Miało być wspólne blogerskie gotowanie banalnych schabowych w niebanalnej odsłonie, a na koniec okazało się, że prócz mnie przygotowała je tylko
Martynosia ;) Nic to. Szukając inspiracji, natknęłam się na ciekawy przepis na bramboraki z mięsem, czyli czeską wersję placków ziemniaczanych - „na bogato”, bo ze schabem. Mamy zatem dwa w jednym, bo mięso i ziemniaki razem. Do tego jeszcze jakaś surówka i obiad gotowy – trzeba przyznać, że bardzo sycący... ale jaki smaczny ;)
BRAMBORAKI Z MIĘSEM (KOTLETY SCHABOWE W CIEŚCIE ZIEMNIACZANYM)
(4 porcje)
4 małe kotlety schabowe,
1kg ziemniaków,
1 średnia cebula,
2 małe jajka,
1 łyżka mąki ziemniaczanej,
szczypta majeranku,
sól i pieprz,
olej do smażenia
Kotlety schabowe cienko rozbić, oprószyć solą i pieprzem. Ziemniaki obrać i zetrzeć na drobnnej tarce lub zmiksować w blenderze. Cebulę również zetrzeć lub bardzo drobno posiekać.
Do ziemniaków dodać cebulę, jajka, mąkę ziemniaczaną, doprawić majerankiem, solą i pieprzem. Dokładnie wymieszać.
Na patelni rozgrzać olej. Łyżką nakładać porcje ciasta ziemniaczanego, formując cienkie i szerokie placki. Na każdy placek nałożyć plaster schabu i przykryć warstwą ciasta. Smażyć na średnim ogniu z obu stron, aż placki będą mocno zarumienione.
Usmażone placki ułożyć na papierowych ręcznikach, aby wchłonęły nadmiar tłuszczu.
Podawać z surówkami – ja podałam z
surówką z kapusty.
(na podstawie przepisu z magazynu "Moje Gotowanie")
***
Olej to składnik niezbędny nie tylko przy smażeniu bramboraków. Olej, obok ryżu, konserw i czekolady, to także jeden z produktów uznanych w tym roku za Superbohaterów Świątecznej Zbiórki Żywności. Jeszcze dziś i jutro w sklepach na terenie całego kraju możecie wesprzeć Banki Żywności przekazując im część swoich zakupów. Produkty te jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia zostaną przekazane osobom potrzebującym.
Ja biorę udział co roku, Was też serdecznie zachęcam do dzielenia się z innymi :)
Może zainteresuje Cię również
Toast skagen to orygianlna szwedzka przekąska - krewetki w sosie śmietanowym nałożone na świeżo opieczone tosty. Jednak nie są to byle jakie krewetki ze śmietaną! ;) Cytryna i koperek doskonale nadają tej porawie wyrazistości i charakteru. W wersji bardziej „de luxe” do skagen dodaje się również kawior. U mnie na ubogo była to posiekana rzodkiewka :D Jednak mimo braku kawioru potrawa ta bardzo nam smakowała i stanowiła nasze wczorajsze burżujskie śniadanie ;)
TOSTY SKAGEN
(2 porcje)
150-200g mrożonych krewetek koktajlowych,
¼ czerwonej cebuli,
2 łyżki posiekanego koperku,
1 łyżka oliwy,
1 łyżka soku z cytryny,
1 łyżeczka skórki otartej z cytryny,
2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany,
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz,
½ bagietki,
masło do posmarowania chleba,
opcjonalnie kawior
Krewetki rozmrozić, przelać wrzątkiem na sitku i dobrze osączyć. Dodać bardzo drobno posiekaną cebulę i koperek, oliwę, sok i skórkę otartą z cytryny oraz śmietanę. Doprawić solą i pieprzem. W razie potrzeby dodać więcej soku z cytryny lub koperku – wg uznania.
Kromki bagietki posmarować masłem i upiec w piekarniku, aż będą chrupiące.
Na gotowe tosty nałożyć krewetki. Dodatkowo można na wierzch położyć trochę kawioru i posypać koperkiem.
(na podstawie przepisu J. Olivera z książki "Podróże kulinarne Jamiego")
Może zainteresuje Cię również
Blondie, czyli jasna wersja klasycznego brownie, to jedno z moich małych kulinarnych wyzwań na kończący się już 2013 rok ;)
Ciasto, jak każde tego typu, jest bardzo słodkie, wilgotne i zbite, choć mimo wszystko nieco lżejsze niż klasyczny, ciemny odpowiednik (aczkolwiek to też pewnie kwestia tego, że dodałam mniej cukru - cukier jest jednak obciążającym konsystencję składnikiem). Na pewno przypadnie do gustu wszystkim wielbicielom białej czekolady. Niestety ja trochę za długo trzymałam go w piekarniku, więc nie było tak wilgotne jakbym sobie tego życzyła, ale i tak było pyszne :)
BLONDIE Z BIAŁĄ CZEKOLADĄ I MIGDAŁAMI
150g mąki,
150g białej czekolady,
125g masła + trochę do wysmarowania foremki,
200g cukru (dałam 150g),
1 łyżka ekstraktu z wanilii (ewentualnie kilka kropel aromatu waniliowego),
2 jajka,
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
100g migdałów (w oryginalnym przepisie orzechów macadamia),
mała szczypta soli
Migdały zalać wrzątkiem, odstawić na 10 minut i obrać z łupinek. Lekko podprażyć na suchej patelni, aby były bardziej aromatyczne.
Masło i połamaną na kawałki czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej (jeśli masa zwarzy się – nic nie szkodzi, po zmiksowaniu z jajkami wszystko wraca do normy). Lekko przestudzić.
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i solą.
Do rozpuszczonej czekolady dodać cukier i jajka, zmiksować. Następnie dodać ekstrakt z wanilii i mąkę z proszkiem. Zmiksować krótko, do połączenia składników. Na koniec dodać migdały i wymieszać ciasto łyżką.
