu z blogu Liski)
Może zainteresuje Cię również
Jakiś czas temu kupiłam puszkę łososia w sosie własnym, nie mając za bardzo pomysłu, co z niego zrobić. Pierwotnie myślałam o paście kanapkowej, jednak jego smak – o wiele delikatniejszy niż w przypadku łososia wędzonego – mógłby utonąć wśród innych składników. Zwyciężyła prostota: łosoś wylądował na szpinakowym łożu w towarzystwie mango. Okazało się, że słodkie mango i lekko słony łosoś fantastycznie do siebie pasują :)
SAŁATKA ZE SZPINAKIEM, ŁOSOSIEM I MANGO
(1 porcja)
- duża garść listków młodego szpinaku,
- 1 mała puszka łososia w sosie własnym,
- ½ dojrzałego mango,
- 1 łyżka migdałów pokrojonych w słupki,
- 1 łyżka oliwy,
- 1 łyżka soku z pomarańczy,
- odrobina papryczki chili (zielonej lub czerwonej),
- sól morska i świeżo mielony pieprz
Migdały uprażyć na suchej patelni. Szpinak umyć i osuszyć, umieścić w misce. Mango obrać i pokroić w plasterki. Łososia osączyć i ułożyć na szpinaku obok mango.
Oliwę, sok z pomarańczy, posiekane chili, sól i pieprz wymieszać razem i polać sałatkę. Na koniec posypać migdałami.
Może zainteresuje Cię również
Przepyszna owsianka, a właściwie owsianka-otrąbianka z prawdziwą czekoladą, podkręcona kakao i odrobiną aromatu rumowego, z dodatkiem banana. Takie śniadanie jest nie tylko sycące, ale daje również kopa energii z samego rana, a ponadto bez wątpienia wprawia w dobry nastrój :)
CZEKOLADOWO-RUMOWA OWSIANKA Z BANANEM
(1 porcja)
- 3 łyżki otrąb owsianych,
- 1 szklanka mleka,
- 2 kostki gorzkiej czekolady,
- 1 łyżeczka kakao (z niewielkim czubkiem),
- 1 łyżeczka brązowego cukru,
- 1 kropla aromatu rumowego,
- 1 średni banan
Otręby wsypać do rondla, zalać mlekiem i gotować na małym ogniu około 10 minut, aż zmiękną. Jeśli owsianka jest za gęsta, można dolać nieco wody. Następnie dodać posiekaną czekoladę, kakao, cukier, aromat rumowy i pokrojonego w kostkę banana (kilka plastrów zostawić do dekoracji). Dokładnie wymieszać, aż czekolada się rozpuści. Owsiankę nałożyć do miseczki, udekorować odłożonymi wcześniej plasterkami banana i ewentualnie odrobiną posiekanej czekolady.
Może zainteresuje Cię również
Pierwszy raz spróbowałam halibuta. Jejku, nie miałam pojęcia, że ta ryba jest taka dobra! :) Halibut jest rybą dość tłustą, a tym samym bogatą w kwasy omega 3. Jego śnieżnobiałe mięso jest bardzo delikatne, po prostu rozpływa się w ustach i praktycznie w ogóle nie ma charakterystycznego dla niektórych gatunków „rybiego aromatu”. Niektórzy uważają, że mięso halibuta jest mdłe – faktycznie, jeśli nie dobierze się do niego wyrazistych dodatków, to może sprawiać takie wrażenie.
Ja swojego pierwszego halibuta przygotowałam w lekko pikantnej, cytrusowej marynacie, z dodatkiem intensywnych w smaku kaparów. Pychota :)
HALIBUT W CYTRUSOWEJ MARYNACIE Z KAPARAMI
(2 porcje)
- 2 steki z halibuta (ze skórą),
- 1 łyżeczka skórki startej z pomarańczy,
- 1 łyżka soku z pomarańczy,
- 1 łyżka soku z cytryny,
- 2 łyżki kaparów,
- 1 łyżka oliwy,
- 1 łyżka masła,
- odrobina pieprzu cayenne,
- sól morska,
- świeżo mielony pieprz
Rybę umyć, osuszyć, natrzeć skórą z cytryny, oprószyć solą, pieprzem i pieprzem cayenne, skropić sokami z cytrusów i odstawić do lodówki na godzinę.
