Przez długi czas byłam sceptycznie nastawiona do przepisów z wykorzystaniem krakersów do ciast na zimno. Obawiałam się, że ich słony smak zepsuje ciasto. Tak sądziłam, dopóki nie spróbowałam ciasta rafaello. Okazało się, że słonawe krakersy idealnie równoważą słodycz masy. Ich słoność właściwie nie jest wyczuwalna w cieście, sprawia natomiast, że ciasto nie jest mdłe. Od tamtej pory robiłam rafaello już kilka razy – robi się je błyskawicznie i udaje się za każdym razem. Krem budyniowy robię w tym wypadku nieco inną metodą: nie dodaję zimnego budyniu do ucieranego masła z cukrem, tylko do gorącego budyniu dodaję najpierw wiórki kokosowe, a później masło. Taki krem jest nieco mniej puszysty niż w przypadku tradycyjnej metody, ale za to bardziej kremowy i mnie to odpowiada. Dodatkowo, taki krem robiony na ciepło nigdy się nie warzy (a nie „waży” ;)) więc jest idealny nawet dla osób niezbyt doświadczonych w kuchni :)
RAFAELLO BEZ PIECZENIA (NA KRAKERSACH)
800 g mleka,
220 g cukru,
2 łyżeczki cukru waniliowego,
250 g wiórków kokosowych,
4 żółtka,
2 czubate łyżki mąki pszennej,
2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej,
250 g masła,
2 łyżki wódki (lub likieru kokosowego)
220-250 g krakersów
1 szklankę zimnego mleka zmiksować z mąką pszenną, mąką ziemniaczaną i żółtkami, odstawić. Pozostałe mleko wlać do rondla, dodać cukier, cukier waniliowy i zagotować. Zmniejszyć ogień. Miksując mleko, wlać mieszaninę mąk i żółtek. Doprowadzić do wrzenia, cały czas intensywnie mieszając trzepaczką lub mikserem. Masa powinna zgęstnieć, a w smaku nie może być wyczuwalna mąka. Do gorącego budyniu dodać 200 g wiórków kokosowych i dokładnie wymieszać. Następnie, do ciepłego budyniu dodać pokrojone na kawałki masło i całość dokładnie utrzeć mikserem, po koniec dodając alkohol. Masło powinno całkowicie rozpuścić się w budyniu. Formę 25 x 30 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Na dnie ułożyć warstwę krakersów i pokryć je 1/3 jeszcze ciepłego kremu, następnie znów warstwę krakersów, 1/3 kremu, krakersy i pozostały krem. Wierzch posypać pozostałymi wiórkami kokosowymi. Gdy krem ostygnie do temperatury pokojowej, formę przykryć folią aluminiową i wstawić do lodówki na min. 6 godzin (najlepiej na całą noc).
Te tortille są idealne na weekendowe śniadanie – ich przygotowanie wymaga wprawdzie odrobinę więcej czasu niż zrobienie kanapek lub owsianki, ale smak wynagradza wysiłek weń włożony. Szczególnie posmakują fanom meksykańskiego jedzenia, ponieważ inspiracje tym rodzajem kuchni są tutaj bardzo silne. Wrapy z jajecznicą są bardzo sycące i dodadzą nam energii na wiele godzin, co przydaje się zwłaszcza przy pracowitej sobocie :)
Ser zetrzeć na tarce o dużych oczkach i posypać nim równomiernie tortille. Każdą tortillę zapiec chwilkę w piekarniku lub w mikrofalówce tak, żeby ser się stopił. W tym czasie chorizo pokroić w półplasterki i podsmażyć na patelni, aż kiełbasa zrobi się rumiana i chrupiąca. Kiedy tłuszcz się wytopi, wbić jajka i usmażyć jajecznicę. Na ciepłą tortillę nałożyć po 1-2 liście sałaty i porcję jajecznicy z chorizo, polać salsą, zwinąć i od razu podawać.
Jeśli po przygotowywaniu faworków lub pączków pozostały Wam jakieś białka, kokosanki to idealny sposób na ich wykorzystanie. Kokosanki składają się tylko z trzech składników, są bardzo proste i szybkie do przygotowania. Świetnie sprawdzają się jako mała słodycz do kawy lub herbaty :)
KOKOSANKI
5 białek,
140 g drobnego cukru kryształu lub cukru pudru,
200 g wiórków kokosowych
Białka wlać do miski i ubić na pianę. Gdy piana będzie sztywna, ubijać nadal, sypiąc po trochę cukru. Ubijać, aż cały cukier się rozpuści, a piana będzie gęsta i lśniąca. Wówczas wsypać wiórki kokosowe i delikatnie mieszając trzepaczką, połączyć je z pianą. Rozgrzać piekarnik do 180°C. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Za pomocą łyżeczki nabierać niewielkie porcje i kłaść je na blasze w kilkucentymetrowych odstępach, formując okrągłe „kupki”.
Piec do momentu, aż nabiorą delikatnie złocistego koloru (około 15 minut).
Upieczone kokosanki są miękkie, a po ostudzeniu zyskują delikatnie chrupiącą skorupkę. PRZEPIS NA THERMOMIX Do czystego i suchego naczynia miksującego wlać białka. Założyć motylek, ubijać 2 min/obr. 3,5 lub do momentu, aż piana będzie sztywna. Następnie ubijać 2 min/obr. 2,5 w tym czasie stopniowo wsypując cukier przez otwór w pokrywie naczynia miksującego. Następnie mieszać 2 min/obr. 2, w tym czasie stopniowo wsypując wiórki kokosowe. Zdjąć motylek. Rozgrzać piekarnik do 180°C. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Za pomocą łyżeczki nabierać niewielkie porcje i kłaść je na blasze w kilkucentymetrowych odstępach, formując okrągłe „kupki”.
