Dynia makaronowa, którą użyłam do zrobienia pad thai'a okazała się na tyle duża, że wykorzystałam tylko jej połowę. Z drugiej połowy postanowiłam zrobić placki :)
Placki z dyni makaronowej smakują inaczej, niż z dyni zwyczajnej, Hokkaido albo piżmowej. Dynia makaronowa charakteryzuje się specyficzną, włóknistą konsystencją, co sprawia, że strukturą takie placki przypominają odrobinę placki ziemniaczane, chociaż są delikatniejsze no i smak mają inny :) Tak czy siak jest to kolejny dowód na wszechstronność dyni makaronowej :)
|
placki z dyni makaronowej z boczkiem |
PLACKI Z DYNI MAKARONOWEJ Z BOCZKIEM
(ok. 12 sztuk)
- 1/2 dużej dyni makaronowej,
- 2 jajka,
- 1/2-2/3 szklanki mąki,
- 1/2 szklanki startego parmezanu,
- 5 plastrów wędzonego, surowego boczku,
- 2 cebulki dymki,
- sól i pieprz,
- olej do smażenia
Z połówki dyni wyjąć pestki, miąższ oprószyć solą i skropić olejem. Ułożyć skórą do góry na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, piec ok. 45 minut w temperaturze 200°C.
Upieczoną dynię pozostawić do lekkiego ostudzenia, następnie za pomocą widelca wyskrobać 'makaronowy' miąższ i przełożyć na warstwę papierowych ręczników. Przykryć kilkoma kawałkami ręcznika i dociskając, pozbyć się z dyniowego 'makaronu' jak najwięcej wody. Dynię przełożyć do miski.
Boczek pokroić na małe kawałki i podsmażyć na patelni, aż zrobi się chrupiący.
Cebulki dymki posiekać wraz z zielonym szczypiorem.
Do miski z dynią dodać 1/2 szklanki mąki, boczek, cebulkę, parmezan i jajka. Doprawić solą i pieprzem, całość bardzo dokładnie wymieszać.
Na patelni rozgrzać niewielką ilość oleju i za pomocą łyżki kłaść nieduże, okrągłe placki. Smażyć na średnim ogniu z obu stron na złocisty kolor. Jeśli placki zbytnio się rozpadają, do ciasta należy dodać więcej mąki.
Placki z dyni makaronowej podawać z dodatkiem śmietany lub sosu czosnkowego.
Może zainteresuje Cię również
Owce stanowią ogromnie ważny element islandzkiej gospodarki. Szacuje się, że na całej wyspie mieszka ich cztery razy więcej niż ludzi. To dzięki owcom Islandia słynie z charakterystycznych swetrów, odpornych na niską temperaturę, wiatr i deszcz. Tym samym baranina i jagnięcina stanowią nieodłączny element islandzkiej kuchni. W sklepach mięso baranie i jagnięce zajmuje mniej więcej taką powierzchnię w lodówkach, ile w polskich sklepach drób i wieprzowina razem wzięte. Dość nietypowym islandzkim przysmakiem jest głowizna, a pojedynczo zapakowane baranie łby leżące w zamrażarkach co wrażliwszym osobom mogą wydawać się z deka makabryczne. Sama nie wiem, czy skusiłabym się na tego rodzaju przysmak, ale miałam okazję spróbować salcesonu zrobionego z baraniej głowizny i oboje z M. jednoznacznie stwierdziliśmy, że jest przepyszny.
Sama kuchnia islandzka jest dość prosta i oszczędna w składnikach, co wcale nie znaczy, że niesmaczna :) doskonałym przykładem jest poniższa zupa: sycąca, rozgrzewająca, idealna na jednodaniowy obiad w chłodny dzień. Zupa z jagnięciny dość często pojawia się na islandzkich stołach, ponieważ można do niej wykorzystać te części mięsa z kością, które nie nadają się na gulasz lub wykwintniejsze potrawy, np. szyje.
Przy okazji gorąco polecam Wam przepiękny film "Barany. Islandzka opowieść" o dwóch skłóconych ze sobą braciach, dla których owce to całe życie. W jednej ze scen główny bohater posila się właśnie tą zupą :)
KJOTSUPA - ISLANDZKA ZUPA Z JAGNIĘCINY
(przepis na 6 porcji)
- ok. 800 g jagnięciny z kością w dużych kawałkach,
- 1 cebula,
- 3 ząbki czosnku,
- 2 marchewki,
- 1 brukiew,
- 1 korzeń pietruszki,
- 1/2 pora,
- 3 średniej wielkości ziemniaki,
- 1 liść laurowy,
- 3 ziarna ziela angielskiego,
- suszony tymianek,
- sól i pieprz,
- olej do smażenia
Na patelni rozgrzać niewielką ilość oleju i obsmażyć na niej mięso ze wszystkich stron. Przełożyć do garnka, a na tej samej patelni rozgrzać jeszcze odrobinę oleju i podsmażyć na niej posiekaną cebulę i czosnek. Cebulę z czosnkiem przełożyć do garnka, dodać łyżeczkę soli, liść laurowy i ziele angielskie, całość zalać 1,5 litra wody. Doprowadzić do wrzenia, następnie zmniejszyć ogień do małego i gotować pod przykryciem 1,5 godziny.