Foremkę o wymiarach 20 x 20 cm wysmarować masłem i napełnić ciastem. Piec w 180 stopniach przez 25-30 minut.
Ciasto kroić po ostudzeniu.
(przepis z książki „Złota Księga Czekolady”)
Może zainteresuje Cię również
Chaczapuri, to obok chinkali najważniejsza gruzińska potrawa. Mówi się, że chaczapuri jest dla Gruzinów tak ważne, jak dla Włochów pizza. Istnieje wiele odmian chaczapuri, ale najważniejsze z nich to chaczapuri imeruli, chaczapuri megruli i chaczapuri adżaruli, czyli adżarskie. Pierwsze dwa mają kształt okrągłego placka. Różnią się tym, że imeruli ma ser tylko w środku, natomiast megruli dodatkową warstwę na wierzchu, jest więc podwójnie serowe. Za najlepsze (choć to oczywiście kwestia subiektywna), a na pewno najokazalsze, uważane jest chaczapuri adżaruli, pochodzące z rejonu Adżarii, które ma kształt łódki wypełnionej serem oraz jajkiem. Jest absolutnie przepyszne i tak sycące, że nasyci się nim nawet największy głodomór ;)
Wbrew pozorom, chaczapuri to nie jest wcale trudne do zrobienia. Jeżeli robicie od czasu do czasu w domu pizzę, to i z chaczapuri na pewno sobie poradzicie.
Dla ułatwienia podaję kilka wskazówek i bardziej szczegółowych informacji:
1. Nie ma jedynego słusznego przepisu na ciasto do chaczapuri. Najważniejsze, by było drożdżowe. Niektóre przepisy zawierają wodę, inne matsoni, czyli gruziński jogurt, a inne kwaśne mleko. Ja dałam trochę maślanki i ciasto wyszło super.
2. Gruziński ser imeruli nie jest dostępny w Polsce, ale wygląda i smakuje zupełnie jak nieco bardziej słony bundz. Najistotniejsze, by był to młody i świeży ser podpuszczkowy. Wg mnie bundz jest doskonałym jego zamiennikiem. Podobno ser koryciński również, ale korycińskiego nie próbowałam. Niektórzy proponują wymieszać pół na pół mozzarellę i fetę – sądzę, że z braku laku dobre i to, bo zdaję sobie sprawę, że bundz nie wszędzie jest dostępny.
3. Aby wiedzieć, jak formować chaczapuri, dobrze jest obejrzeć jakiś filmik z przepisem (np. ten, formowanie od 1:25)
4. Niektóre przepisy radzą, aby po upieczeniu, a przed włożeniem jajka, wydłubać z wnętrza „burt” miękkie ciasto, ale wcale nie jest to konieczne. Ja widziałam, jak w restauracji tylko „wzruszali” wnętrze chaczapuri widelcem.
5. Niektóre przepisy sugerują wbijanie całego jajka do środka, a inne tylko żółtka. Ja jestem zwolenniczką drugiej opcji. Całe jajko musi się dłużej piec, żeby białko się ścięło, a przez ten czas może się także ściąć żółtko. Żółtko powinno być płynne, gdy rozleje się po chaczapuri, smakuje przepysznie :)
6. Zwyczajowo do upieczonego chaczapuri dodaje się małe kawałki masła (tak jakby komuś było mało kalorii:P). W niektórych restauracjach podawali już z masłem, a w innych masło podawali osobno na talerzyku. Ja zapomniałam o maśle – skleroza nie boli...
7. Chaczapuri je się gorące; rękami odrywa kawałki ciasta i macza w stopionym serze.
8. ZRÓBCIE TO KONIECZNIE :)
|
chaczapuri adżarskie |
CHACZAPURI ADŻARSKIE
(2 porcje)
300g mąki,
10g świeżych drożdży,
ok. 150ml ciepłej wody,
ok. 100g jogurtu naturalnego lub maślanki,
2 łyżki oleju,
250g sera bundz, korycińskiego lub pół na pół mozarella i feta,
2 żółtka,
sól
Drożdże rozpuścić w niewielkiej ilości ciepłej (ale nie gorącej wody). Mąkę przesiać do miski, dodać szczyptę soli, wlać drożdże, jogurt i tyle wody, by ciasto miało odpowiednią konsystencję (jak na pizzę). Zagnieść jednolite ciasto. Jeśli jest zbyt luźne – dodać trochę mąki, jeśli za twarde – odrobinę wody. Na koniec dodać olej i jeszcze raz zagnieść. Miskę przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na około godzinę, aż podwoi objętość.
Piekarnik nagrzać do maksymalnej temperatury (250 stopni).
Ser zetrzeć lub rozkruszyć. Jeśli ser jest mało słony (np. bundz), można dodać odrobinę soli.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 równe części. Z każdej z nich uformować okrągły placek o średnicy ok. 20-25cm, podsypując blat mąką. Boki z dwóch stron zagiąć do środka, a końcówki zlepić, formując dłońmi w miarę zgrabne łódki. Ostrożnie przenieść je na blachę wyścieloną papierem do pieczenia. Do środka każdej łódki nałożyć ser.
Piec chaczapuri przez około 10-15 minut, aż ładnie się zarumienią. Następnie wyjąć i za pomocą widelca lekko „wzruszyć” wnętrze łódek. Ostrożnie do każdej z nich włożyć po jednym żółtku i zapiec jeszcze 1-2 minuty.
Podawać na gorąco.
|
chaczapuri po adżarsku |
Może zainteresuje Cię również
Dziś przenosimy się do Norwegii :)
Ten obiad to był taki potrójny eksperyment :) o ile jeszcze łosoś pieczony w panierce nie jest może czymś niezwykłym, to jednak malutkie, słone placuszki jako dodatek do obiadu były dla mnie czymś nowym. Nie wspominając o duszonych ogórkach, chociaż do ogórków na ciepło miałam już okazję przekonać się
tutaj. W tym wypadku była to świetna alternatywa dla znanej wszystkim marchewki na gęsto.
