Skrzydełka po diabelsku
Kolejny raz w ramach "odmóżdżenia" oddaję się lekturze starych maminych gazet. Leżę w ich stosie, przykryta kocem, czytając o "nowinkach" sprzed piętnastu lat i popijając malinową herbatę. Przy przepisach kulinarnych zatrzymuję się na dłużej, jak zawsze. A potem wybieram jeden z nich i tworzę.
Jak takie skrzydełka na przykład...
SKRZYDEŁKA PO DIABELSKU
(4 porcje)
- 12-15 skrzydełek,
- 2/3 szklanki keczupu,
- 2 łyżki miodu,
- 2 łyżki oleju,
- czubata łyżka musztardy,
- 3 ząbki czosnku,
- łyżka sosu sojowego,
- płaska łyżeczka pieprzu cayenne,
- sól
Wszystkie składniki marynaty dokładnie wymieszać. Skrzydełka umyć, odciąć w stawach cienkie końcówki, włożyć do miski, zalać marynatą tak, aby wszystkie się nią pokryły i włożyć do lodówki na 12 godzin, a najlepiej na całą noc.
Skrzydełka wyłożyć do naczynia żaroodpornego lub na blachę, szczodrze pokryć marynatą i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Piec ok. 45 minut, kilka razy smarując marynatą w trakcie pieczenia.
Podawać z ziemniakami lub pieczywem.
5 komentarze
Uwielbiam skrzydełka, a takie smaki bardzo mi pasują. Zapisuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńO , moja mama robi podobne skrzydełka. Są smakowite :)
OdpowiedzUsuńAż mi się zamarzyło tak się trochę odmóżdżyć.
OdpowiedzUsuńA na razie ciężko...
A przyznam, że czasami też takie gazety się czytywało :P
taaak. diabelskie.
OdpowiedzUsuńostatnio przesadziłam z chili. oj, to dopiero diaboliczny smak był ;]
mmm aż ślinka cieknie
OdpowiedzUsuń