Piec do momentu, aż nabiorą delikatnie złocistego koloru (około 15 minut).
Upieczone kokosanki są miękkie, a po ostudzeniu zyskują delikatnie chrupiącą skorupkę. (na podstawie przepisu z przepisowni)
Tłusty Czwartek za pasem, jeśli zatem poszukujecie przepisu na nietypowe pączki - dla odmiany od tych tradycyjnych - to warto skusić się na koreańskie pączki o zabawnie brzmiącej nazwie kkwabaegi. Najbardziej charakterystyczny dla tych pączków jest ich kształt - skręcane węzełki wyglądają naprawdę uroczo. Pączki nie mają nadzienia, ale obtoczone w cukrze z cynamonem smakują naprawdę pysznie. Uwaga! Pączki te najsmaczniejsze są w dniu, w którym zostały usmażone.
Przepis wzięłam z kanału Maanghi na youtube, z którego w ubiegłym roku przygotowywałam koreańskie bibimbap :)
KKWABAEGI - KOREAŃSKIE PĄCZKI (przepis na 16 sztuk)
3 szklanki mąki (400 g),
2 czubate łyżki masła (40 g),
7 g suszonych drożdży (lub 25 g świeżych),
3 łyżki cukru,
1 szklanka lekko ciepłego mleka (250 ml),
1 jajko,
olej do smażenia
do obtoczenia:
4 łyżki cukru,
1/2 łyżeczki cynamonu
Masło rozpuścić w rondelku. Dodać mleko, cukier, jajko i drożdże, całość dokładnie wymieszać i odstawić na 10 minut. Do dużej miski przesiać mąkę, dodać sól i wlać zawartość rondelka. Całość wymieszać łyżką, następnie wyrabiać dłońmi lub mikserem z hakowatymi końcówkami do ciast drożdżowych przez ok. 5 minut, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. Miskę z ciastem przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia do podwojenia objętości (1-1,5 godziny). Po tym czasie ciasto ponownie krótko zagnieść, wyłożyć na oprószony mąką blat i podzielić na 16 równych części (ok. 50 g każda). Każdy kawałek ciasta zrolować dłońmi na dość cienki wałek o długości ok. 25 cm. Za pomocą dłoni skręcić wałeczek ciasta, jedną dłonią robiąc ruchy od siebie, a drugą do siebie. Następnie złączyć oba końce rulonu i zakręcić powstałą pętelką 3-4 razy. W ten sam sposób skręcić pozostałe pączki. Pączki odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut, następnie bardzo delikatnie obrócić je i odstawić na 10-15 minut, aby równomiernie wyrastały. W garnku lub głębokiej patelni rozgrzać olej. Wrzucić mały fragment ciasta - powinien natychmiast wypłynąć na powierzchnie i zacząć się smażyć. Kłaść na olej po 3-4 pączki tak, aby swobodnie pływały i smażyć z obu stron na złocistobrązowy kolor. Optymalna temperatura smażenia to 180 stopni - zbyt niska temperatura spowoduje, że pączki nasiąkną tłuszczem, a zbyt wysoka - że pączki zanadto zrumienią się z wierzchu a w środku pozostaną surowe. Usmażone pączki odsączyć na papierowych ręcznikach z nadmiaru tłuszczu i jeszcze gorące obtoczyć w cukrze wymieszanym z cynamonem. PRZEPIS NA THERMOMIX Do naczynia miksującego włożyć masło, podgrzać 3 min/70°C /obr. 1. Dodać mleko, jajko, cukier i drożdże, wymieszać 20 s/obr. 3, następnie odstawić na 10 min. Po tym czasie dodać mąkę i sól, wyrobić 3 min/interwał. Ciasto pozostawić w naczyniu miksującym do wyrośnięcia na ok. 1 godz. Po tym czasie kopystką zgarnąć wyrośnięte ciasto na dno naczynia miksującego i wyrobić ponownie 2 min/interwał. Ciastowyłożyć
na oprószony mąką blat i podzielić na 16 równych części (ok. 50 g
każda). Każdy kawałek ciasta zrolować dłońmi na dość cienki wałek o
długości ok. 25 cm. Za pomocą dłoni skręcić wałeczek ciasta, jedną
dłonią robiąc ruchy od siebie, a drugą do siebie. Następnie złączyć oba
końce rulonu i zakręcić powstałą pętelką 3-4 razy. W ten sam sposób
skręcić pozostałe pączki. Pączki
odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut, następnie bardzo delikatnie
obrócić je i odstawić na 10-15 minut, aby równomiernie wyrastały. W
garnku lub głębokiej patelni rozgrzać olej. Wrzucić mały fragment
ciasta - powinien natychmiast wypłynąć na powierzchnie i zacząć się
smażyć. Kłaść na olej po 3-4 pączki tak, aby swobodnie pływały i smażyć z
obu stron na złocistobrązowy kolor. Optymalna temperatura smażenia to
180 stopni - zbyt niska temperatura spowoduje, że pączki nasiąkną
tłuszczem, a zbyt wysoka - że pączki zanadto zrumienią się z wierzchu a w
środku pozostaną surowe. Usmażone
pączki odsączyć na papierowych ręcznikach z nadmiaru tłuszczu i jeszcze
gorące obtoczyć w cukrze wymieszanym z cynamonem.