Na początku cały obiad wydawał mi się dość czasochłonny, ale przy dobrej organizacji robota idzie całkiem sprawnie i można wyrobić się w 40 minut. Najpierw ogórki, łosoś praktycznie robi się sam, a w czasie pieczenia smażymy placki.
Każdy z elementów tego dania bardzo nam smakował. Uważam, że wszystko do siebie doskonale pasowało i nie zamieniłabym żadnego z tych składników na inny. Bardzo polecam :)
PIECZONY ŁOSOŚ W ZIOŁOWEJ PANIERCE, SŁONE PLACUSZKI I DUSZONE OGÓRKI
(2 porcje)
2 kawałki filetu z łososia (po ok. 150g),
1 czerstwa lub sucha kajzerka,
1 łyżka posiekanej natki pietruszki,
1 łyżeczka posiekanego świeżego tymianku,
kilka cienkich wiórków masła
duszone ogórki:
1 bardzo długi (25-30cm) ogórek lub 2 mniejsze,
½ niedużej cebuli,
1 łyżeczka mąki,
1 łyżka oleju,
ok. 100ml śmietanki 18% do sosów (z kartonika),
2 łyżki posiekanego koperku,
sól i pieprz
placuszki:
ok. 3 czubate łyżki mąki,
1 jajko,
150g jogurtu naturalnego,
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
sól i pieprz,
1-2 łyżki oleju do smażenia
Ogórka obrać, przekroić na pół w poprzek i na pół wzdłuż. Z każdej ćwiartki łyżeczką wydrążyć gniazda nasienne, a następnie w plasterki (powstaną kawałki kształtem przypominające księżyc).
Cebulę pokroić w cienkie piórka.
W rondelku rozgrzać olej, wrzucić cebulę. Gdy się lekko zeszkli, dodać ogórki i dusić jeszcze kilka minut. Oprószyć mąką, wymieszać. Wlać śmietankę i ok. 100ml wody, dokładnie wymieszać. Doprawić sol oraz pieprzem. Gotować na małym ogniu ok. 8-10 minut, od czasu do czasu mieszając. Na koniec dodać posiekany koperek. Ogórki odstawić w ciepłe miejsce (można je podgrzać tuż przed podaniem).
Piekarnik nagrzać do temp. 200 stopni. Bułkę bardzo drobno pokruszyć (lub zetrzeć na tarce o grubych oczkach lub zmiksować blenderem), wymieszać z natką pietruszki, tymiankiem, odrobiną soli i pieprzu.
Filety umyć, osuszyć i ułożyć w naczyniu żaroodpornym. Oprószyć solą i pieprzem. Na wierzchu rozłożyć panierkę i lekko ją docisnąć. Pokryć wiórkami masła. Piec 18-20 minut.
Przygotować placki: mąkę, jajko, jogurt, proszek do pieczenia, sól i pieprz wymieszać trzepaczką na jednolite ciasto. Ciasto powinno być dość gęste, tak jak na standardowe placki czy pancakes; w razie potrzeby dodać więcej mąki lub rozcieńczyć ciasto odrobiną jogurtu lub mleka. Na patelni rozgrzać olej i z obu stron usmażyć małe placuszki.
Upieczonego łososia podawać z plackami i ogórkami na ciepło.
(na podstawie przepisu z magazynu "To jest pyszne" 3/2012)
Może zainteresuje Cię również
Powoli zbliżam się do etapu, kiedy bardziej zaczyna się świętować imieniny niż urodziny... ;) Nie no, oczywiście trochę przesadzam, jednak małe imieninowe świętowanko wczoraj było :) A z tej okazji przygotowałam szwedzki torcik migdałowy z batonikami Daim, na który ochotę miałam od dawna. Jest on inspirowany torcikiem migdałowym z karmelowym krokantem, który można kupić w Ikei, jednak trochę się od niego różni. Nie zmienia to faktu, że jest absolutnie pyszny i wszyscy degustujący się nad nim rozpływali z zachwytu ;) Owszem, jest trochę czasochłonny, ale dla pochwał pompujących moje cukiernicze ego opłacało się wysilić ;)
Samo przygotowanie torciku przebiegło bez żadnych problemów, ale oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie pomieszała. Dopiero po fakcie zreflektowałam się, że pokruszone batoniki Daim daje się też do środka torciku, a nie tylko na sam wierzch... ale o tym nikt nie musiał wiedzieć :P zwłaszcza, że i tak nie robi to różnicy w smaku.
Ciasto jest dość słodkie, ale dzięki dodatkowi soku z cytryny do masy – nie jest mdłe i nie zamula. Batoniki Daim bardzo przyjemnie chrupią i są kwintesencją tego deseru :) polecam :)
|
torcik daim |
MIGDAŁOWY TORCIK DAIM
blaty migdałowe:
4 białka,
150g cukru pudru,
100g mąki migdałowej (bardzo drobno zmielonych migdałów),
1 łyżka mąki ziemniaczanej
krem:
4 żółtka,
100g cukru z wanilią (u mnie domowej roboty),
200ml śmietanki kremówki,
150g miękkiego masła,
2 łyżki soku z cytryny lub likieru cytrynowego
polewa czekoladowa:
100g czekolady mlecznej,
50-70g śmietanki kremówki
ponadto:
140g posiekanych batoników Daim,
50g płatków migdałowych, lekko uprażonych na suchej patelni
Blaty migdałowe: Białka ubić na sztywną pianę. Nadal ubijając, dodawać po łyżce cukru pudru, aż piana będzie jednolita i lśniąca. Dodać mielone migdały i mąkę ziemniaczaną, delikatnie wymieszać łyżką lub trzepaczką, aby składniki się połączyły. Masę podzielić na 3 równe części. Na papierze do pieczenia obrysować okrąg o średnicy 20-22 cm i równomiernie rozprowadzić na nim 1 część masy. Piec w 150 stopniach przez 20-30 minut, aż ciasto się zezłoci i będzie w miarę sztywne. Wyjąć, ostrożnie odkleić od papieru i wystudzić na kratce do pieczenia. Analogicznie upiec 2 pozostałe blaty.