Na patelni rozgrzać oliwę i na niezbyt dużym ogniu usmażyć steki po 1-2 minuty z każdej strony, aż będzie złociste. Rybę przełożyć na talerz, a na patelnię dodać masło i kapary. Smażyć minutę.
Halibuta podawać polanego kaparami i masłem, w towarzystwie lekkiej sałatki i kawałków pomarańczy.
Jako dodatek można także podać ryż - najlepiej mieszankę białego i dzikiego.
Może zainteresuje Cię również
Szybki i łatwy do przyrządzenia kurczak w stylu indyjskim. Ziarenka granatu dodają potrawie nie tylko ładny wygląd, ale i intrygujący, kwaskowaty smak. Wraz z chlebkami chapati i sałatą, kurczak ten stanowił pyszny, pożywny i niskokaloryczny obiad :)
KURCZAK Z GRANATEM W STYLU INDYJSKIM
(2 porcje)
2 filety z piersi kurczaka,
½ dużego granatu,
2 ząbki czosnku,
2cm kawałek świeżego imbiru,
½ zielonej papryczki chili (lub więcej, wg uznania),
½ cytryny,
2-3 łyżki świeżej kolendry (można zastąpić natką pietruszki),
1 łyżka oleju,
½ płaskiej łyżeczki kurkumy,
½ łyżeczki przyprawy garam masala,
szczypta soli
Mięso pokroić w paski, oprószyć solą, garam masala i kurkumą, wymieszać z olejem i odstawić.
Czosnek drobno posiekać. Imbir obrać i pokroić w cieniutkie słupki. Z cytryny odkroić kawałek skórki (bez białej części) i również pokroić w cienkie paseczki. Papryczkę chili posiekać, oddzielając pestki. Z granatu wydobyć pestki.
Patelnię mocno rozgrzać, wrzucić na nią mięso, dodać czosnek, imbir, papryczkę chili, skórkę z cytryny oraz 2 łyżki wyciśniętego soku z cytryny. Smażyć na dość dużym ogniu, aż mięso będzie lekko rumiane i ścięte w środku. Pod koniec smażenia dodać pestki granatu i kolendrę, smażyć jeszcze 1-2 minuty, mieszając.
Podawać z sałatą i ryżem lub chlebkami chapati.
(na podstawie przepisu z książki „Kuchnia dietetyczna”)
Może zainteresuje Cię również
Przepis ten pewnie niektórym jest już dobrze znany... a jeśli nie, to z pewnością warto go wypróbować – oczywiście, jeśli lubicie szpinak. Ja uwielbiam i wprost przepadam za tymi naleśnikami. Potrawa jest dość prosta i nieskomplikowana, jestem pewna, że każdy poradzi sobie z jej przygotowaniem :)
ZAPIEKANE NALEŚNIKI ZE SZPINAKIEM I SEREM FETA
(4 porcje)
- 8 naleśników (przepis podstawowy - klik!),
- 450g mrożonego szpinaku (u mnie w liściach, ale może być też siekany),
- 2-3 ząbki czosnku,
- 270g sera typu feta,
- 150g sera żółtego,
- sól i pieprz,
- 1-2 łyżki oliwy
Szpinak rozmrozić na sitku i lekko odcisnąć.
Na patelni rozgrzać oliwę, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i chwilę smażyć (krótko, bo czosnek łatwo się przypala). Dodać szpinak i smażyć na małym ogniu kilka minut, aż nieco odparuje. Zdjąć z ognia, dodać pokruszony ser feta, doprawić do smaku solą i pieprzem (soli niewiele, bo ser sam w sobie jest już dość słony).