Na filmiku poniżej możecie zobaczyć, w jaki sposób skręca się koreańskie pączki:
Kuchnia wegetariańska, a w szczególności wegańska, nieustannie zadziwia mnie swoją pomysłowością – zwłaszcza w kwestii poszukiwania zamienników mięsnych specjałów. Jednym z takich pomysłów jest „smalec” z fasoli, który budzi sporo kontrowersji, zwłaszcza w kwestii nazewnictwa – bo czy pastę z fasoli aby na pewno możemy nazwać smalcem? Sama nie jestem do końca o tym przekonana, dlatego celowo piszę „smalec” w cudzysłowie ;) Jak zatem smakuje „smalec” z fasoli? Za sprawą duszonej cebulki, jabłka, majeranku i innych przypraw jego smak rzeczywiście jest nieco zbliżony do swojego pierwowzoru, zwłaszcza w towarzystwie pajdy razowego chleba i ogórka kiszonego. Zdaję sobie sprawę, że najzagorzalszych wielbicieli „dżemu ze świnki” takie wegańskie smarowidło raczej do siebie nie przekona, ale spróbować czegoś nowego zawsze warto. Ja byłam mocno sceptycznie nastawiona do tego typu wynalazków, dopóki nie spróbowałam „smalcu” Kasi i bardzo miło się zaskoczyłam :) Dodatkowym atutem tej pasty jest to, że w przeciwieństwie do prawdziwego smalcu, można ją jeść bez wyrzutów sumienia :D Zachęcam Was zatem do przygotowania wegetariańskiego „smalcu” w swojej kuchni – być może posmakuje on Wam tak, jak mnie :)
WEGETARIAŃSKI „SMALEC” Z FASOLI Z JABŁKIEM I MAJERANKIEM
1 puszka białej fasoli,
4 łyżki oleju,
1 nieduża cebula,
3 ziarna ziela angielskiego,
3 jagody jałowca,
¼ dużego jabłka,
1 łyżeczka suszonego majeranku,
½ łyżeczki soli
Na patelni rozgrzać olej, wrzucić cebulę, ziele angielskie, jałowiec oraz sól i smażyć na niewielkim ogniu, aż cebula zmięknie. Wówczas dodać jabłko starte na tarce o dużych oczkach i majeranek. Smażyć, mieszając, aż jabłko zmięknie, a cebula się lekko zarumieni. Do miski włożyć odsączoną fasolę, podsmażoną cebulę z jabłkiem i przyprawami, wszystko razem zmiksować blenderem na pastę. W razie potrzeby i według uznania doprawić pastę większą ilością soli.
Zima nie rozpieszcza nas bogactwem warzyw i owoców, ale mimo to trzeba pamiętać, że podaż witamin i związków mineralnych jest ważna dla naszego organizmu zwłaszcza o tej porze roku. Z warzyw korzeniowych, jabłek i wszelkiego rodzaju kiszonek można robić bardzo smaczne i zdrowe surówki, których w naszym codziennym menu nie powinno brakować.
Dlatego razem z Anią i Emilią wzięłyśmy się za wspólne przygotowywanie zimowych surówek. Ja przygotowałam surówkę (a może jednak sałatkę?) z buraków, jabłek i kiszonych ogórków. Przepis na nią pochodzi z kuchni kresowej, a dokładniej z miasta Kowele na Ukrainie. Surówka ta jest świetnym dodatkiem do obiadu, a mnie smakowała także jako dodatek do kanapek :)
SURÓWKA KOWELSKA Z BURAKÓW
4 buraki średniej wielkości,
4 ogórki kiszone,
2 jabłka,
1 czerwona cebula,
2 łyżki posiekanej natki pietruszki lub szczypiorku,
1 łyżka musztardy,
2-3 łyżki majonezu (lub pół na pół majonez i jogurt),
½ łyżeczki cukru,
1 łyżka soku z cytryny,
sól i pieprz do smaku
Buraki ugotować lub upiec w piekarniku, ostudzić, obrać i pokroić w drobną kostkę lub zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Ogórki i jabłka pokroić w kostkę podobnej wielkości. Cebulę drobno posiekać. Wszystkie warzywa umieścić w misce, dodać natkę lub szczypiorek i wymieszać. Majonez wymieszać z musztardą, cukrem, sokiem z cytryny oraz solą i pieprzem. Powstałym sosem polać sałatkę i wymieszać.
