Obsługiwane przez usługę Blogger.

O indyjskich przyprawach. I zupa z soczewicy ze szpinakiem :)

By 10:46 , , ,

W miarę jak zagłębiam się w indyjską kuchnię, poznaję coraz to nowe przyprawy używane jako dodatek do tamtejszych potraw. Ich mnogość, a także – niestety – błędne czasami tłumaczenia na polski w książkach kucharskich powodują, że na początku miałam spory mętlik w głowie. Trochę pomógł wujek Google, ale wciąż nie wszystko jest dla mnie jasne.

  • O paście z tamaryndowca pisałam już podczas robienia zupy Mulligatawny.
  • Nasiona kozieradki – widziałam je w sklepie z ekologiczną żywnością. Ja kupiłam je w zwykłym sklepie zielarsko-medycznym, bo kozieradka jest rośliną leczniczą.
  • Nasiona cebuli – To nic innego jak pospolita czarnuszka. Wierzyć mi się nie chciało, ale to podobno dlatego, że nasiona cebuli i czarnuszki są do siebie bardzo podobne i dlatego w języku angielskim pojawiła się nazwa „onion seeds” jako jedna ze zwyczajowych nazw czarnuszki. A potem to już łopatologicznie przetłumaczyli na polski... Z nabyciem czarnuszki miałam problem, bo nie było jej w supermarketach, delikatesach, nawet w „Kuchniach Świata”. Szukałam po całym Krakowie, a okazało się, że jest pod nosem – we wspomnianym wyżej sklepie zielarsko-medycznym. Najciemniej pod latarnią ;)
  • Czarny kminek – Na niektórych stronach o indyjskiej kuchni można znaleźć informacje, że czarny kminek to po prostu czarnuszka. To samo jest napisane na opakowaniu czarnuszki, którą kupiłam: „Czarnuszka, nazywana też czarnym kminkiem bla, bla, bla...”. No ale jak to, skoro łacińska nazwa czarnuszki to Nigella sativa, a czarnego kminku to Bunium persicum? Tak naprawdę to dwie zupełnie różne przyprawy, o czym można przekonać się chociażby przeglądając Wikipedię: czarnuszka wygląda tak, a czarny kminek tak. Jest tam również wyjaśnione, skąd wynika błąd w tłumaczeniu. Niestety nasion czarnego kminku nigdzie nie udało mi się kupić.
  • Biały kminek – czyli kminek indyjski to z kolei to samo, co kumin, czyli kmin rzymski. Wszystko pod jedną nazwą łacińską Cuminum cyminum. Wiele osób wciąż myli kmin rzymski z kminkiem zwyczajnym, a w rzeczywistości te dwie przyprawy mają zupełnie inne smaki (kminku nie cierpię, za to kumin bardzo lubię;). Ze zdobyciem kuminu również miałam problem, po długich poszukiwaniach udało mi się nabyć je w „Kuchniach świata”.
  • Asafetyda – To przyprawa w proszku o intensywnym zapachu cebuli i czosnku. W Indiach używają jej osoby, które z powodów religijnych nie mogą jeść cebuli ani czosnku. Moja wiara na szczęście tego nie zabrania, więc uważam ją za zbędną przyprawę. Nie kupiłam ;)
  • Liście curry – są to liście z drzewa Murraja Koeniga. Wbrew pozorom, nie wchodzą one w skład mieszanki przypraw o nazwie curry, są za to składnikiem potrawy curry :) Można je kupić w postaci suszonej, podobno to bardzo fajna przyprawa. Jeszcze nie nabyłam ;) W niektórych przepisach podawali, że można je zastąpić liśćmi laurowymi, jednak nie sądzę, by faktycznie był to dobry substytut.
  • Garam masala – to chyba najbardziej znana indyjska mieszanka przypraw. W jej skład wchodzi m.in. kmin rzymski, kolendra, czarny pieprz, kardamon i inne przyprawy. Podobnie jak kumin, kupiłam ją w „Kuchniach...”. Uwielbiam jej zapach :)