Na każdym naleśniku kłaść 2-3 łyżki szpinakowego nadzienia. Składać w kwadratowe paczuszki, w trójkąty lub zwijać w rulony.
Naleśniki ułożyć w lekko natłuszczonym naczyniu żaroodpornym. Posypać startym żółtym serem. Zapiec w 200 stopniach około 15 minut (do czasu aż ser się stopi).
Może zainteresuje Cię również
Houskovy knedlik to najbardziej popularny w Czechach dodatek do gulaszu, ale kuchnia tego kraju specjalizuje się również w wielu, wielu innych rodzajach knedli, łącznie z tymi słodkimi.
Jedną z odmian są takie oto knedle z boczkiem, robione podobnie jak knedlik houskovy, ale w formie kul, a nie dużego bochenka. Są bardzo smaczne i sycące :)
CZESKIE KNEDLE Z BOCZKIEM
(4-5 porcji)
1 szklanka mąki krupczatki,
1 szklanka mąki zwykłej pszennej,
15g świeżych drożdży,
150ml ciepłego mleka,
2 jajka
200g boczku,
2 czerstwe kajzerki,
1 łyżeczka cukru,
odrobina startej gałki muszkatołowej
sól
Do mleka wkruszyć drożdże, dodać cukier, wymieszać i odstawić na kilka minut.
Mąkę wsypać do miski, dodać sporą szczyptę soli i odrobinę gałki. Wbić jajka i wlać mleko z drożdżami. Wyrobić niezbyt gęste ciasto. Odstawić je do wyrośnięcia na pół godziny.
W tym czasie boczek i kajzerki pokroić w drobną kostkę. Na rozgrzaną patelnię wrzucić najpierw boczek, a gdy zacznie wytapiać się tłuszcz, dodać bułki. Lekko zrumienić i odstawić do przestudzenia, po czym dodać do ciasta. Zagnieść, łącząc wszystkie składniki i zostawić na 20-30 minut do ponownego wyrośnięcia.
Z ciasta ulepić 14-15 kul i w dwóch partiach gotować je w dużym garnku, w osolonej wodzie, pod przykryciem przez około 12 minut. Ostrożnie wyjąć łyżką cedzakową.
Podawać z sosami lub gulaszem.
(na podstawie przepisu z książeczki „Lane, leniwe, śląskie” H. Szymanderskiej)
Może zainteresuje Cię również
Oto prawdziwy gulasz: mięsny, aromatyczny, sycący i konkretny. Prawdziwie męska kuchnia; nic dziwnego, że gdy ugotowałam wielki gar, mój M. przez dwa dni cieszył się jak dziecko :P
Uszczęśliwianie facetów jest takie proste :P
Gulasz najlepiej smakuje na drugi, trzeci dzień. Najlepiej więc zrobić go poprzedniego dnia wieczorem.
Doskonałym dodatkiem do niego jest houskovy knedlik.
CZESKI GULASZ PIWNY
(5 porcji)
- 1kg wieprzowiny na gulasz (u mnie łopatka),
- 2 duże cebule,
- 4-5 łyżek smalcu, najlepiej ze skwarkami (ja sama pokroiłam słoninę i wytopiłam z niej smalec + skwarki),
- 2 kromki razowego chleba,
- 1 litr jasnego piwa,
- 1 łyżka mąki,
- sól i pieprz,
- kminek (użyłam mielonego),
- ostra papryka w proszku
Mięso pokroić w kostkę, oprószyć papryką i obsmażyć w 3-4 partiach na połowie smalcu. Następnie w tym samym garnku, po wyjęciu mięsa, zeszklić cebulę. Dodać z powrotem mięso, doprawić solą, pieprzem i kminkiem, zalać połową piwa. Dusić pod przykryciem około 40-45 minut, w razie potrzeby dolewając piwa. Następnie dodać pokruszony chleb (bez skórki) i resztę piwa. Dusić, aż chleb się całkowicie rozpadnie, a mięso będzie miękkie (od czasu do czasu mieszać, żeby sos nie przywierał do dna).