Krem waniliowy: W rondlu wymieszać żółtka, cukier z wanilią i śmietankę. Podgrzewać na małym ogniu, mieszając, przez kilkanaście minut. Masę zdjąć z ognia tuż przed momentem wrzenia (ja zdjęłam, gdy tylko zaczęły pojawiać się pierwsze bąbelki). Pod koniec podgrzewania należy masę dość intensywnie mieszać, żeby się nie zwarzyła i nie przypaliła na dnie. Masa powinna lekko zgęstnieć (aczkolwiek jest rzadsza niż tradycyjny budyń). Odstawić do wystudzenia; w miarę stygnięcia masa jeszcze trochę zgęstnieje.
Masło utrzeć na jasną, puszystą masę. Stopniowo dodawać po jednej łyżce wystudzonego budyniu, za każdym razem dokładnie miksując. Na sam koniec dodać sok z cytryny lub likier i zmiksować.
Polewa czekoladowa: Śmietankę wlać do garnuszka i podgrzać na małym ogniu. Dodać posiekaną czekoladę i dokładnie mieszać, do uzyskania gładkiej masy. Ściągnąć z ognia i lekko przestudzić, by polewa zgęstniała i nie spływała z ciasta.
Pierwszy blat migdałowy posmarować jedną częścią kremu i posypać częścią posiekanych batoników. Przykryć drugim blatem, lekko docisnąć, posmarować drugą częścią masy, posypać batonikami. Przykryć trzecim blatem i lekko docisnąć. Boki ciasta obłożyć trzecią częścią kremu i posypać migdałami. Na wierzchu rozprowadzić polewę czekoladową i posypać pozostałymi batonikami (jak widać na zdjęciu, u mnie batoniki są tylko na górze).
Schłodzić w lodówce kilka godzin, a najlepiej całą noc. Ciasto jest najlepsze następnego dnia.
Przed jedzeniem dobrze jest go wyjąć z lodówki jakąś godzinę wcześniej – wg mnie lepszy jest, gdy trochę odtaje :)
(przepis z blogu Dorotus)
Może zainteresuje Cię również
Zostało mi sporo pieczonej piersi z indyka. Szukając pomysłów na jedzeniowy recykling, padło na krokiety, bo nie jadłam ich wieki ;) Ponieważ jednak indycza pierś jest suchawa i trochę nijaka, podrasowałam ją papryką i curry. Tym sposobem klasyczne krokiety stały się trochę mniej tradycyjne, niemniej nadal bardzo smakowite :)
KROKIETY Z INDYKA Z NUTĄ CURRY
(4 porcje)
- 8 naleśników (przepis podstawowy - klik!),
- ok. 500g pieczonego,
- duszonego lub gotowanego mięsa z indyka,
- 1 jajko,
- 1 nieduża czerwona papryka,
- 1 cebula,
- 1 ząbek czosnku,
- 1 łyżeczka curry,
- sól i pieprz
dodatkowo:
- 1-2 jajka do panierowania,
- bułka tarta,
- olej do smażenia
Paprykę i cebulę bardzo drobno posiekać. Na patelni rozgrzać odrobinę oleju, wrzucić paprykę, cebulę i przeciśnięty przez praskę czosnek. Smażyć kilka minut, aż cebula się zeszkli, a papryka nieco zmięknie.
Mięso zmielić w maszynce lub blenderze. Dodać jajko i podsmażone warzywa. Doprawić curry, pieprzem i solą. Dokładnie wymieszać.
Porcje mięsa nakładać na naleśniki i zwijać, formując krokiety. Panierować w roztrzepanym jajku i bułce tartej. Smażyć na oleju, na średnim ogniu, ze wszystkich stron.
Podawać gorące.
Może zainteresuje Cię również
Przekąska ta ma swój początek w nowojorskim Anchor Bar, prowadzonym przez Teresę i Franka Bellissimo. Skrzydełka kurczaka w słodko-pikantnym sosie przygotowała Teresa dla syna i jego kolegów, którzy przyszli z wizytą do baru. Skrzydełka natychmiast stały się hitem i szybko weszły do stałej oferty.
Obecnie skrzydełka te popularne są niemal w całych Stanach Zjednoczonych, tak więc istnieje wiele sposobów ich przyrządzania. Ponoć jest to nr 1 podczas Super Bowl, największego sportowego wydarzenia w USA.
Oryginalne skrzydełka są smażone na głębokim tłuszczu, ale równie popularne są pieczone i grillowane. Ja wybrałam metodę piekarnikową, stosując się do wskazówek z tej strony. Może nie jest to najbardziej oryginalno-ortodoksyjny przepis, ale konwencja została zachowana, a skrzydełka smakują wybornie :)
Do wspólnego biesiadowania przy skrzydełkach dołączyli się także Wojciech, Panna Malwinna i Shinju :)
SKRZYDEŁKA BUFFALO
(2 porcje)
ok. 600g skrzydełek (9-10 sztuk),
3 ząbki czosnku,
3-4 łyżki oliwy,
słodka i ostra papryka w proszku,
sól
sos:
2 łyżki masła,
1 łyżka miodu,
1 płaska łyżka brązowego cukru,
1 łyżka sosu tabasco,
2 łyżki ketchupu,
1 czubata łyżeczka słodkiej papryki w proszku,
1 łyżeczka octu winnego,
1 mały ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę,
sól i pieprz
Skrzydełka umyć, osuszyć, przekroić na 3 części. Końcówki odrzucić, a środkowe i najgrubsze części natrzeć przeciśniętym przez praskę czosnkiem, sporą szczyptą soli, ostrą i słodką papryką w proszku (ilość wg uznania) i oliwą. Odstawić do zamarynowania na kilka godzin, a najlepiej na całą noc.
