Pierogi szwedzkie
Niedawno, przy okazji podawania przepisu na szwedzką zupę jagodową, pisałam o jednej z moich ulubionych książek z dzieciństwa: „Dzieci z Bullerbyn” i o tym, że często pojawiają się w niej mimochodem opisy szwedzkich smakołyków. Dziś kolejna zabawna historyjka z tej książeczki, która zainspirowała mnie do akcji ”Literatura na talerzu”:
Tuż obok Grzmiącej Jamy jest piękna polanka w lesie. Tam nakryliśmy sobie do śniadania. Gdy idzie się na wycieczkę, to jest się zaraz głodnym. Uważaliśmy wszyscy, że najlepiej będzie, jeśli od razu zaczniemy jeść. Mieliśmy ze sobą naleśniki z konfiturami. Chyba ze sto! I mleko, i sok, i kanapki, i ciastka.
Olle miał pierożki. Sześć pierożków. Dla każdego z nas po jednym. Nie mogliśmy jednak jeść pierożków na zimno. Bo mieliśmy całą masę naleśników. Anna i Britta przyniosły ze sobą obwarzanki, jakie zwykle piecze ich mamusia – są bardzo smaczne. Spróbowaliśmy ich wszyscy. W końcu został tylko jedne obwarzanek, a Bosse strasznie, strasznie chciał go dostać. Bo on okropnie lubi ciastka i cukierki.
Olle był trochę zły, że nikt nie chce jeść jego pierożków. Britcie widocznie zrobiło się go żal, bo powiedziała:
- Dostaniesz obwarzanek, Bosse. Musisz jednak naprzód zjeść pierożki Ollego.
Bosse był już dość najedzony, lecz zabrał się do pierożków. Bo tak bardzo chciał dostać obwarzanka. Pierwszy pierożek spałaszował w okamgnieniu. Drugi także. Chociaż nieco wolniej. Westchnął, gdy zabrał się do trzeciego. Lecz Britta trzymała mu obwarzanek przed nosem. Wepchnął więc w siebie jeszcze i trzeci... I zabrał się do czwartego. Nadgryzł go i powiedział:
- Czwarty już zapycham!
- Głuptasie – powiedział Lasse – nie mówi się „czwarty”, tylko „czwartego”.
- Jestem taki najedzony, że nawet już nie wiem, jak się nazywam – odpowiedział Bosse.
Anna skakała dookoła Bossego na jednej nodze i wołała:
„Raz, dwa, trzy na me wezwanie,
a za czwartym niech się stanie,
a za piątym niech tu będzie,
a za szóstym huknie wszędzie!”
- Zdaje się, że huk może nastąpić w każdej chwili – powiedział Bosse i nie chciał już więcej pierożków.
- I tak dostaniesz obwarzanek – powiedziała Britta.
Lecz Bosse powiedział, że nigdy w życiu nie zje obwarzanka i nigdy, nigdy, nigdy w życiu pierożka.
Jest to oczywiście zaledwie początek wydarzeń tamtego letniego dnia, w którym dzieci postanowiły urządzić sobie piknik. Przeglądając książeczkę w poszukiwaniu takich właśnie szwedzkich specjałów, zwróciłam uwagę między innymi na wspomniane pierożki. Zaintrygowały mnie, gdyż na obrazku przedstawiającego objadającego się Bossego, pierożki miały podłużny, wyraźnie rulonowaty kształt. Z pomocą przyszedł wujek Google, który wyświetlając ten i ten przepis, uświadomił mnie, że szwedzkie pierogi mają taki właśnie kształt i wypieka się je z drożdżowego ciasta z pieczarkowym nadzieniem.
Pierożki okazały się bardzo, bardzo smaczne, ale sycące i nie dziwię się ani trochę, że Bosse nie dał rady zjeść wszystkich sześciu;)
pierogi szwedzkie z pieczarkami |
- 500 g mąki,
- 30 g drożdży,
- 1 szklanka ciepłego mleka,
- 1 żółtko,
- 80 g roztopionego masła,
- mała łyżeczka cukru,
- szczypta soli
farsz:
- 1 kg pieczarek,
- 2 cebule,
- 2-3 łyżki oleju,
- sól, pieprz, ostra papryka w proszku
+ czarnuszka do posypania
Ciasto: Drożdże rozkruszyć w garnuszku, dodać małą łyżeczkę cukru, kilka łyżek ciepłego mleka i łyżkę mąki. Odstawić w ciepłe miejsce na ok. 15 minut, aż zaczyn zacznie rosnąć.
Do miski przesiać resztę mąki, dodać zaczyn, żółtko, ciepłe mleko i szczyptę soli. Wymieszać i zagnieść, następnie stopniowo wlewać roztopiony tłuszcz i wyrabiać, aż ciasto będzie jednolite i zacznie odchodzić od ręki. Miskę przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 30-40 minut.
Farsz: Cebulę posiekać, zeszklić na rozgrzanym oleju, dodać posiekane pieczarki i smażyć, aż odparują. Doprawić solą, pieprzem i ostrą papryką – farsz powinien być pikantny. Zostawić do lekkiego przestygnięcia.
Ciasto przełożyć na stolnicę, podzielić na pół. Każdą z porcji cienko rozwałkować i pokroić na prostokąty ok. 8 x 20 cm lub trochę większe. Nakładać farsz i zrolować, dokładnie zaklejając krawędź i boki.
Układać na płaskiej blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Każdego pieroga posmarować białkiem i posypać czarnuszką/sezamem.
Piec w 180 stopniach, aż będą rumiane (ok. 30 minut).
Z tej ilości wyszło mi coś koło 12 pierogów, o ile dobrze pamiętam.
pierogi szwedzkie |
A tak swoją drogą, to zainteresowały mnie także te obwarzanki, które tak bardzo lubił Bosse. Na rysunku w książce wyglądały one jak cienkie precelki, dlatego myślę, że chodziło o takie właśnie kruche, słodkie precelki o nazwie „kringlor”. Kto wie, może kiedyś takie upiekę... ;)
10 komentarze
Przypomniałaś mi o jednym z moich ulubionych fragmentów z tej książki ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, zupełnie inne od tych pierogów które my znamy w Polsce. Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobają, bo połączenie drożdżowego ciasta z pieczarkami bardzo lubię :D
naprawdę interesujące :)
OdpowiedzUsuńna pewno świetnie smakują:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńbardzo fajne. To takie nasze.. paszteciki ;)
OdpowiedzUsuńSwietne pierozki, moj Mezczyzna bylby nimi zachwycony!
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobają te pierożki
OdpowiedzUsuńale fajne i chetnie bym takiego zjadla:)
OdpowiedzUsuńMirabelko, pierogi wyglądają obłędnie. Bardzo ciekawy przepis, gratuluję!
OdpowiedzUsuńMirabelko-dokladnie takie pierogi sa sprzedawane w Krakowie na ul.Dlugiej,ciesza smakiem i zapachem-sa obledne,a ja od niepamietnych czasow wiem ze tam sa,pysznie smakuja podane z barszczem czerwonym-pozdrawiam:)Monika
OdpowiedzUsuńPyszne, ale sezam to nie jest to. Musi być czarnuszka!
OdpowiedzUsuń