Resztę smalcu stopić na małej patelni, dodać mąkę i smażyć przez chwilę. Tak powstałą zasmażkę dodać do gulaszu i mieszając, gotować jeszcze około 10 minut.
Na koniec doprawić do smaku.
(na podstawie przepisu z blogu Prowincjonalna wioska)
Może zainteresuje Cię również
Brownie. Ciasto, które ponoć powstało przez przypadek, gdy jego autorka zapomniała dodać do klasycznego ciasta czekoladowego proszku do pieczenia. Uchodzi za najłatwiejsze na świecie, za takie, co to ponoć nawet tym, co w kuchni mają dwie lewe ręce, się uda.
Dla mnie to jedno z najtrudniejszych ciast. Serio :P
Bo nawet jak przepis jest dobry, to dwie minuty za długo w piekarniku i już jest za suche. I to już nie jest to. A że każdy piekarnik jest inny, a ja często piekę „na oko”, zapominając patrzeć na zegar, kilka razy już zrobiłam brownie-suchara.
Bo brownie powinno być wilgotne, gliniaste, bardzo czekoladowe i bardzo, bardzo słodkie. Przynajmniej to klasyczne, bo powstało oczywiście mnóstwo wariacji na jego temat, łącznie z wersjami „totally light”.
Charakterystyczne dla klasycznego brownie jest również tworząca się na wierzchu skorupka. Uwielbiam ją.
Tym razem udało się. Wyjęłam brownie z piekarnika w ostatniej chwili ;)
Jest bardzo dobre, sycące, świetnie smakuje ze szklanką mleka lub... filiżanką gorzkiej kawy, która równoważy jego słodycz.
Brownie przygotowałam w ramach wspólnego pieczenia z Chantel, Kasią, Aleksandrą i Siaśką.
BROWNIE
- 120g czekolady,
- 120g masła,
- 60g mąki,
- 180g cukru,
- 3 duże jajka,
- 40g orzechów włoskich
W misce ustawionej nad rondlem z gotującą się wodą rozpuścić masło i połamaną na kawałki czekoladę. Odstawić, by masa nieco przestygła.
Jajka wbić do miski i krótko utrzeć z cukrem. Dodać mąkę i masę czekoladową, wszystko jeszcze raz krótko zmiksować – tylko do połączenia składników. Na koniec dodać orzechy laskowe i wmieszać je w ciasto.
Foremkę do pieczenia o wymiarach 20 x 20 cm wyścielić papierem do pieczenia. Przelać ciasto i wyrównać powierzchnię. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piec 18-20 minut (wg mnie może być nawet 15 minut, wszystko zależy oczywiście od piekarnika, ale na pewno nie dłużej niż 20 minut). Wbity w świeżo upieczone ciasto patyczek może być mokry – podczas studzenia ciasto stężeje.
(na podstawie przepisu Agnieszki Kręglickiej, znalezionego na blogu Pycha ciasta)
Może zainteresuje Cię również
Cuba Libre powstała około 1900 roku w Hawanie, podczas wojny amerykańsko-hiszpańskiej. Kuba trzymała wówczas stronę USA, a przy tym sama walczyła o niepodległość. W drinku tym symbolicznie połączono składniki charakterystyczne dla obu stron – amerykańską colę i kubański rum.
Obecnie jest to jeden z najpopularniejszych i najłatwiejszych do zrobienia drinków. Bardzo go lubię, nie tylko ze względu na smak, ale również na gwarancję dobrego samopoczucia następnego dnia – jeszcze nigdy się nie zdarzyło, bym po Cuba Libre miała kaca ;) Z pewnością duża w tym zasługa soku z limonki, czyli doskonałego źródła witaminy C.
CUBA LIBRE
1 część rumu (najlepiej ciemnego),
2 części coli,
lód,
ćwiartka limonki + do dekoracji
W szklance umieścić lód, wycisnąć sok z ćwiartki limonki, wlać rum i dopełnić colą.