Piekarnik rozgrzać do temp. 150 stopni. Skrzydełka wraz z marynatą przełożyć do naczynia żaroodpornego. Piec około 40 minut.
Po tym czasie przełożyć skrzydełka na ruszt lub natłuszczoną blaszkę, a temperaturę ustawić na 180 stopni, najlepiej z funkcję grilla. Piec jeszcze 30 minut, w połowie czasu przewracając.
W tym czasie przygotować sos: w rondlu stopić masło, dodać wszystkie pozostałe składniki, doprawiając do smaku solą i pieprzem. Zagotować i dokładnie wymieszać.
Gdy skrzydełka będą już odpowiednio zarumienione, wyjąć je z piekarnika, włożyć do miski, zalać sosem, przykryć i potrząsnąć, aby dobrze pokryły się sosem.
Podawać z dipem z niebieskiego sera, sosem BBQ, dodatkowo można podać pokrojone w słupki warzywa (seler naciowy, marchew, ogórek).
DIP Z NIEBIESKIEGO SERA
50-60g sera z niebieską pleśnią,
4 łyżki kwaśnej śmietany 12% lub 18%,
1 łyżka majonezu,
odrobina soku z cytryny,
sól i pieprz
Ser rozetrzeć widelcem w misce, dodając pozostałe składniki. Dokładnie wymieszać. Sos nie musi mieć jednolitej konsystencji.
Może zainteresuje Cię również
Prosty makaron z sosem porowym, inspirowany dietą South Beach ;) Żeby nie był tak zapychający, a jednocześnie miał w sobie więcej białka, dodałam do niego kurczaka. Potrawa ta zawiera duuużo błonnika, dlatego na długo zapewnia uczucie sytości. No i oczywiście – bardzo nam smakowała :)
MAKARON Z POREM I KURCZAKIEM
(2 porcje)
160g makaronu razowego (np. penne),
2 małe pory (lub 1 duży),
200g filetu z piersi kurczaka,
2 łyżki oliwy,
1 łyżka mąki pszennej pełnoziarnistej (z lekkim czubkiem),
1 szklanka mleka,
odrobina gałki muszkatołowej,
szczypta tymianku,
sól i pieprz,
ulubiona przyprawa do kurczaka,
2 łyżki startego parmezanu
Pory oczyścić, pokroić w plasterki i opłukać na sitku.
Kurczaka pokroić na małe kawałki, doprawić wg uznania, wymieszać z łyżką oliwy i usmażyć już bez dodatku tłuszczu.
W rondlu lub na szerokiej patelni rozgrzać drugą łyżkę oliwy. Dodać mąkę i smażyć chwilę na małym ogniu, mieszając. Stopniowo wlewać mleko, cały czas mieszając trzepaczką i rozbijając grudki (jeśli mimo to grudki pozostaną, trzeba je rozbić blenderem). Zagotować – jeśli sos jest zbyt gęsty, dolać trochę wody. Dodać pory i gotować około 7-10 minut na małym ogniu. Od czasu do czasu mieszać i pilnować, aby sos nie przywierał do dna naczynia. Doprawić solą, pieprzem, odrobiną gałki i tymiankiem. Na koniec dodać usmażonego kurczaka.
Makaron ugotować wg przepisu na opakowaniu. Odcedzić i wymieszać z sosem. Posypać parmezanem i od razu podawać.
(na podstawie przepisu z tej strony, z moimi zmianami)
Może zainteresuje Cię również
Kuchnia gruzińska nie może się pochwalić tak wieloma zupami jak polska. Trzeba jednak przyznać, że te, które Gruzini mają, są naprawdę konkretne. Tak jest w przypadku charczo, czyli zupy gulaszowej. Zupa ta jest gęsta i sycąca, a przy tym pikantna, z wyraźnym smakiem papryki. Dodatek mielonych orzechów nie powinien zaskakiwać nikogo, kto choć trochę poznał ten rodzaj kuchni – Gruzini dodają orzechy niemal do wszystkiego. Charczo jest sycąca, aromatyczna i niesamowicie pyszna. Jeśli tylko lubicie zupy gulaszowe, koniecznie powinniście wypróbować ten przepis.
CHARCZO
500g mięsa wieprzowego (np. szynki),
100g ryżu,
1 nieduża czerwona papryka,
1 nieduża zielona papryka,
1 cebula,
4 ząbki czosnku,
500ml (1 kartonik) przecieru pomidorowego,
180-200g pikantnego ajvaru (kupionego lub domowej roboty)*,
50g mielonych orzechów laskowych,
po 1 łyżeczce posiekanej natki pietruszki, koperku, bazylii i kolendry,
słodka i ostra papryka w proszku,
suszony majeranek,
świeży lub suszony tymianek,
2 liście laurowe,
sól i pieprz,
opcjonalnie vegeta (u mnie domowej roboty),
2 łyżki oleju,
+ dodatkowo posiekana zielenina (najlepiej świeża kolendra i natka pietruszki)
Mięso umyć i pokroić w niewielką kostkę. Cebulę obrać i posiekać.
W garnku rozgrzać olej i zeszklić cebulę. Dodać mięso i przeciśnięty przez praskę czosnek. Smażyć, mieszając, aż mięso się zetnie. Wówczas wlać 1 litr wody, dodać przecier pomidorowy, ajvar, orzechy, zioła, przyprawy i liście laurowe. Gotować na małym ogniu pod przykryciem 1,5 godziny.