Obrać warzywa. Marchewki, pietruszkę i por pokroić w plastry, brukiew i ziemniaki w kostkę. Dodać do zupy i gotować jeszcze 30 minut, aż warzywa będą miękkie. Na koniec doprawić do smaku solą, pieprzem i łyżeczką suszonego tymianku.
|
kadr z filmu "Barany. Islandzka opowieść" |
Może zainteresuje Cię również
Islandzkie kleinur są puszyste jak pączki, mają kształt faworków, a proporcjami składników przypominają raczej oponki... Chociaż nie do końca ;) Bo kleinur są jedyne w swoim rodzaju. Dzięki dodatkowi amoniaku, świeżo usmażone kleinur są niesamowicie chrupiące z zewnątrz i mięciutkie w środku, a do tego - jak większość skandynawskich wypieków - pięknie pachną kardamonem.
Na Islandii kleinur są bardzo popularne, można je kupić w wielu sklepach i marketach, ale tak jak to bywa z przemysłowymi wypiekami - nie umywają się smakiem do tych przygotowanych w domu :) A przygotować warto, bo zarobienie ciasta zajmuje dosłownie moment.
Kleinur najsmaczniejsze są tego samego dnia, w którym zostały usmażone. Następnego dnia również są OK, ale nie mają już tej charakterystycznej tekstury. Z poniższego przepisu wychodzi ok. 18 sztuk. Jeśli macie w domu kilkoro łasuchów, warto przygotować ciasto z podwójnej porcji.
Dodatek amoniaku jest w tym wypadku niezbędny. Wiem, że obecnie amoniak w kuchni jest rzadko stosowany i coraz trudniej go zdobyć; najlepiej szukać go w małych osiedlowych sklepikach. Podczas smażenia amoniak paruje wydzielając niezbyt miłą woń, ale w samych kleinur jest on już niewyczuwalny :)
|
kleinur - islandzkie pączki |
KLEINUR
- 250 g mąki,
- 75 g cukru,
- 1 łyżeczka amoniaku,
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu,
- 1 jajko,
- 20 g miękkiego masła,
- 75 ml mleka,
- olej do smażenia
Mąkę wymieszać w misce z amoniakiem, proszkiem do pieczenia i kardamonem. Dodać jajko, masło i mleko, całość wyrobić na miękkie, gładkie ciasto (najlepiej użyć do tego celu miksera z hakami do ciast drożdżowych).
Ciasto przenieść na oprószony mąką blat, rozwąłkować na grubość ok. 0,5 cm i pokroić na pasy grubości 5-6 cm, następnie pasy pokroić na ukos w romby. Na środku każdego rombu zrobić nacięcie, po czym przepleść przez niego jeden z końców - podobnie jak w przypadku faworków.
Kleinur smażyć na głębokiem oleju z obu stron na złocisty kolor.
Po usmażeniu odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowych ręcznikach i oprószyć cukrem pudrem.
|
kleinur przepis |
Może zainteresuje Cię również
Dynia makaronowa to niewątpliwie moje największe odkrycie sezonu :) Dodatkowym jej atutem jest fakt, że wyhodowałam ją od nasionka, co daje mi niesamowitą satysfakcję.
Dynia makaronowa jest wyjątkową odmianą dyni, ponieważ jej zastosowanie różni się od pozostałych odmian. Jej miąższ po upieczeniu (lub ugotowaniu) rozdziela się na włókna przypominające makaron. Z tego powodu idealnie zastępuje tradycyjny makaron i daje niesamowite pole do popisu w kwestii kulinarnej kreatywności. A najważniejsze przecież jest, aby zdrowe potrawy nie były nudne i monotonne :)
W tym przypadku dynia makaronowa z powodzeniem zastąpiła makaron ryżowy w pad thaiu - jednej z moich ulubionych potraw. Moja dynia była duża, dlatego połówka w zupełności wystarczyła na dwie porcje dla mnie i M.
Przepis bierze udział w konkursie z marką Ambition "Zdrowa jesień na talerzu" #myAmbition
|
naczynie żaroodporne Ambition |
PAD THAI Z DYNI MAKARONOWEJ
(przepis na 2 porcje)
- 1 niewielka dynia makaronowa (lub połówka dużej),
- 2 cebulki dymki,
- 1-2 ząbki czosnku,
- 1 łyżeczka świeżo startego imbiru,
- 1 filet z piersi kurczaka,
- 1 jajko,
- 1 duża garść świeżych kiełków fasoli mung
- 1 łyżka sosu sojowego,
- 1 łyżka sosu rybnego,
- 1 łyżka pasty tamaryndowej
- 1 czubata łyżka cukru trzcinowego,
- 1 łyżeczka sosu sambal oelek,
- sól,
- olej do smażenia (najlepiej arachidowy),
- 2 łyżki posiekanych orzeszków ziemnych,
- świeża kolendra do posypania
Dynię przekroić na pół, usunąć środek z pestkami, a pozostały miąższ oprószyć solą i posmarować olejem. Ułożyć w żaroodpornym naczyniu skórą do góry i piec w piekarniku nagrzanym do 200°C przez 35-45 minut (w zależności od wielkości dyni.
Na ok. 15 minut przed końcem pieczenia przygotować pozostałe składniki: W miseczce wymieszać sos sojowy, sos rybny, pastę tamaryndowa, cukier i sos sambal oelek.
Białe części cebulki dymki pokroić w piórka, szczypior posiekać i odłożyć do dekoracji. Czosnek w plasterki, a kurczaka w bardzo cienkie paseczki (najwygodniej kroi się mięso, gdy jest jeszcze częściowo zmrożone).