Może zainteresuje Cię również
Zastanawia mnie, skąd w przepisach sprzed 15-20 lat, i to polskich autorów, pomysły na potrawy ze składnikami, które nawet dziś strasznie trudno jest zdobyć, np. mięso z kraba czy ciasto filo. O ile jeszcze to drugie można czasami napotkać w niektórych delikatesach, o tyle z mięsem kraba jest już niezły problem. Tu gwoli wyjaśnienia, gdyby ktoś nie wiedział: popularne paluszki krabowe nie zawierają ani grama kraba, są zrobione z ryb ;)
Mnie w końcu udało się nabyć zamrożone krabowe mięso w sklepiku z artykułami chińskimi. Zostało mi go jeszcze sporo, dlatego przepisy z wykorzystaniem tego składnika na pewno się tu jeszcze pojawią ;)
A tymczasem zapraszam na pyszne i aromatyczne Sajgonki Hanojki z nadzieniem z wieprzowiny, kraba i krewetek. Początkowo byłam trochę sceptyczna do mieszania tak różnych gatunków mięs, ale jak się okazało – niepotrzebnie, bo całość smakuje bardzo dobrze.
Sajgonki można smażyć w głębokim tłuszczu lub piec w piekarniku. Ja preferuję pieczenie.
Razem ze mną sajgonki przygotowały też Shinju, Wojciech i Bartoldzik.
SAJGONKI HANOJKI
(4 porcje)
12-24 arkusze papieru ryżowego,
200g mielonej chudej wieprzowiny,
100g krewetek (mogą być mrożone),
50g mięsa z krabów,
30g makaronu ryżowego lub z fasoli mung (cienkie nitki),
3-4 kawałki suszonych grzybów mun,
2 cebulki dymki,
2 ząbki czosnku,
szczypta nasion kolendry,
2 łyżeczki świeżo startego imbiru,
sól i pieprz,
1 łyżeczka mąki pszennej
Krewetki rozmrozić i drobno posiekać. Mięso z krabów rozmrozić.
Makaron zalać wrzątkiem wg instrukcji na opakowaniu. Gdy zmięknie, odcedzić i pokroić na mniejsze kawałki.
Grzyby mun zalać wrzątkiem i odstawić na 10-15 minut. Po tym czasie drobno posiekać.
Cebulki dymki posiekać wraz ze szczypiorem.
Ziarna kolendry utłuc w moździerzu.
Wieprzowinę, krewetki, kraby, makaron, grzyby i cebulkę wymieszać w misce. Doprawić kolendrą, imbirem, solą i pieprzem, jeszcze raz dokładnie wymieszać.
Mąkę rozrobić w niewielkiej ilości zimnej wody.
Do głębokiego talerza nalać trochę wody. Zanurzyć w nim arkusz papieru ryżowego i rozłożyć go na desce do krojenia. Można składać po dwa arkusze razem, wówczas sajgonki będą miały grubszą i bardziej chrupiącą skórkę.
Na arkuszu rozłożyć porcję nadzienia, formując w miarę zgrabny wałeczek. Zawinąć do środka boki arkuszu i zwinąć sajgonkę. Margines posmarować „ciastem” z mąki – dzięki temu sajgonki nie rozkleją się podczas smażenia.
Zrolowane sajgonki odstawić na 10-15 minut, by papier ryżowy nieco obeschnął.
METODA 1 – SMAŻENIE
Sajgonki usmażyć partiami na głębokim oleju, aż będą rumiane i chrupiące, po czym odsączyć na papierowych ręcznikach
METODA 2 – PIECZENIE
Sajgonki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i posmarować odrobiną oleju za pomocą pędzelka. Piec w 200-220 stopniach przez około pół godziny, aż będą rumiane.
(inspiracja: „Przekąski na każdą okazję” E. Kotarskiej, z moimi zmianami)
Może zainteresuje Cię również
Nie miałam pojęcia, że połączenie sprite'a z sokiem ananasowym jest takie pyszne :) A jeżeli dodamy do tego kokosową nutę w postaci malibu, wyjdzie najsmaczniejszy drink, który piłam w ostatnim czasie :) bardzo polecam!