Na ok. 20 minut przed końcem dodać ryż i pokrojone w kostkę papryki. Doprawić do smaku solą, pieprzem, ewentualnie ostrą papryką. Jeśli zupa jest za gęsta, wlać trochę wody i ponownie zagotować.
Przed podaniem każdą porcję posypać zieleniną.
* jeśli wolicie mniej pikantne zupy, użyjcie łagodnego ajvaru. Smak zawsze można sobie podostrzyć papryką w proszku.
(na podstawie przepisu z tej strony, z moimi modyfikacjami w proporcjach)
Może zainteresuje Cię również
Kurczak i pieczarki. Prosta i klasyczna potrawka podrasowana winem, z subtelną nutą rozmarynu. Taką właśnie propozycję według przepisu Jennifer Joyce zaproponowała nam Panna Malwinna w ramach wspólnego gotowania. Nie trzymałam się ściśle receptury, a jedynie ogólnej koncepcji :) Potrawa wyszła bardzo smaczna i sycąca, w sam raz na jesienny obiad. Ja podałam ją razem z kluskami gnocchi, ale pasują do niej także klasyczne kopytka, ziemniaki lub ryż.
Prócz mnie, potrawkę przygotowały także Martynosia, Panna Malwinna i Pela :)
POTRAWKA Z KURCZAKA I PIECZAREK
(2 porcje)
300g mięsa z udek kurczaka (bez skóry i kości),
150g pieczarek,
2 duże szalotki lub 1 mała zwykła cebula,
1 łyżka mąki,
2 łyżki oliwy,
1 ząbek czosnku,
1 solidna łyżeczka koncentratu pomidorowego,
100ml wina Marsala (zastąpiłam białym półwytrawnym winem),
150ml bulionu wołowego,
1 łyżeczka igiełek świeżego rozmarynu (lub ½ łyżeczki suszonego),
natka pietruszki,
sól i pieprz
Pieczarki oczyścić i pokroić. Cebulę obrać i posiekać.
Mięso pokroić na mniejsze kawałki, doprawić solą i pieprzem, oprószyć mąką.
Na patelni lub w garnku rozgrzać oliwę i obsmażyć kurczaka ze wszystkich stron. Mięso wyjąć, a na patelnię wrzucić cebulę. Gdy się zeszkli, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek oraz rozmaryn. Smażyć jeszcze chwilkę, uważając, by nie przypalić czosnku. Dodać pieczarki i smażyć około 5-6 minut. Dodać kurczaka, wino, bulion i koncentrat. Doprawić solą i pieprzem. Gotować na małym ogniu około 20-25 minut, aż sos zgęstnieje do odpowiedniej konsystencji.
Przed podaniem posypać natką pietruszki.
Może zainteresuje Cię również
Sałatka niekoniecznie musi powstawać na zasadzie wrzucenia wszystkich składników do miski i wymieszania z sosem. Stosując odpowiednie składniki i układając je na talerzach, można stworzyć eleganckie i bardzo ładne kompozycje ;) Moja sałatka inspirowana jest motywami Dalekiego Wschodu – zawiera grzyby mun, plastry kurczaka, sezam i sos z dodatkiem imbiru. Jest sycąca i bardzo smaczna. Polecam :)
SAŁATKA Z KURCZAKA W STYLU AZJATYCKIM
(3 porcje)
2 filety z piersi kurczaka,
3 garście rukoli,
1 duża czerwona papryka,
2 średnie pomidory,
8-10g suszonych grzybów mun,
1-2 łyżki oleju,
3 łyżki oliwy,
2 łyżki soku z cytryny,
1 łyżeczka miodu,
½ łyżeczki imbiru w proszku,
sól i pieprz,
dowolna przyprawa do kurczaka (u mnie złocista),
3 płaskie łyżeczki sezamu (zwykłego lub czarnego)
Filety z kurczaka przyprawić, natrzeć olejem i usmażyć na patelni już bez dodatku tłuszczu. Gdy mięso będzie rumiane, włożyć je do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec jeszcze 10 minut, aby upiekło się w środku. Wyjąć, ostudzić i pokroić w ukośne plastry.
Grzyby zalać wrzątkiem i odstawić na 10-15 minut.
Sezam uprażyć na suchej patelni.
Rukolę umyć i osuszyć.
Paprykę i pomidory umyć i pokroić w kostkę. Grzyby osączyć i pokroić w cienkie paski, wymieszać z papryką i pomidorami.
Z oliwy, soku z cytryny, miodu, imbiru, soli i pieprzu zrobić sos.
Rukolę ułożyć na talerzach tworząc okręgi. Na środku talerzy ułożyć część pomidorów i papryki, dookoła ułożyć plastry mięsa i na wierzch resztę pomidorów i papryki. Sałatkę polać sosem i posypać sezamem.
Może zainteresuje Cię również
Ten przepis to taki trochę fusion, po w indyjskich potrawach żurawina raczej się nie pojawia ;) Mimo to jej dodatek stanowi bardzo ciekawy akcent. Słodko-kwaśne owoce doskonale komponują się z aromatycznym, jogurtowym sosem. Całość wzbogacają chrupiące orzechy nerkowca. Pycha!
CURRY Z KURCZAKA Z ŻURAWINĄ I ORZECHAMI NERKOWCA
(2 porcje)
2 filety z piersi kurczaka,
1 nieduża czerwona cebula,
1 ząbek czosnku,
1 łyżeczka świeżo startego imbiru,
1 solidna łyżeczka pasty tikka,
2 łyżki orzechów nerkowca,
1 łyżka suszonej żurawiny,
1 łyżka mielonych migdałów,
100g gęstego jogurtu (najlepiej typu greckiego),
½ łyżeczki kurkumy,
2 łyżki oleju,
sól i pieprz,
świeża kolendra do dekoracji
Orzechy nerkowca uprażyć na suchej patelni i odłożyć na bok.