W woku lub na patelni rozgrzać odrobinę oleju, wrzucić cebulę i smażyć na dużym ogniu przez krótką chwilę, aż się zeszkli. Dodać czosnek i imbir, wymieszać, następnie wrzucić kurczaka. Smażyć kilka minut, a gdy mięso się zetnie, odsunąć go na brzegi woka, a w wolne miejsce pośrodku wbić jajko. Delikatnie mieszając, ściąć jajko tak jak na jajecznicę. Na koniec dodać kiełki fasoli, całość wymieszać i zdjąć z ognia.
Upieczoną dynię odstawić na kilka minut, żeby uniknąć poparzenia, następnie za pomocą widelca "wyskrobać" makaron, pozostawiając samą skórę. Gorący makaron przełożyć do woka, całość zalać przygotowanym wcześniej sosem i wymieszać.
Tuż przed podaniem każdą porcję posypać orzeszkami ziemnymi, kolendrą i szczypiorem z cebulki dymki.
|
naczynie żaroodporne Ambition |
|
Dynia makaronowa pad thai |
Może zainteresuje Cię również
Bataty dają ogromne pole do kulinarnego popisu. Można zrobić z nich pyszną zupę-krem z batata, użyć jako nadzienie do ravioli, a nawet dodać do ciasta drożdżowego i upiec pomarańczowe bułeczki z batatami :)
Tym razem jednak razem z Mopsikiem, Martynosią, Pati i Malwinną postawiłyśmy na batata pieczonego. A że batat jest z natury duży, świetnie nadaje się do farszerowania. Mój farsz inspirowany jest kuchnią meksykańską: jest tu kurczak, papryka i fasola oraz charakterystyczne dla kuchni meksykańskiej przyprawy.
BATATY FASZEROWANE PO MEKSYKAŃSKU
(przepis na 2 porcje)
- 2 średniej wielkości bataty,
- 1 mały filet z kurczaka,
- 1/4 czerwonej papryki,
- 1/4 żółtej papryki,
- 1/4 zielonej papryki,
- 1 mała puszka czerwonej fasoli,
- 80 g sera cheddar lub podobnego (użyłam sera Leicester),
- 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku,
- 1/2 łyżeczki mielonego kuminu,
- 1/2 łyżeczki suszonego oregano,
- 1/2 łyżeczki wędzonej papryki w proszku (opcjonalnie)
- sól i pieprz do smaku,
- świeża kolendra do posypania
- awokado do podania (opcjonalnie)
- kawałki limonki do skropienia
Każdy batat ponakłuwać w kilku miejscach widelcem, a następnie osobno zawinąć w folię aluminiową. Piec w 180-200°C do miękkości (jeśli bataty są większe, pieczenie może trwać nieco dłużej. Bataty można upiec wcześniej, nawet poprzedniego dnia, przy okazji używania piekarnika do innych celów, np. pieczenia ciasta). Miękkość batatów można sprawdzić, wbijając w nie widelec.
Na ok. 20 minut przed końcem pieczenia przygotować nadzienie: Cebulę posiekać i podsmażyć na odrobinie oleju. Dodać pokrojonego na małe kawałki kurczaka, a gdy się zetnie, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i kolorowe papryki pokrojone w małe paski. Smażyć ok. 5 minut, aż papryka nieco zmięknie. Doprawić kuminem, słodką papryką, oregano, wędzoną papryką oraz solą i pieprzem do smaku.
Upieczone bataty odstawić na 5-10 minut, tak by się nie poparzyć, następnie odwinąć z folii i ostrożnie przekroić na pół. Za pomocą łyżki wyjąć większość miąższu, pozostawiając ścianki o grubości ok. 1 cm. Bataty ułożyć w lekko natłuszczonym naczyniu żaroodpornym. Wydrążony miąższ przełożyć na patelnię z kurczakiem i warzywami, dokładnie wymieszać. Powstałym farszem obficie napełnić wydrążone bataty i posypać startym serem.
Piec w 200°C ok. 15 minut, aż ser się stopi.
Upieczone bataty posypać kolendrą i kawałkami awokado. Podawać z ćwiartkami limonki do skropienia.
Może zainteresuje Cię również
Plokkfiskur to popularna na Islandii potrawka z białej ryby i ziemniaków. Znana jest jako jedno z tradycyjnych islandzkich dań. Pomimo swojej prostoty wykonania i składników, jest bardzo smaczna, a przy tym sycąca i rozgrzewająca. To prawdziwe islandzkie 'soul food', poprawiające nastrój w ciemne i chłodne dni.
Zazwyczaj plokkfiskur podaje się z tradycyjnym chlebem islandzkich pasterzy, czyli rugbrau∂, ale świetnie smakuje również z ciemnym żytnim chlebem lub pumperniklem.
PLOKKFISKUR - ISLANDZKA POTRAWKA Z RYBY I ZIEMNIAKÓW
(przepis na 4 porcje)
- 600 g filetów z dorsza lub innej białej ryby,
- 600 g ziemniaków,
- 1 duża cebula,
- 3 łyżki masła,
- 3 łyżki mąki,
- 350 ml mleka,
- sól i pieprz,
- szczypiorek
Ziemniaki ugotować w mundurkach w osolonej wodzie, lekko przestudzić, obrać ze skórki i pokroić w dość grube plastry.
Filety z ryby (bez skóry) pokroić na podłużne kawałki grubości ok. 3-4 cm.