MALIBU SURFER
(1 porcja)
- 60ml malibu,
- sok ananasowy,
- sprite lub 7up,
- lód
W szklance umieścić lód, wlać malibu. Dopełnić sokiem ananasowym i spritem w proporcji mniej więcej pół na pół.
Może zainteresuje Cię również
Kokosowa wersja słynnej Tequili Sunrise – drinka, w którym pomarańczowy kolor płynnie przechodzi w czerwony, przywodząc na myśl wschód słońca.
W tej wersji wykorzystane zostało malibu. Całość wyszła bardzo smaczna, choć dla mnie nieco za słodka – jednak odrobina soku z cytryny zrównoważyła słodycz napoju.
MALIBU SUNRISE
(1 porcja)
- 60ml malibu,
- 30ml grenadyny,
- sok pomarańczowy,
- lód
W szklance umieścić lód, wlać malibu i sok pomarańczowy. Ostrożnie po ściance wlać grenadynę, tak, by opadła na dno, tworząc warstwę. Można delikatnie zamieszać słomką, żeby warstwy nieco się wymieszały.
Może zainteresuje Cię również
Jeśli macie w kuchni pozostałości po pieczonym/duszonym/gotowanym indyku i zastanawiacie się, jak wykorzystać je w smaczny sposób, dobrym wyborem będzie potrawka. Na przykład taka jak ta – z dużą ilością warzyw i delikatną śmietanką. Przepis może trochę retro, ale za to swojsko domowy i bardzo smaczny :)
INDYK A LA CREME
(2 porcje)
- 200g gotowanego, duszonego lub pieczonego indyka,
- ½ cebuli,
- po ½ małego strąka papryki czerwonej, żółtej i zielonej,
- garść mrożonego groszku,
- 100ml białego wytrawnego wina lub bulionu drobiowego,
- 100mlśmietanki 30% lub 18% (słodkiej, z kartonika),
- 1 łyżka oleju,
zioła prowansalskie,
- sól i pieprz
Cebulę posiekać. Mięso indyka oraz papryki pokroić w paski.
Na patelni rozgrzać olej i zeszklić cebulę. Dodać mięso i papryki, smażyć kilka minut, mieszając. Wlać wino, dodać groszek i przyprawy, wymieszać, przykryć i dusić na małym ogniu 5-7 minut. Wlać śmietankę, zwiększyć ogień i gotować jeszcze chwilę (już bez przykrycia), aż sos odpowiednio zgęstnieje.
Podawać z ziemniakami lub makaronem.
(przepis z książeczki R. Pacer „Potrawy z drobiu” z moimi zmianami)
Może zainteresuje Cię również
Bardzo smaczny pomysł na kaszę jaglaną – nawet dla tych, co nie przepadają za jej smakiem. Intensywny, pomarańczowy smak i zapach doskonale nastraja w pochmurne i szare poranki. Warto wypróbować :)
POMARAŃCZOWA JAGLANKA
(1 porcja)
4 płaskie łyżki kaszy jaglanej,
1 szklanka wody,
1 łyżeczka skórki startej z pomarańczy,
sok i miąższ z ½ pomarańczy,
1 łyżeczka cukru,
odrobina soli,
ok. ½ szklanki mleka
Kaszę jaglaną wsypać do rondla i lekko podprażyć. Następnie przelać wrzątkiem na sicie. Włożyć z powrotem do rondla, wlać wodę, dodać sok, miąższ i skórkę z pomarańczy, cukier i sól. Gotować na małym ogniu pod przykryciem, aż kasza wchłonie wodę.
Ugotowaną kaszę nałożyć do miseczki, zalać mlekiem. Gotowe :)
(przepis podpatrzony u Futrzakowej, z moimi małymi zmianami)
Może zainteresuje Cię również