Agreściak
O ile przeważnie jestem owocożerna, tak przyznam szczerze, że agrest plasuje się na szarym końcu mojej owocowej listy. Właściwie zniechęca mnie już na wstępie, kiedy jestem zmuszona zebrać go z krzaczka. Drapie to to, kłuje jak diabli, ręce mam po takim agrestobraniu jakbym stoczyła walkę ze wściekłym kocurem. Co za złośliwa i nieprzyjazna roślina!
A potem żmudne czyszczenie go, odcinanie szypułek i tych brązowych wyrostków, a jak się niechcący mocniej ściśnie, to jeszcze eksploduje w dłoni, drań jeden.
Brr...
Tata przyszedł na gotowe, porwał ponad kilo i zalał spirytusem na nalewkę. Mama wzięła część i poszła robić dżem. A ja? Zobaczyłam przepis u Tatter na Agreściaka i postanowiłam zrobić taki sam ;)
(No, prawie, bo wolę cieńsze spody, więc kruche ciasto zrobiłam z mniejszej ilości składników. Poza tym – wszystkie owoce opadły na dno, a u Tatter nie. Nie wiem dlaczego. Niemniej jednak ciasto było wyśmienite i częściowo złagodziło moją agrestową niechęć. Teraz jesteśmy w stanie zawieszenia broni. Przynajmniej do przyszłego roku ;)
AGREŚCIAK
kruchy spód:
200g mąki,
120g masła,
1 łyżka cukru pudru,
1 łyżeczka cukru wanilinowego,
1 żółtko,
kilka łyżek lodowatej wody
ciasto biszkoptowe:
4 jajka,
4 łyżki cukru pudru,
2 czubate łyżki mąki pszennej,
2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej,
2 łyżeczki cukru wanilinowego,
1 płaska łyżka proszku do pieczenia
ponadto:
500g oczyszczonego agrestu
2-3 łyżki bułki tartej,
cukier puder do posypania ciasta (mnie się skończył, więc posypałam cukrem trzcinowym ;)
Mąkę posiekać na stolnicy z masłem, dodać oba cukry, żółtko, kilka łyżek zimnej wody i szybko zagnieść ciasto. Uformować kulę, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce.
Schłodzone ciasto rozwałkować i wyłożyć nim dno tortownicy o średnicy 24 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Pozakłuwać widelcem i upiec w mocno nagrzanym piekarniku (230 stopni) na złoto.
Białka ubić na sztywno, a potem stopniowo dodawać po trochę cukru i po jednym żółtku i dalej ubijać. Ostrożnie przesiać obie mąki wymieszane z proszkiem do pieczenia i delikatnie połączyć z ciastem łyżką.
Na wystudzony spód rozsypać cienką warstwę bułki tartej i ułożyć na niej połowę owoców. Wylać ciasto biszkoptowe i wyrównać wierzch. Na nim rozłożyć pozostałe owoce.
Piec w 170 stopniach przez 30-40 minut, sprawdzając patyczkiem czy ciasto jest upieczone. Gdyby zanadto się rumieniło, przykryć kawałkiem papieru do pieczenia. Upieczone ciasto studzić przez 15 minut w blaszce, potem wyjąć z formy i pozostawić do całkowitego wystudzenia.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem.
8 komentarze
Pyszne ciasto:)Żeby owoce nie opadały trzeba je obtoczyc w mące. Kiedys tak robiłam, co prawda na lżejszych owocach niż agrest ale działało
OdpowiedzUsuńTeż owoce obtaczam w mące najczęściej. I też mi jeszcze nigdy nie opadły. Ale ja mam krótki staż :P I z agrestem nigdy nic nie piekłam... W sumie nie przepadałam nigdy za tymi kwaśnymi owocami (wiśnie też nie należą do moich ulubionych, chyba, że z kompotu), ale... Na kawałeczek takiego ciasta bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńJa tam agrest lubię, szczególnie ten dramatycznie niedojrzały. Mimo wszystko jednak krzaczek i jego kolce mocno mnie przeraza...
OdpowiedzUsuńPodziwiałam to ciasto u Tatter, teraz sobie u Ciebie popodziwiam. ;)
Pozdrawiam!
pięknie wygląda;D tez widzialam je u Tatter, ale mam mniej samozaparcia od Ciebie i nie chce mi się przechodzić tych wszystkich katuszy z krzakiem;D
OdpowiedzUsuńbardzo lubię agrest, a Twój/Tatterowy agreściak wyszedł super :)
OdpowiedzUsuńwyglada bardzo smacznie! moze sie skusze? pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńFantastyczny! Na pewno skorzystam z przepisu, bo agrest uwielbiam, a w tej wersji z pewnością jest przepyszny!
OdpowiedzUsuńPyszny ten agreściak! Szybka jesteś, dopiero co go widziałam u Tatter,a dziś u Ciebie:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)