Zapewne zdarzało mi się już niejeden raz wspomnieć o mojej słabości do nachosów... ;) i pomimo że na co dzień ich nie jadam, to od czasu do czasu nadarza się okazja typu impreza w domu lub po prostu posiadówka ze znajomymi. Nachosy są powszechnie lubianą przekąską, a jak wiadomo, nachosy najlepiej smakują z sosem lub z pomidorową salsą. Jakiś czas temu na blogu zamieszczałam przepis na świetny dip z sera cheddar, a tym razem przedstawiam przepis na sos salsa domowej roboty :) Smakuje tak jak te ze sklepu albo nawet lepiej ;)
SOS SALSA DO NACHOS
1/3 czerwonej papryki,
1/3 zielonej papryki,
½ cebuli,
2 ząbki czosnku,
2 łyżki oliwy,
300 g przecieru pomidorowego,
1 czubata łyżeczka mąki ziemniaczanej,
½ łyżeczki mielonej kolendry,
½ łyżeczki mielonego kuminu,
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku,
¼ – ½ łyżeczki ostrej papryki w proszku,
sól do smaku
Cebulę posiekać, czerwoną i zieloną paprykę pokroić w jak najdrobniejszą kostkę. Cebulę i papryki przełożyć do rondla, dodać oliwę i przeciśnięty przez praskę czosnek, dusić na niezbyt dużym ogniu około 2-3 minuty. Dodać przecier pomidorowy, kolendrę, kumin, słodką i ostrą paprykę w proszku oraz sól do smaku. Doprowadzić do wrzenia i gotować na małym ogniu ok. 5 minut. Mąkę ziemniaczaną wymieszać z odrobiną zimnej wody i wlać do salsy, intensywnie mieszając trzepaczką. Gotować jeszcze krótką chwilę, mieszając, aż sos się zagęści. Podawać na ciepło lub po ostudzeniu. PRZEPIS NA THERMOMIX Do czystego i suchego naczynia miksującego włożyć czosnek, rozdrobnić 3 s/obr. 8. Dodać cebulę i obie papryki, rozdrobnić 5 s/obr. 5. Składniki zgarnąć kopystką ze ścianek na dno naczynia miksującego.
Dodać oliwę, dusić 3 min/120°C/obr. 1.
Dodać przecier pomidorowy, kolendrę, kumin, słodką i ostrą paprykę w proszku oraz sól do smaku, gotować 7 min/100°C/obr. wsteczne/obr. 2, następnie ustawić 2 min/100°C/obr. wsteczne/obr. 2, na samym początku wlewając przez otwór w pokrywie naczynia miksującego mąkę ziemniaczaną wymieszaną z odrobiną zimnej wody.
Ravioli, czyli włoskie pierożki, tylko na pozór przypominają nasze polskie pierogi. Ciasto do ravioli bardziej przypomina ciasto na makaron – wyrabia się je z semoliny z pszenicy durum oraz jajek. Jest zatem twardsze niż klasyczne polskie ciasto pierogowe, wyrabiane zazwyczaj tylko z mąki i wody. W jego wałkowanie trzeba włożyć też nieco więcej wysiłku i szczerze mówiąc, to był właśnie ten moment, kiedy pierwszy raz pomyślałam o zakupie wałkownicy ;) Warto jednak czasami włożyć trochę więcej wysiłku i przygotować te włoskie pierożki z jakimś ekstra farszem – chociażby w ramach odmiany od codziennego menu.
Ja, bazując na tym przepisie, przygotowałam ravioli z nadzieniem z batata i koziego sera. Słodycz batata jest tu znakomicie zbalansowana słonym kozim twarożkiem, a pestki dyni przełamują jednolitą teksturę farszu.
Do zrobienia ravioli wykorzystałam specjalną foremkę, którą przywiozłam jako pamiątkę z rzymskiego targu Campo de' Fiori.
Podobne foremki można też kupić w polskich sklepach, a tak naprawdę do wykrawania ravioli można użyć nawet szklanki lub dowolnej foremki do ciastek :)
RAVIOLI Z BATATAMI I KOZIM SEREM (przepis na 2 porcje) ciasto:
200 g mąki pszennej lub semoliny z pszenicy durum,
2 jajka,
szczypta soli
farsz:
1 batat (ok. 250 g),
80 g koziego twarożku (np. rolady),
sól i świeżo mielony pieprz,
3 łyżki pestek dyni,
oliwa chili,
starty parmezan do dekoracji
Do miski przesiać mąkę, dodać sól i jajka. Całość wymieszać, następnie zagnieść gładkie, elastyczne ciasto. Ciasto zawinąć w folię spożywczą i odstawić na 20-30 minut. Pestki dyni lekko podprażyć na suchej patelni. Batata upiec w piekarniku lub ugotować na parze. Aby upiec batata, należy zawinąć go szczelnie w folię i piec w 180 stopniach C przez 1 godzinę, następnie ostudzić, obrać i wyjąć miąższ. Aby ugotować batata na parze, należy go wcześniej obrać i pokroić w kostkę, gotować na parze ok. 15-20 minut, aż będzie miękki. Przestudzony miąższ batata włożyć do miski i rozgnieść widelcem. Dodać pokruszony ser, 1 łyżkę pestek dyni oraz po szczypcie soli i pieprzu, całość wymieszać niezbyt dokładnie – tak, żeby batat i ser nie zamieniły się w jednolitą masę. Ciasto podzielić na 2 części. Obficie podsypując blat mąką, obie części rozwałkować najcieniej, jak tylko możemy. Na jednej połowie ciasta kłaść po 1 łyżeczce farszu w ok. 5-7 cm odstępach, następnie całość przykryć drugim rozwałkowanym ciastem. Miejsca dookoła farszu delikatnie skleić palcami, następnie za pomocą foremki do ravioli lub po prostu zwykłej szklanki wyciąć pierożki. Brzegi każdego wyciętego pierożka skleić za pomocą palców. Wycięte szklanką pierożki możemy dodatkowo ozdobić, dociskając brzegi widelcem. Ravioli delikatnie wrzucać na wrzącą, osoloną wodę. Gotować 4-5 minut od momentu wypłynięcia na powierzchnię, po czym wyjmować łyżką cedzakową. Ravioli podawać bezpośrednio po ugotowaniu, polane oliwą chili i posypane parmezanem, pozostałymi pestkami dyni oraz świeżo mielonym pieprzem.