Mięso umyć, osuszyć i pokroić w kostkę.
Na patelni rozgrzać olej i obsmażyć mięso ze wszystkich stron na rumiano. Kurczaka odłożyć na bok, a na patelnię wrzucić drobno posiekaną cebulę. Smażyć chwilę na niedużym ogniu, aż cebula się zeszkli. Dodać czosnek przeciśnięty przez praskę, starty imbir, pastę tikka i kurkumę. Smażyć jeszcze przez około minutę. Dodać mięso i wlać ok. 1/3 szklanki wody. Doprawić solą i pieprzem, dokładnie wymieszać. Gotować 5 minut. Dodać mielone migdały i jogurt, lekko podgrzać. Na koniec dodać żurawinę i orzechy nerkowca (część można zostawić do posypania wierzchu).
Tuż przed podaniem posypać potrawę świeżą kolendrą.
Podawać z ryżem.
Może zainteresuje Cię również
Pasta tikka jest półproduktem do przygotowania niejednej indyjskiej potrawy. Składa się ze smażonej w oleju mieszanki przypraw. Pasta jest pikantna, bardzo aromatyczna i nieco kwaskowata. Już niewielka ilość nadaje potrawie odpowiedni smak i kolor. Ja wprawdzie pominęłam sztuczne barwniki, więc moja pasta nie ma zbyt pięknego koloru, ale tak naprawdę nie jest to istotne, wszak liczy się smak i zapach przypraw :)
Pastę tikka można przechowywać w słoiczkach, w lodówce. Z podanej ilości składników wychodzą 2 słoiczki po ok. 230ml. Ja robiłam z połowy porcji.
Z pasty przygotowałam:
- curry z kurczaka z żurawiną
- makaron tikka z kurczakiem
PASTA TIKKA
2 łyżki ziaren kolendry,
2 łyżki nasion kuminu,
2 łyżki słodkiej papryki w proszku,
1 łyżka chili w proszku,
1 łyżka czosnku w proszku,
1 łyżka garam masala,
1 łyżka mielonego imbiru,
1 łyżka suszonej, sproszkowanej mięty (może być taka z herbatki miętowej),
1 łyżeczka kurkumy,
¼ łyżeczki soli,
1 łyżeczka soku z cytryny,
kilka kropli żółtego i czerwonego barwnika spożywczego (pominęłam),
3 łyżki wody,
150ml octu winnego,
150ml oleju roślinnego
Ziarna kolendry i kuminu rozetrzeć na proszek w moździerzu albo zmielić w młynku. Przesypać do miski i dodać pozostałe przyprawy, łącznie z miętą i solą. Dodać sok z cytryny, barwniki spożywcze, ocet winny i wodę. Całość dokładnie wymieszać.
Na patelni rozgrzać olej i wrzucić mieszankę przypraw. Smażyć ok. 10 minut, cały czas mieszając, aż pasta zgęstnieje.
Przełożyć do wyparzonych słoiczków i szczelnie zamknąć.
Można przechowywać w lodówce ok. 4 tygodnie.
(przepis pochodzi z książki „Kuchnia indyjska. Najlepsze przepisy”, a znalazłam go na blogu Margarytki)
Może zainteresuje Cię również
Nie tak dawno podawałam przepis na klasyczny, waniliowy creme brulee. Tym razem proponuję wersję wzbogaconą o intrygującą nutę lawendy i cytryny. Deser jest elegancki, a przy tym zaskakuje smakiem. Pozytywnie – oczywiście jeśli ktoś lubi lawendę. Nam bardzo smakował :)
LAWENDOWY CREME BRULEE
(6 porcji)
500ml śmietanki kremówki 30% lub 36%,
6 żółtek,
100g cukru,
½ laski wanilii,
1 czubata łyżeczka suszonej lawendy,
3 kawałki skórki okrojonej z cytryny (długości ok. 5-7cm),
6 łyżeczek cukru trzcinowego (ewentualnie może być zwykły)
Wanilię przeciąć wzdłuż na pół i wyskrobać ziarenka. Śmietankę wlać do rondla, dodać cukier, lawendę, skórkę z cytryny oraz ziarenka i skórkę z laski wanilii. Zagotować i odstawić na noc.
Następnego dnia śmietankę ponownie zagotować, a żółtka rozmieszać trzepaczką w misce. Nie trzeba ich długo ucierać, nie powinny być jasne i puszyste, a jedynie lekko „rozbełtane”. Powoli wlać do żółtek wrzącą śmietankę, intensywnie mieszając trzepaczką. Następnie przecedzić masę przez sito, przy okazji oddzielając lawendę i skórki. Jeśli podczas tej czynności powstała pianka, trzeba ją usunąć łyżką.
Masę nalać do ramekinów. Foremki umieścić w brytfannie i nalać tyle wody, by sięgała do ich połowy. Deser piec w 120 stopniach przez godzinę. Masa powinna być ścięta; może się lekko trząść na środku, ale nie może „płynąć”.
Foremki zostawić do ostudzenia, po czym schłodzić kilka godzin w lodówce.
Tuż przed podaniem powierzchnię deserów osuszyć, delikatnie przyciskając do nich ręcznik papierowy. Do każdej foremki nasypać trochę cukru trzcinowego, rozprowadzić i strzepać nadmiar. Następnie palnikiem opalić powierzchnię, uważając, by nie spalić cukru na czarno.
Podawać od razu, póki skorupka jest chrupiąca.