Uff, na razie chyba tyle tej ‘lekcji przypraw’. Gdyby ktoś miał jakieś uwagi, to pisać śmiało – jestem otwarta na wiedzę :)

Tymczasem proponuję indyjską z soczewicy i szpinaku, jak to bywa w kuchni indyjskiej – konkretną i aromatyczną. Bazowałam na przepisie Anety, jednak zmieniłam czerwoną soczewicę na zieloną, by uzyskać ładniejszy kolor zupy (smak w końcu ten sam), zmodyfikowałam też proporcje składników do bardziej logicznych ;)




INDYJSKA ZUPA Z SOCZEWICY I SZPINAKU
  • 1/2 łyżeczki nasion kminku indyjskiego (czyli kminu rzymskiego),
  • pół łyżeczki nasion kolendry,
  • 1 łyżka ghee (klarowanego masła),
  • 1 cebula,
  • 2 ząbki czosnku,
  • 1 łyżeczka startego imbiru,
  • 1 suszona czerwona papryczka chili (dałam ½ świeżej),
  • 4 listki curry (pominęłam),
  • 1 łyżeczka ziarenek gorczycy,
  • ½ łyżeczki ziarenek kozieradki,
  • ½ łyżeczki mielonej kurkumy,
  • szczypta asafetydy (pominęłam),
  • ½ szklanki zielonej soczewicy,
  • 1 średni ziemniak,
  • 4 szklanki bulionu warzywnego,
  • 100g mrożonego siekanego szpinaku,
  • 1-2 łyżeczki pasty z tamaryndowca,
  • ½ szkl. mleka kokosowego
 
Na suchej patelni podprażyć kminek i kolendrę, aż zaczną wydzielać aromat. Wówczas zdjąć z ognia i utrzeć w moździerzu.
Rozgrzać masło w dużym rondlu, podsmażyć posiekaną cebulę, po chwili dodać posiekany czosnek i papryczkę chili (bez pestek), starty imbir, gorczycę i kozieradkę i smażyć chwilę, mieszając. Dosypać kminek i kolendrę, dodać kurkumę i asafetydę, wymieszać.
Soczewicę przepłukać na sitku i dodać do cebuli wraz z obranym i pokrojonym na kawałki ziemniakiem. Zalać bulionem, doprowadzić do wrzenia, przykryć i gotować na małym ogniu przez 20 minut, aż ziemniaki i soczewica będą miękkie. Wtedy dodać szpinak (nie trzeba rozmrażać), gotować jeszcze 2 minuty. Zupę zdjąć z ognia i zmiksować do uzyskania gładkiej konsystencji. Dodać koncentrat tamaryndowca i mleko kokosowe. Wymieszać i podawać (ja udekorowałam dodatkowo kleksem jogurtu).



 


Może zainteresuje Cię również

12 komentarze

  1. Pastę z tamaryndowca można zrobić samodzielnie z prasowanego, podsuszonego tamaryndowca w bloku, który można kupić w sklepach azjatyckich. Wystarczy zalać niewielką ilością wrzątku, pozostawić na jakiś czas, aby tamaryndowiec zmiękł, a następnie przetrzeć przez sito o drobnych oczkach. Moim zdaniem tak przyrządzona pasta smakuje dużo lepiej niż pasta ze słoika.

    Suszone liście curry jak dla mnie bez rewelacji. Chętnie spróbowałabym świeżych jako dodatek do potraw indyjskich, ale jeszcze nie trafiłam na nie w sklepach.

    Garam masala też lepsza samodzielnie zrobiona niż kupna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno moi koledzy wrócili z Indii i dostałam w prezencie różne przyprawy, więc mogłam zrobić garam masala :) Bardzo podoba mi się Twoja propozycja na aromatycznej zupy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, coś tu sie zmieniło:) Jak ładnie i kolorowo:) Ja właśnie też zamirzam zmienić tło na swoim blogu, bo jjest za ciemny, zbyt ponury i jakoś nie pasuje do bloga kulinarnego;) Poszukuję jakiegoś fajnego tła, ale nie mogę trafić na nic ładnego;(