Dziś chciałabym pokazać Wam przepis na przepyszny deser, który może być znakomitym zwieńczeniem kolacji we dwoje – czy to z okazji nadchodzących Walentynek, czy też całkowicie bez okazji. Rozpływający się w ustach mus na bazie czekolady i likieru kahlua. Kawowy likier Kahlua można kupić w dobrze zaopatrzonych sklepach albo zrobić samodzielnie. Mus nie jest trudny do przygotowania, wymaga jedynie ubrudzenia kilku misek ;) Dobrze jest przygotować ten deser odpowiednio wcześniej, ponieważ najsmaczniejszy jest po schłodzeniu.
Razem ze mną czekoladowe słodkości z okazji Walentynek przygotowała także Gin.
MUS KAHLUA (przepis na 2-3 porcje)
130 g gorzkiej czekolady,
150 g śmietanki 30% (mocno schłodzonej),
4,5 łyżki likieru kahlua,
1 niepełna łyżeczka kawy rozpuszczalnej w proszku,
1 jajko (umyte i sparzone),
1 łyżeczka masła,
1 czubata łyżka cukru pudru
Czekoladę połamać na kawałki, włożyć do miski, dodać masło. Miskę umieścić nad rondem z niewielką ilością gotującej się wody i w tak powstałej kąpieli wodnej roztopić czekoladę, mieszając, aż połączy się w jednolitą masę. Czekoladę odstawić do ostudzenia na ok. 15 minut. W tym czasie oddzielić żółtko od białka i w drugiej misce ubić białko na sztywną pianę. W trzeciej, większej misce ubić śmietankę na sztywno, pod koniec dodając cukier puder. 2-3 łyżeczki bitej śmietany odłożyć do osobnej miseczki do dekoracji i wstawić do lodówki. Do przestudzonej czekolady dodać żółtko, wymieszać, następnie dodać 4 łyżki likieru kahlua i kawę i jeszcze raz wymieszać. Powstałą masę dodać do ubitej śmietany i delikatnie połączyć (trzepaczką lub mikserem na najwolniejszych obrotach). Następnie dodać ubite białko i jeszcze raz wymieszać. Powstały mus przelać do pucharków, szklanek lub filiżanek i odstawić do lodówki do stężenia na minimum 2 godziny. Do odłożonej śmietanki dodać pozostałe ½ łyżki likieru kahlua i lekko przemieszać (tak, by powstały delikatne pasemka). Śmietanką udekorować deser tuż przed podaniem. (na podstawie przepisu ze "Złotej Księgi Czekolady" z moimi zmianami)
Róże karnawałowe są nie tylko pyszne, ale i bardzo dekoracyjne i znakomicie prezentują się na stole. Wyrabia się je z takiego samego ciasta jak na faworki. Podobnie jak w przypadku faworków, sekretem udanych róż są nie tylko proporcje składników, ale także staranne wyrobienie i wybicie wałkiem, a także (a właściwie przede wszystkim!) cienkie rozwałkowanie ciasta. Jeśli ten etap będziemy mieli już za sobą, wykrawanie i sklejanie róż sprawia już samą radość :)
Podczas smażenia płatki róż odchylają się i rosną, dzięki czemu róże wyglądają bardzo dekoracyjnie. Do środka róż można użyć dowolnego dżemu w ciemnym kolorze, od wiśniowego po porzeczkowy. Ja, podobnie jak moja Mama, używam mieszanki dżemu porzeczkowego i domowej konfitury z ucieranych płatków róży, otrzymując smak jedyny w swoim rodzaju, kojarzący mi się z rodzinnym domem :)
RÓŻE KARNAWAŁOWE
300 g mąki,
5 żółtek,
4 łyżki kwaśnej śmietany 18%,
1 szczypta soli,
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
2 łyżki spirytusu,
1 białko,
tłuszcz do głębokiego smażenia (olej rzepakowy i/lub smalec),
dowolny dżem,
cukier puder do posypania
Mąkę przesiać do miski, dodać żółtka, śmietanę, sól, proszek do pieczenia i spirytus. Całość wymieszać, przełożyć na stolnicę i zagnieść gładkie ciasto. Następnie ciasto starannie „wybić” wałkiem tzn. uderzać w nie wałkiem aż stanie się płaskie, następnie złożyć na pół, znów uderzać itd. przez około 5-10 minut – po to, aby wtłoczyć w ciasto jak najwięcej pęcherzyków powietrza. Ciasto bardzo cienko rozwałkować, podsypując możliwie jak najmniejszą ilością mąki. Z ciasta wyciąć kółka w 3 różnych wymiarach (np. pucharkiem, szklanką i kieliszkiem do wódki). Na każdym kółku zrobić nożem nacięcia dookoła. Białkiem smarować środek największego kółka, ułożyć na nim średnie kółko, lekko docisnąć, posmarować środek białkiem i ułożyć najmniejsze kółko, całość docisnąć palcem w środku w miejscu złączenia. W ten sam sposób skleić wszystkie róże. W garnku lub głębokiej patelni rozgrzać tłuszcz. Aby sprawdzić, czy tłuszcz jest już dostatecznie nagrzany, należy wrzucić do niego skrawek ciasta – powinien od razu wypłynąć na powierzchnię i zacząć się smażyć. Optymalna temperatura smażenia to 180°C. Gdy temperatura tłuszczu jest już optymalna, kłaść róże „do góry nogami” na olej. Jednorazowo należy smażyć 2-3 róże, powinny one swobodnie pływać w garnku. Gdy róże od spodu będą już złocistobrązowe, delikatnie je odwrócić i smażyć z drugiej strony jeszcze przez chwilę. Usmażone róże wyjmować za pomocą łyżki cedzakowej i kłaść na papierowe ręczniki. Ostudzone róże posypać cukrem pudrem, a na środek nałożyć odrobinę dżemu.
