Banany w mleku kokosowym po tajsku
Jestem uzależniona od tego deseru. Choć składa się tylko z kilku prostych składników, urzekł mnie smakiem, a właściwie całą gamą smaków i aromatów, które idealnie się komponują. Istny raj dla zmysłów.
BANANY W MLEKU KOKOSOWYM PO TAJSKU
(dla 4 osób)
4 duże, dojrzałe banany,
1,5 szklanki mleka kokosowego,
2 łyżki cukru pudru,
szczypta soli,
pół łyżeczki wody pomarańczowo-kwiatowej*,
1 łyżka posiekanej świeżej mięty,
2 łyżki płatków migdałowych**
W rondlu wymieszać mleko kokosowe z cukrem i solą. Banany obrać i pokroić na grube plasterki, dodać do mleka kokosowego. Delikatnie podgrzać, aż płyn się zagotuje i trzymać na małym ogniu jeszcze przez minutę. Dodać wodę pomarańczowo-kwiatową oraz posiekaną miętę. Przełożyć do salaterek.
Migdały zrumienić na suchej patelni, posypać nimi każdą porcję tuż przed podaniem.
Deser można jeść zarówno na ciepło, jak i na zimno. Mnie najbardziej smakuje w temperaturze pokojowej :)
* Wodę pomarańczowo-kwiatową można nabyć z sklepach tylu "Kuchnie świata", z powodzeniem można jednak zastąpić ją odrobiną aromatu pomarańczowego (takiego jak do ciast).
** Płatki migdałowe to tylko jedna z propozycji. W Tajlandii deser ten podaje się z uprażonymi i rozgniecionymi suchymi ziarnami fasoli mung. Można też dać posiekane orzechy laskowe.
A tak w ogóle... gapa ze mnie nie z tej ziemi. Tak szybko chciałam zrobić zdjęcia i zacząć jeść ten deser, że zupełnie zapomniałam posypać go tymi płatkami migdałów ;)
Przepis pochodzi z książeczki "Kuchnia tajska" z serii "Z kuchennej półeczki".
7 komentarze
Bananow w takiej wersji nigdy jeszcze nie jadlam, jednak jako ze mleko kokosowe uwielbiam, to pewnie i ten przepis by mi posmakowal :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! I dziekuje za info o 'przenosinach' ;)
Dzięki za wiadomość:) Bardzo podobami się Twój nowy blog:)
OdpowiedzUsuńhejka,
OdpowiedzUsuńdlaczego zmieniłaś adres? nie mogę tu znaleźć księgi gości :(
ale design ciekawy :)
Bea, ja też uwielbiam mleko kokosowe :)
OdpowiedzUsuńwiosenko, cieszę się, że Ci się podoba :) nie ma to jak trochę zmian na wiosnę ;)
Paweł, przeniosłam się, bo zależało mi na większym wypromowaniu bloga, a blog.pl okazał się zupełnie niekompatybilny z agregatorami blogów kulinarnych, rss zachowywał się tak jakby w ogóle nie działał, a nikt z administracji blog.pl nie chciał odpisać na moje prośby o pomoc. No to się wypięłam na nich ;) Księgi gości tu nie ma, ale jakoś da się to przeżyć :P
no fakt, przeżyjemy jakoś :-)
OdpowiedzUsuńw takim razie muszę zmienić Twoją zakładkę w Firefoxie z bloga na blogspota :)
To musi byc pyszne! Wierze, bo mam podobny deser u siebie - powinien ci smakowac - zapraszam do wyprobowania :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZnakomite! Wiem, bo właśnie zajadam ;)
OdpowiedzUsuń