Na dużej patelni roztopić masło i wrzucić posiekaną cebulę. Smażyć, a gdy się zeszkli i zacznie rumienić, dodać mąkę i dokładnie wymieszać. Następnie, cały czas mieszając trzepaczką, stopniowo wlewać mleko, rozcierając tworzące się grudki. Doprawić solą i pieprzem. Gdy sos zgęstnieje, zmniejszyć ogień i dodać kawałki ryby. Gotować 5-6 minut, bardzo delikatnie mieszając. Gdy ryba się ugotuje (mięso zacznie rozpadać się na płatki) dodać ziemniaki i całość delikatnie wymieszać. Na koniec posypać posiekanym szczypiorkiem.
|
Islandia, Latrabjarg |
Może zainteresuje Cię również
Skolebollar oznacza po prostu "szkolne bułeczki". Nazwa pochodzi stąd, iż bułeczki były często podawane na szkolnych stołówkach jako element lunchu lub też sprzedawane na szkolnych kiermaszach wypieków. Skolebollar były szczególnie popularne w latach pięćdziesiątych, przypuszczam więc, że teraz wypiek ten wyszedł z mody i jest raczej retro smakołykiem na miarę naszej wuzetki ;)
Nie zmienia to faktu, że te charakterystyczne bułeczki z budyniem i lukrem posypanym wiórkami kokosowymi są bardzo smaczne i trudno sobie odmówić jednej do porannej kawy lub szklanki mleka - połączenie wanilii, kokosa i pachnącego kardamonem ciasta jest po prostu wspaniałe. Kardamon w krajach skandynawskich jest bardzo popularną potrawą i dodaje się go do większości wypieków, dlatego swoje skolebollar przygotowałam w ramach wspólnego kardamonowego pieczenia z Mopsikiem, Gin i Anią :)
Skolebollar najsmaczniejsze są tego samego dnia, w którym były upieczone, ale następnego są również w porządku :)
SKOLEBOLLAR - NORWESKIE BUŁECZKI Z BUDYNIEM
(przepis na ok. 10 sztuk)
- 60 g masła,
- 60 g cukru,
- 250 ml letniego mleka,
- 1 łyżeczka suszonych drożdży (lub 12 g świeżych),
- 400 g mąki,
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu,
- szczypta soli,
- 1 roztrzepane jajko do posmarowania bułeczek
nadzienie:
- 250 ml mleka,
- 125 ml śmietanki kremówki,
- 1 jajko,
- 1 żółtko,
- 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej lub skrobi kukurydzianej,
- 3 łyżki cukru,
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
lukier:
- 1 szklanka cukru pudru,
- 2 łyżki gorącej wody,
- wiórki kokosowe do oprószenia
Masło stopić, wlać do miski, dodać cukier, mleko i drożdże. Dokładnie wymieszać i odstawić na 10 minut, aż drożdże zaczną pracować. Po tym czasie dodać mąkę, kardamon i sól, wyrobić gładkie, miękkie i elastyczne ciasto (ręcznie lub za pomocą miksera z hakami do ciast drożdżowych). Miskę z ciastem przykryć ściereczką kuchenną i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godz. (ciasto powinno podwoić swoją objętość).
W tym czasie przygotować nadzienie: wszystkie składniki umieścić w rondlu o grubym dnie, dokładnie wymieszać trzepaczką i gotować na niedużym ogniu, cały czas mieszając. Gdy gorąca masa zacznie gęstnieć, mieszać bardzo intensywnie, żeby nie powstały grudki. Gotowy budyń przykryć i odstawić do ostudzenia (masa nakładana do drożdżówek może być lekko ciepła, ale nie może być gorąca).
Wyrośnięte ciasto podzielić na 10 równych części (po ok. 75-80 g każda), uformować okrągłe bułeczki i ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, kładąc je złączeniem do dołu i zachowując kilkucentymetrowe odstępy. Bułeczki przykryć ściereczką kuchenną i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 30 minut (powinny podwoić swoją objętość).
Za pomocą palców zrobić w każdej bułeczce dość duże wgłębienie (ciasto na dole wyłębienia powinno być bardzo cienkie). Każde wgłębienie napełnić kremem waniliowym.
Bułeczki posmarować za pomocą pędzelka roztrzepanym jajkiem (pomijając budyniowy środek) i piec w 180 stopniach przez ok. 15-20 minut, aż będą rumiane. Upieczone bułeczki przełożyć na kratkę i pozostawić do ostudzenia.
Cukier puder i gorącą wodę dokładnie wymieszać i powstałym lukrem posmarować brzegi bułeczek dookoła budyniu i od razu posypać je wiórkami kokosowymi.
Może zainteresuje Cię również
Jeszcze dwa-trzy lata temu nie spodziewałabym się, że zostanę posiadaczką ogródka działkowego, a w dodatku jeśli ktoś powiedziałby mi, że z zapałem będę uprawiać na nim warzywa, wyśmiałabym go srogo ;)
A jednak los bywa przewrotny, po zeszłorocznych pierwszych podejściach do uprawy cukinii i pomidorów, które zaowocowały - dosłownie - klęską urodzaju, w tym roku podjęłam się próbom uprawy większej ilości bardziej różnorodnych warzyw: od sałaty i pora, przez fasolkę szparagową i dynię... na kolorowych kalafiorach skończywszy. Finalnie wszystkie warzywa odwdzięczyły się obfitymi plonami, za wyjątkiem nieszczęsnych kalafiorów właśnie. Z kilkudziesięciu sadzonek róże zawiązały tylko dwa fioletowe kalafiory, które w dodatku były liche i rzadkie, osadzone na długich gałązkach... ale za to moje! Moje własne pierwsze kalafiory - zdrowe i ekologiczne :)
Z takich kalafiorów koniecznie trzeba było przygotować coś zdrowego. A że najważniejsze, aby zdrowe było nie tylko zdrowe, ale również smaczne, a na dodatek mogło cieszyć także oczy, wybór padł na ciepłą sałatkę z pieczonych warzyw i orzechowym dressingiem.