PRZEPIS NA THERMOMIX Do naczynia miksującego wsypać mąkę, dodać żółtka, śmietanę, sól, proszek do pieczenia i spirytus, wyrabiać 5 min/interwał. Ciasto bardzo cienko rozwałkować, podsypując możliwie jak najmniejszą
ilością mąki. Z ciasta wyciąć kółka w 3 różnych wymiarach (np.
pucharkiem, szklanką i kieliszkiem do wódki). Na każdym kółku zrobić
nożem nacięcia dookoła. Białkiem smarować środek największego kółka,
ułożyć na nim średnie kółko, lekko docisnąć, posmarować środek białkiem i
ułożyć najmniejsze kółko, całość docisnąć palcem w środku w miejscu
złączenia. W ten sam sposób skleić wszystkie róże. W garnku lub
głębokiej patelni rozgrzać tłuszcz. Aby sprawdzić, czy tłuszcz jest już
dostatecznie nagrzany, należy wrzucić do niego skrawek ciasta – powinien
od razu wypłynąć na powierzchnię i zacząć się smażyć. Optymalna
temperatura smażenia to 180°C. Gdy temperatura tłuszczu jest już
optymalna, kłaść róże „do góry nogami” na olej. Jednorazowo należy
smażyć 2-3 róże, powinny one swobodnie pływać w garnku. Gdy róże od
spodu będą już złocistobrązowe, delikatnie je odwrócić i smażyć z
drugiej strony jeszcze przez chwilę. Usmażone róże wyjmować za pomocą łyżki cedzakowej i kłaść na papierowe ręczniki. Ostudzone róże posypać cukrem pudrem, a na środek nałożyć odrobinę dżemu.
9 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pizzy. Zwykle na blogu tego dnia zamieszczam przepis na jedną z wielu, wielu wersji tego włoskiego placka, który podbił serca (i żołądki) ludzi na całym świecie. Aczkolwiek ja tam specjalnego święta nie potrzebuję, żeby pizzę skonsumować i gdyby tylko los obdarzył mnie lepszą przemianą materii, jadłabym pizzę o wiele częściej niż teraz mogę ;)
Niemniej, kiedy udało mi się zakupić włoski ser Taleggio i zastanawiałam się w jaki efektowny sposób mogłabym go wykorzystać, bez wahania mój wybór padł na pizzę podpatrzoną na blogu Maggie. Pizzę inną niż wszystkie. Bez sosu pomidorowego, bazującą na kilku prostych składnikach: oliwie, rozmarynie, serze Taleggio i... ziemniakach. Tak właśnie. Wbrew pozorom, pizza nie okazała się dziwaczna ani przaśna w smaku, wręcz przeciwnie – ziemniaki i ser znakomicie się uzupełniły, a rozmaryn położył kropkę nad „i” tej całości. Pizza ta z pewnością jest niebanalna i jeżeli skusicie się na jej przygotowanie, długo nie zapomnicie tego smaku :)
Ser Taleggio to ser pleśniowy wytwarzany z mleka krowiego. Ma pomarańczową skórkę i kremowe, maślane wnętrze. Pod wpływem temperatury ser błyskawicznie się rozpływa, dlatego bardzo często stosuje się go do dań na ciepło. Jeśli zastanawiacie się, czy moglibyście czymś zastąpić ser Taleggio, proponuję jakiś wyrazistszy w smaku ser camembert – nie będzie to dokładnie to samo, ale efekt smakowy również będzie dobry :)
PIZZA Z SEREM TALEGGIO I ZIEMNIAKAMI (dwie pizze o średnicy 28 cm) ciasto:
225 g maki pszennej,
15 g świeżych drożdży,
1 łyżeczka cukru
150 ml letniej wody
2 łyżki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki soli morskiej
wierzch:
12 małych ziemniaków
1 łyżeczka posiekanego świeżego rozmarynu
2 ząbki czosnku
1 łyżka oliwy z oliwek extra virgin
200 g sera Taleggio pokrojonego w plastry
oliwa truflowa i świeżo zmielony czarny pieprz
Ziemniaki dokładnie wyszorować (nie obierać), ugotować na parze, ostudzić i pokroić w grube plastry, odstawić. Wodę, cukier i drożdże wymieszać w misce i odstawić na kilka minut, aż zaczną pojawiać się bąbelki. Dodać mąkę, sól i oliwę, zagnieść gładkie, elastyczne ciasto (można użyć miksera z hakowatymi końcówkami do ciast drożdżowych), przykryć ściereczką i odstawić w cieple miejsce na ok. 1 godzinę (do podwojenia objętości). Po upływie tego czasu ponownie zagnieść na lekko omączonym blacie, podzielić na pół, uformować kule, przykryć ściereczka i odstawić na kolejne 20 minut. Po tym czasie jedną kulę rozwałkować na cienki placek i ułożyć na blasze oprószonej mąką. Rozgrzać piekarnik do 250°C . W malej misce wymieszać oliwę, rozmaryn i przeciśnięty przez praskę czosnek, tak powstałą mieszanka posmarować rozwałkowany placek. Na wierzchu ułożyć połowę plasterków ziemniaków. Piec przez 10-12 minut, następnie ułożyć na wierzchu połowę sera i piec przez kolejne kilka minut, aż się rozpuści, a brzegi się zrumienią. W ten sam sposób upiec drugą pizzę. Przed podaniem pizzę skropić oliwą truflową i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Podawać z lekką zieloną sałatką.