    PS. Wpis o indyjskich przyprawach bardzo fajny, ciekawy i pomocny;) Ja używam anglojęzycznej nomenklatury, a najczęściej robię zakupy w indyjskich sklepach;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mirabelko, ja tez mialam niezly kociolek w glowie jesli chodi o rozne pryprawy i nasionka indyjskie... kiedys nawet do pobliskiego sklepu poszlam z malym slownikiem przypraw i ziol... :) mieszkamy niedaleko Hinduskiej dzielnicy wiec jesli chcialabys jakas dostawe przypraw lub nasionek to poprosze o wiadomosc... w przyszlym tygodniu bedziemy w Polsce wiec mozemy podeslac paczuszke :) cieplo podrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Swieze liscie curry skwierczace w oleju roznosza aromat, ktorego nie da sie z niczym porownac. Dlatego nie uzylabym lisci laurowych jako substytutu. Suszone liscie curry niestety nie maja juz tak zniewalajacego zapachu! Jesli chodzi o black jeera - ja rowniez sluze pomoca! Ale to za miesiac gdzies, gdyz obecnie przebywam w Polsce. Asafoetida uzywana jest rowniez po to by wzmocnic smak potrawy - nie tylko jako zamiennik. Uzywa sie jej w minimalnych ilosciach gdyz moze nadac potrawie gorzki smak. Rowniez poprawia trawienie, dlatego czesto uzywa sie jej przy gotowaniu roznych dhaal, cieciorki itd. by krotko mowiac nie powodowaly wzdecia! Wiedze czerpie/czerpalam z roznej literatury i codziennego gotowania. Moj maz pochodzi z polnocnych Indii i jest przywiazany do swoich potraw, wiec nie mialam wyjscia :) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. w Polsce kozieradka jest także uprawiania, nasiona są ciemniejsze, ale aromatem bardzo nie odbiega od indyjskiej. Kozieradka zwiększa poziom hemoglobiny we krwi, pobudza wzrost tkanek i mięśni, szczególnie polecana jest dla sportowców. Sam byłem zaskoczony jej właściwościami. Znacie może jakieś ciekawe przepisy z jej wykorzystaniem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Krzyśku, kozieradka, którą kupiłam, jest z polskiej uprawy :) Też dużo słyszałam o jej prozdrowotnych właściwościach :) Zachęcam do wypróbowania przepisu na cukinię z kozieradką: http://mirabelkowy.blogspot.com/2011/11/cukinia-z-nasionami-kozieradki.html :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mirabelko, dziekuję za te tłumaczenia, byłem dzisiaj w sklepie zielarskim i jestem happy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepyszna zupa Mirabelko :) Dziękuję za przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam Droga Mirabelko, na wstępie chciałabym serdecznie pogratulować pięknego bloga. Wprost urzekają mnie przepisy i zdjęcia. Potrawy są tak apetyczne, że dosłownie "zjadam" je oczami :) Dziękuję i gratuluję. Mam jednak pytanie, może Ty albo ktoś z czytelników bloga coś mi podpowie. Planuję w tym roku założyć mały ogródek warzywny, chcę w nim uprawiać z nasion wszelkiego rodzaju zioła i tylko zioła. Dodam, że jestem miłośniczką kuchni hinduskiej i uwielbiam ten smak przypraw (oczywiście przepadam też za kolendrą jak chyba każdy hindus :) ) Czy możesz mi doradzić które odmiany ziół najlepiej sprawdzają się w kuchni? które są najbardziej aromatyczne?. Pytam bo nasiona są dość drogie a wybór bardzo duży. Planuję kupić po jednej paczuszce każdego zioła, na tyle mam miejsca. Inna sprawa że nie potrzebuję np. 20 odmian bazylii :) Chyba nie potrzebuję :) Z góry dziękuję za każdą poradę i pozdrawiam Natalia Rybczak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę być niemiła, ale dlaczego osoba prowadząca sklep z nasionami podszywa się pod laika? Osoba prowadząca taki sklep powinna mieć dużą wiedzę w tym temacie i oferować porady innym ;)

      Usuń