Taka sałatka jest wręcz stworzona na jesienne dni.
Oczywiście taką sałatkę można przygotować także ze zwykłego kalafiora i będzie równie smaczna. Pieczony kalafior nabiera wyjątkowego aromatu i lekko orzechowego smaku, dzięki czemu doskonale komponuje się z ciecierzycą i dressingiem na bazie masła fistaszkowego :)
Przepis bierze udział w konkursie z marką Ambition "Zdrowa jesień na talerzu" #myAmbition
|
naczynie żaroodporne Ambition |
CIEPŁA SAŁATKA Z PIECZONEGO KALAFIORA I CIECIERZYCY
(przepis na 2 porcje)
- 1 mała główka kalafiora (u mnie fioletowy),
- 1 puszka ciecierzycy,
- 2 cebule szalotki,
- 2 ząbki czosnku,
- 5 kawałków suszonych pomidorów w oliwie,
- 3-4 łyżki oliwek (użyłam oliwek kalamata),
- oliwa,
- sól morska i świeżo mielony pieprz,
- 1 łyżeczka posiekanego świeżego tymianku,
- 1 łyżeczka posiekanego świeżego oregano
- 2 garście rukoli
sos:
- 1 czubata łyżka masła orzechowego (użyłam masła z kawałkami orzechów),
- 2 łyżki soku z cytryny,
- 2 łyżki oliwy,
- 1 łyżka syropu klonowego,
- sól i pieprz
Kalafiora podzielić na małe różyczki. Przełożyć do żaroodpornego naczynia, oprószyć solą i pieprzem, skropić oliwą i przemieszać dłońmi. Wstawić do nagrzanego do 200°C i piec 10 minut.
W tym czasie odsączyć ciecierzycę na sitku, przepłukać wodą, włożyć do miski, oprószyć solą, pieprzem, tymiankiem i oregano, skropić oliwą i przemieszać.
Cebule szalotki pokroić w ćwiartki, a zabki czosnku na 2 lub 4 części.
Po 10 minutach pieczenia do żaroodpornego naczynia dodać ciecierzycę, szalotkę i czosnek, wymieszać i piec jeszcze 15 minut, aż kalafior będzie zarumieniony, cebula zmięknie, a ciecierzyca zrobi się lekko chrupiąca.
Do upieczonych warzyw dodać drobno pokrojone suszone pomidory i oliwki, całość wstawić jeszcze na chwilę do wyłączonego piekarnika.
W tym czasie przygotować dressing: masło orzechowe wymieszać z sokiem z cytryny, oliwą i syropem klonowym. Doprawić odrobiną soli i pieprzu. Jeśli sos jest za gęsty, można dodać odrobinę wody.
Na talerze wyłożyć rukolę, następnie ułożyć ciepłe warzywa.
Sałatkę podawać z sosem orzechowym.
|
naczynie żaroodporne Ambition |
|
sałatka z pieczonych warzyw |
Może zainteresuje Cię również
Do Bożego Narodzenia wprawdzie jeszcze daleko, ale mnie już powoli ogarnia świąteczny klimat... cóż, jakoś trzeba sobie umilać tę listopadową słotę ;)
Moim weekendowym nastrojoumilaczem okazała się produkcja przepysznych piernikowych lodów, które podałam w koszyczkach z karmelu. Nie jestem mistrzynią cukiernictwa, ale po kilku próbach udało mi się wyczarować całkiem kształtne koszyczki. Praca z karmelem wymaga odrobiny wprawy, to fakt, ale ćwiczenie czyni mistrza ;) dlatego nie zrażajcie się ewentualnymi niepowodzeniami na samym początku, ponieważ efektownie podany, pyszny deser to duża satysfakcja :)
Przepis bierze udział w konkursie "Złocista kuchnia Diamant" #cukiertrzcinowy #syroptrzcinowy #Diamant
LODY PIERNIKOWE W KARMELOWYCH KOSZYCZKACH
(4 porcje)
lody piernikowe:
- 300 g mleka,
- 200 g śmietanki kremówki,
- 50 g cukru trzcinowego Diamant,
- 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią,
- 2 łyżeczki przyprawy do piernika,
- 1 łyżeczka melasy,
- 2 żółtka,
- 40 g glazurowanych pierniczków
karmelowe koszyczki i migdały w karmelu:
- 150 g cukru trzcinowego Diamant,
- 2 łyżki cukru,
- 4 łyżki płatków migdałowych,
- olej do natłuszczenia miseczek
Lody piernikowe:
Do rondla wlać mleko i śmietankę, dodać cukier, cukier waniliowy, przyprawę do piernika i melasę. Zagotować, mieszając, aby cukier się rozpuścił, a przyprawy połączyły z resztą składników. Zdjąć z ognia.