(zainspirowane przepisem z magazynu „Sól i Pieprz” 8/2011 z moimi zmianami)
Może zainteresuje Cię również
Chinkali to pozycja obowiązkowa w absolutnie każdej gruzińskiej restauracji. To klasyka nad klasykami i chyba najbardziej charakterystyczna potrawa tego państwa. Będąc w Gruzji nieraz widziałam całe rodziny lub grupy przyjaciół, siedzących przy stole nad wspólnym, wielkim półmiskiem tych pierogów. My, chcąc pokosztować jak najwięcej różnych potraw, zwykle zamawialiśmy po kilka chinkali różnego rodzaju. Nie było to problemem, ponieważ chinkali prawie wszędzie sprzedawane są na sztuki i każdy może zamówić tyle, na ile ma ochotę – przy czym trudno zjeść więcej niż 4-5 sztuk, gdyż są one naprawdę potężne (niemalże wielkości pięści).
Chinkali najczęściej podawane są z mięsem (przeważnie z wołowiną lub jagnięciną, choć stosuje się też baraninę i wieprzowinę). Do farszu zawsze dodaje się świeżą kolendrę, która nadaje mięsu charakterystyczny smak. Mięso zawijane w ciasto jest surowe i gotuje się w trakcie gotowania pierogów, wydzielając pyszny rosół.
Wegetarianie mogą wybierać między farszem ze słonego sera (podobnego trochę do bundzu, bardzo dobre), grzybowym (nam nie smakowały) i ziemniaczanym (nie próbowaliśmy). Wadą chinkali wegetariańskich jest to, że nie są tak soczyste, jak te z mięsem.
Chinkali zwyczajowo je się rękami, bez użycia sztućców. Należy złapać palcami za czubek pieroga i odwrócić go do góry nogami. Następnie delikatnie nadgryźć, wyssać rosół, po czym zjeść resztę. Końcówka z ciasta przeważnie jest trochę niedogotowana i można ją zostawić ;)
Zarówno jedzenie, jak i samo lepienie chinkali wymaga trochę wprawy ;) Ja swoje własne ulepiłam pierwszy raz i nie mają idealnego wyglądu, jednak M. twierdził, że dorównują smakiem oryginałowi ;)
CHINKALI
(4 porcje, ok. 18-20 sztuk)
500g mąki,
ok. 2/3 szklanki wody,
500g mielonego mięsa (wołowo-wieprzowego, jagnięciny lub baraniny),
3-4 łyżki posiekanej świeżej kolendry (lub pół na pół natka pietruszki i kolendra),
ok. 1 szklanki bulionu wołowego,
1 cebula,
1 ząbek czosnku,
sól i pieprz
Do mąki dodać szczyptę soli. Stopniowo dolewając wodę, zagnieść elastyczne, gładkie ciasto. Ciasto powinno być nieco twardsze, niż na klasyczne pierogi, gdyż może nie udźwignąć ciężaru nadzienia. Gotowe ciasto odstawić na pół godziny, aby „odpoczęło”.
W tym czasie cebulę bardzo drobno posiekać i wymieszać z mięsem, przeciśniętym przez praskę czosnkiem oraz zieleniną. Mieszając, stopniowo dodawać bulion – tyle, ile mięso da radę wchłonąć, pozostając przy tym papkowate, ale nie płynne. Na koniec doprawić pieprzem i ewentualnie solą.
Ciasto rozwałkować, podsypując blat mąką. Wycinać krążki o średnicy ok. 18-20 cm (ja przykładałam do ciasta mały talerzyk i nożem wycinałam kółka). Na środek każdego krążka nałożyć łyżkę farszu. Formować pierogi na kształt sakiewki, dokładnie ściskając na górze i lekko skręcając, aby powstały zgrabne fałdki. Końcówkę każdego pierożka można lekko ściąć nożyczkami na prosto, ale nie jest to konieczne.
Chinkali gotować partiami w dużej ilości lekko osolonego wrzątku przez 10-15 minut. Należy pilnować, by woda nie gotowała się zbyt mocno (pierogi mogą się uszkodzić), a ciasto nie przykleiło się do dna.
Przed podaniem można oprószyć chinkali świeżo mielonym pieprzem.
(przepis inspirowany kilkoma różnymi przepisami znalezionymi na różnych stronach, robiłam trochę na wyczucie, starając się uzyskać znajomy mi z Gruzji smak ;)
Może zainteresuje Cię również
Damper to tradycyjny australijski chleb, który kiedyś wypiekali pasterze, podróżnicy i wszyscy, którzy z różnych powodów przemierzali bezkresne, dzikie tereny Australii. Do jego wypiekania niepotrzebne były drożdże, ani nawet naczynia. Ciasto zagniatało się z mąki oraz wody, mleka lub piwa, a chlebek wypiekało się wprost w popiele ogniska.
Obecnie damper jest kulinarną atrakcją Australii, a przepis nieco ewoluował. Wszystkie przepisy, z którymi spotkałam się na australijskich stronach, zawierały mąkę samorosnącą, czyli z dodatkiem proszku do pieczenia. Nie jestem pewna, czy właśnie taką mąkę posiadali niegdyś ci pasterze, przypuszczam, że ich damper był bardziej ascetyczny. Niemniej przygotowany w domowych warunkach jest całkiem niezłym chlebkiem.
Najlepszy jest zaraz po upieczeniu, z dodatkiem świeżego masła. Niestety damper dość szybko wysycha i bardzo się kruszy, dlatego najlepiej zjeść go w miarę szybko. Ja podałam go jako dodatek do zupy czosnkowej :)
|
damper chleb pasterzy |
DAMPER
300g mąki pszennej (u mnie pół na pół zwykła i razowa),
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
spora szczypta soli,
50g miękkiego masła,
½ szklanki wody,
opcjonalnie 2 łyżeczki suszonych ziół, np. bazylii
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, solą i ziołami. Dodać masło i palcami wgnieść je w ciasto, aż powstanie kruszonka. Stopniowo dolewając wody, zagnieść zwarte, ale jednolite ciasto. Uformować okrągły bochenek i ponacinać go nożem.
Piec w 180 stopniach przez ok. 40 minut - do momentu, aż chleb będzie zarumieniony.
Może zainteresuje Cię również