Robiłam wczoraj kluski z fasoli. Przepis dokładnie taki jak na zwykłe kopytka, tylko zamiast ziemniaków – ugotowana i zmielona fasola. Myślałam, że dobre będzie, przecież fasola jest smaczna, zupa fasolowa jest smaczna, sałatki z fasolką też, to czemu by kluski miały być niedobre?
One nie były niedobre. Były po prostu wstrętne ;)
Wyglądały fajnie, konsystencję miały też bez zarzutu, ale smakowały jak gips :D
Ludzie, nie róbcie tego w domu :)
Za to możecie sobie zrobić o – taką zupę z dyni i ciecierzycy. O ile lubicie kumin i klimaty kuchni arabskiej. Ten przepis mogę polecić z czystym sumieniem. Zupa jest rozgrzewająca i bardzo sycąca i ma wiele smaków – zaskakująco wiele, jak na jedną miseczkę. I żaden z nich nie przypomina gipsu ;)
Przepis Jamiego Olivera znalazłam w magazynie „Kuchnia” (10/2011), poniżej podaje go z moimi zmianami.
ZUPA Z DYNI I CIECIERZYCY
- 800 g dyni (obranej, bez nasion)
- 1 łyżeczka mielonego kuminu,
- 1/2 świeżej papryczki chili,
- 1 czerwona cebula,
- 2 ząbki czosnku,
- 1 łodyga selera naciowego,
- 1 litr bulionu warzywnego lub drobiowego,
- 1 puszka ciecierzycy,
- natka pietruszki,
- 50 g płatków migdałowych,
- 1 łyżeczka nasion kopru włoskiego,
- 1 łyżeczka nasion sezamu
- 1 łyżeczka nasion maku,
- 1 łyżeczka skórki otartej z cytryny,
- kilka gałązek natki pietruszki,
- 5-6 listków mięty,
- 1 łyżeczka pasty harissa,
- sól i pieprz
- oliwa
- garść pestek dyni
Rozgrzać piekarnik do 200 stopni. Obraną i pokrojoną dynię ułożyć na blasze, posypać kuminem i pokruszonym suszonym chili, skropić oliwą i piec 45 minut.
W dużym rondlu rozgrzać parę łyżek oliwy. Dodać posiekaną cebulę i czosnek oraz drobno pokrojonego selera naciowego. Dusić pod przykryciem na małym ogniu, aż warzywa zmiękną. Dodać dynię, dusić jeszcze parę minut, następnie wlać bulion. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień i gotować 15 minut.
Dodać osączoną z zalewy ciecierzycę i gotować kolejne 15 minut.
Na patelni na niewielkiej ilości oliwy uprażyć odłożone pestki dyni, płatki migdałowe, koper włoski, sezam i mak (zapomniałam o tej oliwie, prażyłam na sucho ;).
Zupę doprawić solą i pieprzem i zmiksować blenderem przez parę sekund, aby nieco zgęstniała, ale nie miała całkiem konsystencji kremu.
Skórkę z cytryny wymieszać z posiekanymi listkami natki i mięty.
Przed podaniem włożyć do każdej miseczki odrobinę pasty harissa i nieco mieszanki cytrynowo-ziołowej. Zalać zupą. Zamieszać, posypać uprażonymi pestkami, nasionami i płatkami migdałowymi, skropić oliwą (ja dodatkowo dałam jeszcze trochę natki dla dekoracji).

Ciekawy przepis. Lubię zupy w takim klimacie i z tymi przyprawami:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy tego nie jadłem - najwyższy czas to zmienić ;) Dzięki!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta zupka !:)
OdpowiedzUsuńJeśli Cię to pocieszy, u nas ostatnio pancakes'y epicko wylądowały w śmieciach. Nawet nie wiedziałam, że można je w tak brawurowy sposób przypalić;D Smaczna zupka:)
OdpowiedzUsuńHaha, rozbrajający wpis!!! Mam nadzieję, że zupa dobra także "bezwzględnie", a nie tylko skontrastowana z paskudnymi kluskami ;)
OdpowiedzUsuń