Osobno w miseczce roztrzepać żółtka trzepaczką. Szybko mieszając żółtka, stopniowo wlewać do nich gorącą mieszankę mleka, śmietanki i przypraw. Następnie całość przelać z powrotem do rondla, postawić na niewielkim ogniu i podgrzewać, cały czas mieszając - nie dopuścić jednak do zagotowania się mieszaniny. Masa powinna być bardzo gorąca, ale daleka od wrzenia. Masę przelać do pojemnika, odstawić do ostudzenia, a gdy osiągnie temperaturę pokojową, włożyć do zamrażarki. Przez pierwsze 3 godziny wyjmować masę co ok. 30 minut i dokładnie ubijać mikserem, aby lody były puszyste i nie wydzieliły się w nich kryształki lodu. Następnie dodać drobno pokruszone pierniczki i wymieszać. Lody zamrażać do osiągnięcia odpowiedniej konsystencji - minimum kolejne 3 godziny, a najlepiej całą noc.
Karmelowe koszyczki i migdały w karmelu:
Rozgrzać patelnię o szerokim, grubym dnie, dodać wodę i równomiernie rozsypać na jej powierzchni cukier. Podgrzewać na dość dużym ogniu, od czasu do czasu poruszając patelnią. W miarę możliwości mieszać cukru, w przeciwnym razie może zbić się w trudne do rozpuszczenia grudy. Gdy tylko cukier się rozpuści, zdjąć karmel z ognia i odstawić.
Spodnią stronę chochelki natłuścić masłem. Koszyczki malujemy, trzymając chochelkę nad patelnią, dzięki czemu nadmiar karmelu od razu spływa na patelnię. Za pomocą widelca nabierać porcje karmelu i poruszając nim, malować wzór przypominający siatkę. Odstawić na ok. minutę do lekkiego ostudzenia i bardzo ostrożnie zdjąć karmelowy koszyczek. Uwaga: siateczka nie powinna być zbyt cienka, w przeciwnym razie koszyczek rozkruszy się przy próbie odklejenia od chochelki.
W ten sam sposób wykonać pozostałe koszyczki, w razie potrzeby delikatnie podgrzewając karmel.
Na patelni pozostawić ok. 3 łyżek karmelu, lekko go podgrzać, aby stał się płynny i gorący, następnie dodać płatki migdałowe i dokładnie wymieszać.
Obtoczone w karmelu migdały wyłożyć na mały arkusz papieru do pieczenia i pozostawić do całkowitego stężenia. Po tym czasie podzielić na mniejsze kawałki.
Karmelowe koszyczki ułożyć na talerzykach, do środka nałożyć lody piernikowe, wierzch udekorować migdałami w karmelu.
Może zainteresuje Cię również
Wpadł mi w ręce niezbyt duży, ładny kawałek jagnięciny i zastanawiając się, co z niej przygotować, zdecydowałam się na taki oto przepis. Przepis znalazłam w książce Goka Vana "Kuchnia chińska według Goka". Ogórki na ciepło nie są mi obce - jadłam je już m.in. w mięsno-ogórkowej potrawce oraz w wersji duszonej jako dodatek do pieczonego łososia.
W polskiej kuchni nie nawykło się jadać ogórki na ciepło, warto jednak spróbować, bo smakują naprawdę dobrze. Jednak największym atutem tych szaszłyków jest wspaniale doprawiona jagnięcina z nutą orzechów ziemnych i sezamu. Warto zamarynować jagnięcinę dzień wcześniej, by nabrała więcej smaku i aromatu przypraw :)
JAGNIĘCO-OGÓRKOWE SZASZŁYKI Z GRILLA
- 500 g łopatki jagnięcej bez kości,
- 1 średni ogórek (ok. 15 cm),
- 3 łyżki masła orzechowego (w oryginale gładkie, ja użyłam masła z kawałkami orzeszków),
- 2 łyżki sosu ostrygowego,
- 2 łyżki jasnego sosu sojowego,
- 1 łyżka oleju arachidowego,
- 2 łyżeczki oleju sezamowego,
- sól,
- mielony biały pieprz,
- 2 łyżki posiekanych orzeszków ziemnych do posypania,
- olej arachidowy lub rzepakowy do smażenia
Mięso pokroić w kostkę o boku ok. 2,5 cm i przełożyć do miski.
Masło orzechowe wymieszać z sosem ostrygowym, sosem sojowym, olejem arachidowym, olejem sezamowym oraz szczyptą soli i białego pieprzu. Powstałą marynatą polać mięso i dokładnie wymieszać. Odstawić do lodówki na godzinę, a najlepiej na całą noc.
Ogórka pokroić w grube półplastry i usunąć gniazda nasienne.
Na drewniane patyczki nabić naprzemian kawałki mięsa i ogórka. Szaszłyki posmarować olejem. Rozgrzać patelnię grillową. Szaszłyki smażyć 8-10 minut, co jakiś czas obracając, żeby się równo przyrumieniły. Mięso powinno pozostać lekko różowe w środku.
Przed podaniem szaszłyki posypać posiekanymi orzeszkami ziemnymi.
Może zainteresuje Cię również
Sos czosnkowy - jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych sosów. Jest niezwykle uniwersalny i pasuje do wielu potraw, od frytek i kebaba, po warzywa z grilla i wytrawne pankejki. Wyśmienity sos czosnkowy można zrobić niezwykle łatwo, dlatego ciężko mi zrozumieć jak można kupować gotowe sosy, pełne konserwantów i zagęstników.