Jeśli lubicie zupy-kremy i egzotyczne smaki, łączące w sobie mleko kokosowe, imbir, kolendrę i azjatyckie przyprawy, z pewnością zakochacie się w tej zupie. Jest wręcz idealna na taką szarugę jak teraz, tworząc jedyną w swoim rodzaju koloro-, smako- i aromaterapię. Nie wahajcie się długo, ponieważ zupa smakuje świetnie i do tego znakomicie poprawia nastrój :) Nic dziwnego – kto by się nie uśmiechnął, mając takie słońce w talerzu?
Zupę przygotowałam w ramach wspólnego gotowania zup ziemniaczanych razem z Anią, Emilią i Martynosią :)
ZUPA KREM Z BATATÓW Z MLEKIEM KOKOSOWYM (przepis na 4 porcje)
700 g batatów,
1 średnia marchewka,
kawałek selera korzeniowego (ok. 60 g),
ok. 7-8 cm kawałek pora,
2 cebulki dymki (białe części),
2-3 ząbki czosnku,
2 cm kawałek imbiru,
½ – 1 papryczka chili,
800 ml bulionu warzywnego,
250 ml mleka kokosowego,
sok z ½ limonki,
1 łyżeczka kurkumy,
1 łyżeczka mielonego kuminu,
1 łyżeczka mielonej kolendry,
sól i pieprz do smaku,
2 łyżki masła lub oleju,
świeża kolendra do dekoracji,
kwaśna śmietana (lub mleko kokosowe) do dekoracji
Bataty, marchewkę i seler obrać, pokroić w kostkę. Pora i papryczkę chili pokroić w plasterki, cebulki dymki, czosnek i imbir posiekać. W garnku stopić masło, dodać bataty, marchewkę, seler, por, połowę papryczki chili, cebulkę dymkę, czosnek i imbir. Dusić na małym ogniu, mieszając, ok. 5-7 minut. Wlać bulion i doprowadzić do wrzenia. Gotować pod przykryciem ok. 15 minut, aż warzywa będą miękkie. Zupę zdjąć z ognia, dodać mleko kokosowe, sok z limonki, kurkumę, kumin, kolendrę oraz sól i pieprz. Całość zmiksować blenderem na gładki krem. Jeśli zupa jest za gęsta, można dolać nieco wody. Zupę rozlać na talerze, na każdej porcji zrobić kleks ze śmietany, udekorować pozostałymi plasterkami chili oraz świeżą kolendrą.
PRZEPIS NA THERMOMIX Bataty, marchewkę i seler obrać, pokroić na kawałki. Pora i papryczkę chili pokroić w plasterki, cebulki dymki przekroić na pół. Do naczynia miksującego włożyć cebulki, czosnek i imbir, rozdrobnić 5 s/obr. 5. Dodać bataty, marchewkę, seler, por i połowę papryczki chili, rozdrobnić 3 s/obr. 5. Składniki zgarnąć kopystką ze ścianek na dno naczynia miksującego. Dodać masło, dusić 5 min/120°C/obr. 1. Dodać bulion (albo 800 g wody + 1 łyżeczka koncentratu bulionu warzywnego wykonanego w TM), gotować 20 min/100°C/obr. 1. Dodać mleko kokosowe, sok z limonki, kurkumę, kumin, kolendrę oraz sól i pieprz, zmiksować 30 s/obr. 5-9, stopniowo zwiększając obroty. Jeśli zupa jest za gęsta, można dolać nieco wody i wymieszać kopystką. Zupę
rozlać na talerze, na każdej porcji zrobić kleks ze śmietany,
udekorować pozostałymi plasterkami chili oraz świeżą kolendrą.
Potrawy typu gyros na stałe wpisały się w menu wielu polskich domów, o czym świadczy niesłabnąca popularność chociażby zapiekanki gyros. Dlatego idąc za ciosem, postanowiłam zamieścić także przepis na sałatkę gyros. Jest to jedna z najpopularniejszych sałatek pojawiających się na wszelkiego rodzaju domówkach, ponieważ znajduje wielu amatorów i zwykle znika ze stołu jako jedna z pierwszych. Nic dziwnego – połączenie aromatycznego mięsa kurczaka z kukurydzą, ogórkiem konserwowym, kapustą pekińską i majonezem jest wyjątkowo udane i przypada do gustu zarówno dzieciom, jak i dorosłym.