Ja robię sos czosnkowy na bazie jogurtu greckiego i majonezu. Proporcje między tymi składnikami można zmieniać według własnego upodobania - im mniej majonezu, tym sos będzie lżejszy i mniej kaloryczny, ja jednak nie potrafię całkowicie zrezygnować z tego składnika ;)
Również ilość czosnku należy dobrać do własnych preferencji - można dać tylko pół ząbka, wówczas sos będzie łagodniejszy w smaku, zaś wielbiciele czosnku mogą dodać nawet 2 ząbki.
|
sos czosnkowy |
SOS CZOSNKOWY
- 1 szklanka jogurtu greckiego,
- 1/2 szklanki majonezu,
- 1 ząbek czosnku,
- 1/2 łyżeczki soli,
- spora szczypta pieprzu,
- 1 łyżeczka ziół prowansalskich
Do miski włożyć jogurt i majonez, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek oraz przyprawy. Dokładnie wymieszać.
Sos najlepiej smakuje, gdy się "przegryzie", warto więc przed podaniem schłodzić go w lodówce minimum pół godziny.
Sos można przechowywać w lodówce do 3 dni.
Sos czosnkowy można podawać na przykład jako dodatek do:
|
sos czosnkowy przepis |
Może zainteresuje Cię również
Czy może być coś lepszego na śniadanie niż świeżo upieczone bułeczki? Takie jeszcze ciepłe, pachnące, posmarowane masłem, jedzone solo lub z ulubionymi dodatkami?
Dla mnie zdecydowanie nie :)
Niestety wiele przepisów na domowe bułki jest nie tyleż trudna, co czasochłonna - ciasto musi wyrastać nawet kilka godzin, więc albo zmuszeni jesteśmy wstawać wcześnie rano, by je przygotować, albo z bułek śniadaniowych robią się nam obiadowe ;)
Idealnym rozwiązaniem są bułki ekspresowe, których nie trzeba odstawiać do wyrastania. Sekretem tych bułek jest spora ilość świeżych drożdży oraz wstawienie ich do zimnego piekarnika, dzięki czemu podrastają w czasie jego nagrzewania. Ale uwaga! W tym wypadku świeżych drożdży nie można zastąpić suszonymi, ponieważ suszone potrzebują więcej czasu na "obudzenie się" i rozpoczęcie pracy.
Takie bułeczki można nazwać też "ratunkowymi" ponieważ idealnie sprawdzą się w sytuacji, gdy rankiem odkryjemy, że chlebak świeci pustkami, bo zapomnieliśmy kupić pieczywo poprzedniego dnia. Przepis może okazać się szczególnie pomocny w następnym roku, kiedy to w co drugą niedzielę sklepy mają być zamknięte...
EKSPRESOWE BUŁKI ŚNIADANIOWE
- 20 g świeżych drożdży,
- 1 łyżeczka miodu,
- 300 ml lekko ciepłej wody,
- 1 łyżeczka soli,
- 500 g mąki pszennej,
- roztrzepane jajko do posmarowania
- płatki dyni lub nasiona (słonecznika, dyni, sezamu) do posypania
Drożdże wkruszyć do miski, dodać wodę, miód i sól, wymieszać. Mieszając mikserem z hakami do wyrabiania ciast drożdżowych, stopniowo dodawać mąkę, aż powstanie gładkie ciasto bez grudek.
Ciasto podzielić na 8 równych części, z każdej uformować okrągłą bułkę. Ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować jajkiem i posypać płatkami owsianymi lub ulubionymi nasionami.
Bułki wstawić do zimnego piekarnika, nastawić temp. 200 stopni C i piec 25 minut.
(przepis podpatrzony u Kuchnia w formie)
Może zainteresuje Cię również
Szarlotki i jabłeczniki różnej maści to chyba najbardziej jesienne ciasta, jakie można sobie wymarzyć. Są słodkie i aromatyczne, pachnące cynamonem, a najlepiej smakują, kiedy są jeszcze ciepłe.
Ciasta z jabłkami znane i lubiane są w wielu krajach na świecie. Każdy z nich ma swój sztandarowy przepis na jabłecznik. Dzisiaj prezentuję wersję norweską - eplepai, czyli ciasto z jabłkami.
Ciasto to nie zawiera tłuszczu, ale wilgoci nadają mu pokrojone w cienkie plasterki jabłka. Obowiązkową przyprawą w skandynawskich słodkościach jest kardamon, zatem nie mogło go i tu zabraknąć.
Przepis pochodzi z książki Beatrice Ojakangas "The Great Scandinavian Baking Book". Ponieważ oryginalna wersja jest na mikroforemkę, podwoiłam ilość składników, dostosowując je do tortownicy o średnicy 22 cm.
EPLEPAI - NORWESKI JABŁECZNIK
- 2 jajka,
- 4 łyżki mleka,
- 300 g cukru pudru,
- 2 łyżki ekstraktu z wanilii,
- 300 g mąki pszennej,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 2 łyżeczki cynamonu,
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu,
- 100 g słupków lub płatków migdałowych,
- 5 średniej wielkości jabłek
Migdały uprażyć na suchej patelni, aż zrobią się złociste.
Jabłka obrać i pokroić w cienkie plasterki.
W jednej misce wymieszać ze sobą cukier puder, mąkę, proszek do pieczenia, cynamon i kardamon. W drugiej wymieszać jajka z mlekiem i ekstraktem z wanilii. Wsypać suche składniki i wymieszać łyżką (ciasto jest gęste). Dodać migdały i jabłka, ponownie wymieszać.
Tortownicę o średnicy 22 cm wyłożyć odpowiednio dociętym kawałkiem papieru do pieczenia, przełożyć ciasto i wyrównać powierzchnię.
Piec w 180 stopniach C przez ok. 1 godzinę, aż wbity patyczek nie będzie obklejony surowym ciastem.
Ciasto podawać ciepłe lub po ostudzeniu, świetnie smakuje z bitą śmietaną lub gałką lodów waniliowych.
Może zainteresuje Cię również
Jak niedawno wspominałam, podczas naszej październikowej wyprawy na Islandię nie dane nam było spróbować zbyt wielu lokalnych potraw, ponieważ niemal wszystkie restauracje (nie licząc Rejkiaviku lub typowo turystycznych miejsc jak gejzery) poza sezonem zamknięte są na cztery spusty. Była to najmniej atrakcyjna kulinarnie podróż, jaką kiedykolwiek odbyłam (a zarazem - paradoksalnie - najlepsza, ponieważ zakochaliśmy się w surowym klimacie Islandii i zapierających dech w piersiach widokach).
No cóż, skoro za kierunek podróży obrało się najdziksze i najmniej zaludnione części wyspy, należało się liczyć z tym, że jedyną możliwością zjedzenia czegokolwiek ciepłego przez cały dzień była... gastronomia na stacjach benzynowych ;)
Islandia nie jest typowo fastfoodowym krajem. Jako ciekawostkę można podać fakt, że całej wyspie nie ma ani jednego McDonald'sa, który 8 lat temu zbankrutował z powodu wysokich cen wołowiny. Islandia ma jednak swoją własną, lokalną, fastfoodową potrawę, mianowicie pylsur, czyli hot dogi. Islandzkie hot dogi różnią się jednak całkowicie od tych, które możemy kupić na polskich stacjach benzynowych. Składają się - prócz parówki i klasycznej bułki - ze świeżej cebuli, prażonej cebulki, ketchupu, sosu remoulade i słodkiego sosu musztardowego. Również parówka nie jest do końca taka, jaką znamy z naszych sklepów, ponieważ prócz mięsa wieprzowego, zawiera także wołowinę i baraninę, przez co jej smak jest dość specyficzny i wyrazisty (jak dla mnie lepszy, ponieważ lubię smak baraniego mięsa). Całość naprawdę fajnie się komponuje, zwłaszcza połączenie świeżej i prażonej cebulki + sosu musztardowego.
Zrobienie takiego hot doga na Islandii nie stanowi żadnego problemu, ponieważ zarówno parówki, jak i sos musztardowy (pylsursinnep) można kupić w każdym sklepie. Próbując w Polsce odtworzyć smak islandzkich hot dogów, trzeba wysilić się nieco bardziej. W kwestii parówek wiele nie zdziałamy - wybierzmy po prostu te z jak najlepszym składem. Sos musztardowy i remoulade możemy na szczęście spróbować zrobić sami w domu.
Polecam także samodzielne zrobienie bułek do hot dogów z tego przepisu. Są o niebo lepsze niż te sklepowe, nafaszerowane chemią.
PYLSUR (ISLANDZKIE HOT DOGI)
(przepis na 6 sztuk)
- 6 bułek do hot dogów,
- 6 parówek dobrej jakości,
- 1 cebula,
- 3 łyżki prażonej cebulki,
- ketchup (ostry lub łagodny, wg preferencji)
słodki sos musztardowy:
- 150 ml wody,
- 1 czubata łyżeczka mąki pszennej,
- 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej,
- 2 łyżki musztardy delikatesowej,
- 1 łyżka musztardy Dijon,
- 1 łyżeczka octu winnego,
- 1 łyżka cukru,
- 1 łyżka sosu sojowego,
- spora szczypta soli,
- 2 łyżeczki melasy*
sos remoulade:
- 4 łyżki majonezu,
- 1 łyżeczka musztardy,
- 1 mały ogórek konserwowy,
- 1 łyżka kaparów,
- 1 łyżka posiekanej trybuli lub koperku
Sos musztardowy: do rondelka wlać wodę, dodać cukier, mąkę pszenną i ziemniaczaną, dokładnie wymieszać trzepaczką, aby nie było grudek. Zagotować na średnim ogniu, cały czas mieszając, aż zawiesina zgęstnieje. Zdjąć z ognia, dodać ocet, oba rodzaje musztardy, sos sojowy, sól i melasę, dokładnie wymieszać. Sos przelać do butelki z dzióbkiem, odstawić do ostudzenia.
Sos remoulade: Ogórek i kapary bardzo drobno posiekać, wymieszać z majonezem, musztardą i posiekaną zieleniną.
Parówki podgrzać w gorącej wodzie, bułki podgrzać w mikrofali lub piekarniku.
Każdą bułkę rozkroić wzdłuż, następnie nakładać kolejno: ketchup, prażoną cebulkę, gorącą parówkę, sos remoulade i posiekaną, świeżą cebulę. Całość zwieńczyć solidną porcją sosu musztardowego.
* melasa nie jest obowiązkowa, ale warto ją dodać - nada sosowi głębszego smaku i poprawi jego kolor.
(przepis na sos musztardowy opracowałam na podstawie składu sosu dostępnego w islandzkich sklepach)
|
Islandia, Fiordy Zachodnie |
Może zainteresuje Cię również