Dodatek czerwonej papryki w tej sałatce nie jest obowiązkowy, ja jednak lubię jej smak i dodaję ją do większości sałatek ;)
SAŁATKA GYROS
2 filety z piersi kurczaka,
1 łyżka przyprawy kebab-gyros,
1 duża czerwona cebula,
1 puszka kukurydzy,
5-6 ogórków konserwowych,
1 czerwona papryka (opcjonalnie),
½ niedużej kapusty pekińskiej,
3 łyżki jogurtu greckiego,
3 łyżki majonezu,
6 łyżek pikantnego ketchupu,
sól i pieprz,
1 ząbek czosnku,
olej do smażenia
Kurczaka pokroić w bardzo drobną kostkę, wymieszać z przyprawą kebab-gyros i usmażyć na niewielkiej ilości oleju. Odstawić do ostudzenia. Cebulę drobno posiekać, ogórki konserwowe i paprykę pokroić w kostkę, kapustę pekińską poszatkować. Kukurydzę starannie osączyć na sitku. Jogurt wymieszać z majonezem i przeciśniętym przez praskę ząbkiem czosnku. Doprawić solą i pieprzem do smaku. W misce (najlepiej przezroczystej) ułożyć warstwami: kurczaka, cebulę, połowę sosu majonezowego, połowę ketchupu, kukurydzę, paprykę, ogórka, pozostały sos majonezowy, pozostały ketchup i na wierzchu kapustę pekińską. Sałatkę wstawić do lodówki na 1-2 godziny.
Sałatki nie powinno się przygotowywać na długo przed podaniem, ponieważ sosy mogą mieszać się ze sobą i z sokami ze składników sałatki, przez co sałatka traci nieco na swoim wyglądzie.
Kolejna przekąska, która okazała się małym hitem na imprezie urodzinowej męża :) Focaccia z karmelizowaną czerwoną cebulą, pomidorami koktajlowymi i nasionami fenkułu to rewelacyjne i niebanalne połączenie smaków w klasycznym włoskim pieczywie. Taka focaccia może posmakować nawet tym, którzy nie przepadają za anyżowym smakiem nasion kopru włoskiego. Ja nigdy nie byłam szczególną ich fanką, ale w niektórych połączeniach smakowych (jak na przykład tutaj) smakuje mi bardzo.
Uprzedzając pytania - nasiona kopru włoskiego można kupić w sklepach zielarsko-medycznych i sklepikach ze zdrową żywnością.
Fenkuł zawsze nadaje potrawie swoistego charakteru, jeżeli jednak jesteście do niego mocno uprzedzeni, możecie spróbować zastąpić go czarnuszką – efekt smakowy będzie inny, ale z pewnością również bardzo dobry :)
FOCACCIA Z KARMELIZOWANĄ CEBULĄ, POMIDORKAMI KOKTAJLOWYMI I NASIONAMI FENKUŁU
25 g świeżych drożdży lub 7 g (1 opakowanie) drożdży suszonych,
1 łyżeczka cukru,
1/3 szklanki oliwy,
450 g mąki pszennej (użyłam typ 650),
4 czerwone cebule,
1,5 łyżki brązowego cukru,
4 łyżki octu balsamicznego,
1-2 łyżeczki nasion fenkułu,
250 g pomidorków koktajlowych,
sól zwykła,
gruboziarnista sól morska,
320 ml lekko ciepłej wody
Do miski wlać wodę, dodać pokruszone drożdże (lub wsypać suszone), cukier, całość wymieszać i odstawić na 5-10 minut. Następnie dodać mąkę, 1 łyżeczkę soli i 2 łyżki oliwy. Ciasto wymieszać łyżką, następnie zagnieść dłońmi lub mikserem z hakowatymi końcówkami do ciast drożdżowych. Ciasto wyrabiać do momentu, aż będzie jednolite, sprężyste i lśniące. Miskę z wyrobionym ciastem przykryć ściereczką i odstawić na 50-60 minut w ciepłe miejsce, aż podwoi swoją objętość. W tym czasie cebule pokroić w piórka. Na patelni rozgrzać pozostałą oliwę, dodać cebulę i dusić na niewielkim ogniu ok. 12-15 minut, aż cebula będzie miękka. Dodać brązowy cukier i ocet balsamiczny. Dusić, mieszając, przez 7-10 minut lub do momentu, kiedy cebula się skarmelizuje i wchłonie cały ocet. Wyrośnięte ciasto przełożyć na obficie oprószony mąką blat. Za pomocą dłoni rozciągnąć ciasto na kształt prostokąta. Następnie położyć na nim równomiernie całą skarmelizowaną cebulę i posypać odrobiną nasion fenkułu. Ciasto złożyć kilkukrotnie tak, by część cebuli znalazła się w cieście, a część na jego powierzchni. Na tym etapie ciasto staje się luźne i kleiste, dlatego podsypanie blatu mąką jest bardzo ważne. Blachę natłuścić oliwą lub wyłożyć papierem do pieczenia. Przełożyć na nią ciasto, rozciągnąć na prostokąt ok. 25 x 35 cm, przykryć ściereczką i odstawić na ok. 20 minut do wyrośnięcia. W tym czasie rozgrzać piekarnik do 200°C. Palcem zrobić w wyrośniętym cieście dołki i umieścić w każdym z nich połówkę pomidora koktajlowego. Całość oprószyć pozostałymi nasionami fenkułu i kilkoma szczyptami soli morskiej.
Piec 20-25 minut lub do czasu, aż ciasto nabierze złocistego koloru.
Podawać na ciepło lub w temperaturze pokojowej.
(na podstawie przepisu z książki „What Katie ate” z moimi małymi zmianami)